Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pobicie w słupskiej restauracji. Sprawa wciąż w toku

Alek Radomski [email protected]
Policja wciąż nie przesłuchała domniemanego sprawcy pobicia.
Policja wciąż nie przesłuchała domniemanego sprawcy pobicia. Archiwum
Policja wciąż bada sprawę pobicia w restauracji. Bić miał słupski dealer samochodów. Nie został nawet przesłuchany, choć to nie pierwsze agresywne zachowanie przedsiębiorcy.

To już prawie dwa tygodnie od zdarzenia, do któ­rego doszło w jednej ze słupskich restauracji. Chodzi o uroczystość rodzinną, której gospodarzem był młody słupski prawnik, pracujący ostatnio na rzecz słupskiego ratusza. Jest również związa­ny z biznesmenem A.O., który jest m.in. dealerem samochodów. Podczas tego spotkania został dotkliwie pobity jeden z jego uczestników. Z ranami ciętymi na głowie, plecach i dłoniach, uszkodzonym ścięgnem i wyszczerbionymi górnymi zębami trafił do szpitala. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, pobity wskazał na przedsiębiorcę i jego syna jako sprawców. Co do tej pory zrobiła policja w tej sprawie? Jak się okazuje, na razie biznesmen nie został nawet przesłuchany.

- Prowadzimy postępowanie i zbieramy materiał dowodowy - mówi Robert Czerwiński, rzecznik KMP w Słupsku. - Akta zostały przesłane do prokuratury, która wyznaczy kierunki dalszych działań. Równolegle prowadzimy inne czynności - zaznacza.

Konkrety? Chodzi o przesłuchania i ustalenie świad­ków pobicia. Dodajmy, że policja zajmuje się sprawą od piątku, kiedy to przesłucha­no pokrzywdzonego 35-lat­ka. To jego zeznania uznano za kluczowe. Pobity mężczyzna nie chciał z nami rozmawiać. Podobnie A. O., który uznał, że nie może rozmawiać oraz że nasza próba kontaktu z nim (telefony, SMS-y, wiadomość w biurze) to dręczenie.

Tymczasem udało nam się dotrzeć do nagrania, na któ­rym widać inne agresywne zachowanie A.O. Biznesmena zarejestrowały kamery monitoringu jednego ze słup­skich marketów w kwiet­niu poprzedniego roku. Na kilkuminutowym filmie widać jak dealer atakuje młodego pracownika marketu, łapiąc go za kark. Zjawia się ochroniarz. Obaj panowie rozchodzą się, by po chwili spotkać się ponownie, żeby podać sobie ręce.

Nagranie trafiło na Komisariat Policji w Kobylnicy razem z wnioskiem o ściganie dealera. Złożył je pracownik marketu. Postępowanie wszczęto jednak z paragrafu o groźby karalne. Policja mówi, że A. O. usłyszał nawet zarzuty, ale pokrzywdzony wycofał się. Nie ma pokrzywdzonego, to nie ma sprawy.
Spotkanie z biznesmenem zapamiętają też reporterzy telewizji kablowej Kanał 6. W maju poprzedniego roku filmowali jeden z budynków należących do przedsiębiorcy.

Wracając do redakcji, natknęli się na A. O. Miał zarzucić ich obelgami i uszkodzić sprzęt. Kanał 6 podał, że obelgi usłyszały dwie reporterki, które zatrzymały się w okolicy budowanego przez niego osiedla. Sprawa miała trafić do prokuratury. Nie trafiła.

- Daliśmy sobie spokój - tłumaczy Ryszard Hetnarowicz, zastępca redaktora naczelnego telewizji Kanał 6.

- To nie była fizyczna napaść. Uszkodzenia kamery były niewielkie, dlatego zdecydowaliśmy się nie wszczynać kroków prawnych. Oczywiście, jeśli dojdzie do jakichkolwiek poważniejszych sytuacji, nie omieszkamy tego zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza