Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były dyrektor broni się i oskarża (wideo)

Bogumiła Rzeczkowska
W środę przed słupskim sądem rejonowym rozpoczął się proces Wiesława K., byłego dyrektora Zarządu Dróg Miejskich. Prokuratura okręgowa oskarża go o przekroczenie uprawnień.

Słupska prokuratura okręgowa oskarżyła Wiesława K., byłego dyrektora Zarządu Dróg Miejskich, o przekroczenie uprawnień oraz wyłudzenie. Śledztwo zaczęło się od sprawy kostki brukowej, która zginęła w czasie remontu ul. Kilińskiego w połowie 2009 roku, gdy stary bruk został zastąpiony asfaltem. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie podziało się 1700 ton kostki i płyt kamiennych o wartości około 705 tysięcy złotych. Ratusz zawiadomił prokuraturę, a dyrektor Wiesław K. stracił stanowisko z powodu "utraty zaufania".

Jednak zamiast kostki do sądu trafił asfaltowy dywanik, bo w czasie śledztwa pojawił się świadek Andrzej O., znany w Słupsku przedsiębiorca, m.in. w branżach samochodowej, lotniczej i budowlanej.

Wiesław K. odpowiada przed sądem za to, że jako funkcjonariusz publiczny w połowie 2009 roku wyłudził od Przedsiębiorstwa Drogowo-Mostowego Sp. z o.o. w Słupsku usługę budowlaną wartości prawie 93 tysięcy złotych.

Przekroczył uprawnienia dla korzyści. Według śledztwa, Wiesław K. był dłużnikiem przedsiębiorcy Andrzeja O. Zaopatrzył się u niego w należącej do niego firmie w bloczki gazobetonu oraz naprawiał w jego firmie swoje samochody. By wyrównać prywatny dług, Wiesław K. zlecił PDM w Słupsku położenie dywanika asfaltowego na terenie należącym do Andrzeja O. w strefie ekonomicznej. PDM miało wtedy długoterminową umowę z miastem na remonty i utrzymanie dróg. Po wykonaniu zleconych robót Wiesław K. odmówił przedsiębiorstwu zapłaty prawie 93 tysięcy złotych i w ten sposób naraził na straty wykonawcę robót.

Dodajmy, że PDM upadło w 2011 roku, a syndyk pozwał spółkę Andrzeja O. Proces o zapłatę na rzecz
PDM toczy się w sądzie gospodarczym w Gdańsku. Jednak w procesie karnym na słupskiej ławie oskarżonych zasiada Wiesław K. W śledztwie nie przyznał się do zarzuconego mu czynu. Zaprzeczył, by deklarował Andrzejowi O. taki sposób rozliczenia swego długu oraz że za wszelkie naprawy swoich
samochodów rozliczył się gotówkowo.

- Nie przyznaję się - powtórzył wczoraj były dyrektor, omawiając "dziwną" fakturę z wielokrotnie zawyżoną wartością za położenie asfaltu na terenie 450 metrów kwadratowych, nieobjętym umową z PDM. Do tego wystawioną po roku.

- Poleciłem księgowej odesłać fakturę do PDM z informacją, by wystawiono ją Andrzejowi O. - wyjaśniał.
Wiesław K. twierdzi, że dywanik zrobiono po remoncie tzw. sięgacza, czyli odcinka ul. Portowej, zakończonego posesją Andrzeja O. - Poradziłem mu wtedy, żeby pogadał z prezesem PDM i wykorzystał sprzęt stojący w tym miejscu. Nigdy nie zlecałem wykonania dywanika. O. wielokrotnie przyjeżdżał do mnie do biura na kawę, na jakieś dziwne rozmowy biznesowe. Poświadczyć to może sekretarka w ZDM,
która wielokrotnie robiła nam kawy. Wracając do dokumentu, który jest filarem oskarżenia, była to próba wyłudzenia pieniędzy dla PDM, który wtedy chylił się ku upadkowi. Były dyrektor mówił też o okolicznościach straty stanowiska.

- W 2010, roku wyborczym, Krystyna Danilecka-Wojewódzka, kandydatka do stołka prezydenta, publicznie przekazała informację, że gdy wygra wybory, ja zostanę wiceprezydentem. Ta deklaracja nie miała mojej
zgody i zdementowałem ją w radiu. Jednak prezydent Słupska uznał, że w swoich szeregach nie może mieć dyrektora, który jest związany z kontrkandydatem. Kiedy wygrał, po drugiej turze, wezwał mnie i przedstawił mi dwa wypowiedzenia umowy o pracę: pierwsze posiadało kilkanaście zarzutów, drugie było czyste. Przyjąłem dokument z zarzutami i gdy powiedziałem, że pójdę do sądu, w cztery oczy przy stole w gabinecie prezydenta dał mi do zrozumienia, że zostanę zniszczony, nie znajdę w Słupsku pracy.

Wiesław K. oddał sprawę do sądu pracy.

- Wtedy zaczęło się szukanie dowodów mojej nielojalności - mówił. - Wiceprezydent i mecenas D. (prawnik prezydenta - red.) zaczęli jeździć po różnych instytucjach i zbierać informacje, które mogłyby mnie skompromitować. Szukali na mnie haka - wyjaśniał K.

Pokrzywdzonymi w tej sprawie są miasto, ówczesny ZDM oraz firma PDM w upadłości. Nie było w sądzie ich prawników. Natomiast pojawił się mężczyzna, który powiedział, że przyszedł w charakterze publiczności.

Gdy zaczął notować, Anna Bogucka-Skowrońska, obrońca Wiesława K., zwróciła uwagę, że może on robić to na czyjeś zlecenie. Sędzia Daniel Żegunia poprosił go o wytłumaczenie sytuacji.

- Jestem pracownikiem biura kontroli urzędu miejskiego i jestem tutaj służbowo, na zlecenie szefa wydziału Leszka P., aby zapoznać się z przebiegiem rozprawy - tłumaczył.

- Gmina Miejska Słupsk miała możliwość wystąpienia w tej sprawie w charakterze oskarżyciela posiłkowego i została zawiadomiona o terminie. Pełnomocnik nie wystąpił.

Natomiast nie wykluczam w dalszym przebiegu tego postępowania ewentualnych czynności dowodowych na tę okoliczność - sędzia zgodził się na obecność pracownika urzędu, ale nie pozwolił mu notować.
Wiesławowi K. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Swoje wyjaśnienia dokończy na rozprawie
w kwietniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza