Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupska prokuratura postawiła zarzut handlu ludźmi."- Jakie niewolnictwo, straciliśmy dobrą pracę"

Aleksander Radomski
Słupska prokuratura okręgowa postawiła zarzut handlu ludźmi dwójce organizatorów pracy w Wielkiej Brytanii. Poszkodowani są... oburzeni.
Słupska prokuratura okręgowa postawiła zarzut handlu ludźmi dwójce organizatorów pracy w Wielkiej Brytanii. Poszkodowani są... oburzeni. Archiwum
Słupska prokuratura okręgowa postawiła zarzut handlu ludźmi dwójce organizatorów pracy w Wielkiej Brytanii. Poszkodowani są... oburzeni.

Prokurator generalny podpisał umowę o powołaniu specjalnej polsko-brytyjskiej grupy śledczej celem wyjaśnienia afery, a "niewolnicy" gremialnie odwiedzili wczoraj naszą redakcję. - Jakie niewolnictwo, straciliśmy dobrą pracę- mówią ci, których w obronę biorą organa ścigania.

Śledztwo dotyczące handlu ludźmi od lutego poprzedniego roku prowadzi CBŚ. Nadzoruje je słupska prokuratura okręgowa, która wczoraj poinformowała o postawieniu zarzutów 35-letniej Izabeli R., mieszkance powiatu kartuskiego i 61-letniemu Andrzejowi W. ze Słupska. Oboje mieli werbować do niewolniczej pracy przy rozbiórkach obiektów w Londynie i Glasgow. Na wniosek prokuratury sąd zastosował wobec nich kilka dni temu trzymiesięczny areszt.

Ale o sprawie zrobiło się głośno już w październiku ubiegłego roku. Media w Wielkiej Brytanii, a za nimi w Polsce poinformowały o akcji, którą Anglicy przeprowadzili wspólnie z naszymi organami ścigania. W kraju przeszukano pomieszczenia należące do osób prywatnych i firm, które mogły brać udział w przestępstwie. Zatrzymano liderów grupy - Polaka Marka M. i Brytyjczyka Anthony'ego L. Jak zaznaczono w brytyjskich mediach, uwolniono 12 Polaków. Informowano, że przetrzymywani byli w ciężkich warunkach. Zabierano im dokumenty i ograniczano możliwość swobody poruszania się. Istotne było, że wynagrodzenie za pracę było, a odbierano je w złotówkach, poprzez rodziny pracujących, w jednym z kantorów w Słupsku.

W poniedziałek Marek M. skontaktował się z naszą redakcją. W rozmowie z "Głosem" zapewniał, że z procederem nie ma nic wspólnego. Firma rozbiórkowa, którą prowadzi ze swoim angielskim wspólnikiem, pracowników zatrudniała legalnie, ale na polskich warunkach. Zajmowała się tym aresztowana Izabela R. Andrzej W. w firmie był brygadzistą. - Jak moi pracownicy mogli być niewolnikami, skoro zaraz po ich rzekomym uwolnieniu przez angielską policję chcieli wracać do pracy? - mówi Marek M. - Wszyscy wiedzieli, co będą robić, gdzie jadą i jakie będą mieć warunki bytowe.
W sumie M. zatrudniał 70 osób.

Twierdzi, że niezadowoleni byli, ale nieliczni, jak to w każdej firmie. Wczoraj w naszej redakcji pojawiła się kilkuosobowa grupa pracowników jego firmy. - Nie wiemy, o co chodzi - mówią Marcin i Andrzej.

- Pracowaliśmy fizycznie przy rozbiórkach starych hal i magazynów. Praca była ciężka, ale dostawaliśmy za to 5000-6000 złotych miesięcznie.- Warunki pracy i pobytu były znośne, i z góry wiedzieliśmy, jakie będą. Umowy mieliśmy i choć nie były to etaty, to zarabialiśmy bardzo dobrze. Cała afera jest dla nas niezrozumiała, a co w tym wszystkim najgorsze, to zrobiła z nas bezrobotnych.

W tym duchu wypowiadał się każdy z sześciu pracowników, którzy przyszli do naszej redakcji. Padła sugestia, że za aferą mogła stać konkurencja.

- Mój klient jechał tam do pracy z tymi ludźmi i razem z nimi pracował - tłumaczy mecenas Paweł Skowroński, obrońca Andrzeja W.

- Wszyscy wiedzieli, na jakich zasadach będzie ta praca. Mamy na to dowody i je wykorzystamy. Wiemy np., że niektórzy po powrocie do Polski do tej pracy wracali. Jak by było tak bardzo źle, to jeden członek rodziny nie zachęcałby drugiego do takich wyjazdów, a to miało miejsce.

Z kolei mecenas Tomasz Tarnowski, obrońca Izabeli R., zauważa, że w Anglii toczy się równoległe postępowanie. Jednak Brytyjczycy nie dopatrzyli się przesłanek, aby postawić komuś zarzuty. Polskie organa ścigania już tak.

Za przestępstwa opisane w zarzutach grozi do piętnastu lat więzienia.

Prokuratora słupska poinformowała wczoraj także o tym, że podpisano umowę dwustronną między polską a brytyjską prokuraturą generalną. Na mocy porozumienia, podpisanego przez prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, polscy śledczy w Anglii i brytyjscy w Polsce w tej konkretnej sprawie będą mogli uczestniczyć w czynnościach śledczych.
Śledztwo w tej sprawie przedłużono do maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza