Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mają dostępu do bieżącej wody. Dowożona jest w beczce (wideo)

Zbigniew Marecki
Emilia i Marek Kunowie przy beczce z wodą, którą na miejsce przywozi SPN.
Emilia i Marek Kunowie przy beczce z wodą, którą na miejsce przywozi SPN. Zbigniew Marecki
Od sześciu lat mieszkańcy nie mają dostępu do bieżącej wody. Korzystają tylko z tej, która jest im dowożona w beczce. Raz albo dwa razy w tygodniu.

- Pojedźcie do Karłowa. Tam ludzie żyją jak w rezerwacie. Może nawet Indianie mieli lepiej, bo to wstyd, aby ludziom dowożono wodę w beczce przypominającej tę do transportu ścieków z szamba - zaalarmowali nas mieszkańcy gminy Smołdzino.

Pojechaliśmy na miejsce, choć nie było łatwo, bo przy drodze prowadzącej ze Smołdzina do Kluk nie ma żadnej tablicy informującej o tym, gdzie jest położone Karłowo.

- Trzeba skręcić przy przystanku. Tam, gdzie stoją skrzynki na listy - podpowiadali spotkani po drodze ludzie.

Do Karłowa dojeżdża się brzozową aleją, ale droga jest polna, pełna wertepów. To nie jest wieś, ale osada. Mieszkają tam dwie rodziny. W sumie dziesięć osób. Ich mieszkania znajdują się w budynkach należących do Słowińskiego Parku Narodowego. Nie są w najlepszym stanie. Najnowsze wydają się anteny telewizji kablowej, które też trochę zardzewiały. W oczy rzuca się stojąca przy wjeździe zielona przyczepa z logo SPN ze znajdującą się na niej dużą, podłużną beczką, z kranikiem i wąskim, zielonym wężykiem.

Beczka jako krowa karmicielka

- To nasza krowa karmicielka - śmieją się mieszkańcy Karłowa, choć sami częściej mówią, że mieszkają w Smołdzinie - leśniczówce. Tyle że leśniczówkę już daw­no zlikwidowano.

Na miejscu spotykam tylko trzy osoby: małżeństwo Emilii i Marka Kunów oraz Jerzego Szematowicza. Mieszkają tam już ponad dwadzieścia lat. Pan Marek od dzieciństwa. Jego żona 22 lata, a pan Jerzy już przeszło 27 lat. - Sprowadziłem się tu dla dzieci, bo miały blisko na autobus do szkoły - wyjaśnia.
Rzeczywiście w tej chwili mają wodę pitną tylko z tej beczki. Kiedyś, przeszło sześć lat temu, było inaczej. Wtedy działała studnia głębinowa. Niestety, z roku na rok coraz bardziej wysychała, aż w końcu wody w niej zabrakło.

- Pewnie woda pod ziemią zmieniła bieg - domyśla się pan Szematowicz.

Hydrofor w studni poniemieckiej

Dziś już nie ma śladu po studni głębinowej, bo została zasypana. W podwórku znajduje się jednak druga studnia - poniemiecka.

Do niej podłączono hydrofor, gdy zasypano studnię głębinową. Dzięki niemu mieszkańcy osady mają wodę w kranach.

- Ona jednak nie nadaje się do picia. Jest żółta i pełna różnych zawiesin. Czasem myjemy w niej ręce albo używamy do mycia, ale do pra­nia się nie nadaje. Dlatego do prana przynoszę wodę z beczki i wlewam ją do automatu. Nawet da się wyprać, choć trzeba uważać, aby w porę dolać wody - tłumaczy pani Kuna.

Mieszkańcy osady o wodzie mówią niechętnie. Trochę się boją, że jak sprawa zostanie nagłośniona, to mogą stracić nawet to, co mają.

- Czy staraliście się o zmianę tej sytuacji? - pytam - No tak. Jeszcze jak żył mój ojciec, który zmarł w październiku 2013 roku, wielokrotnie występowaliśmy z prośbą o pomoc. Niestety, dyrekcja w SPN się zmieniała, a świeżej wody jak nie było, tak nie ma - mówi pan Marek.

- A czy nie moglibyście zbudować własnej studni? - drążę temat. - Nie stać nas na to. Za ma­ło zarabiamy. SPN mógł­by nową studnię wykopać. Można by tu też podciągnąć wodociąg. Ze Smołdzina przez łąki trzeba by poprowadzić z kilometr rury - uwa­ża pan Szematowicz.

Jednak na razie muszą się zadowolić tą bezpłatną wo­dą, którą dowozi w beczce SPN. Zimą, gdy panują mro­zy, trzymają wodę w domu, w 25-litrowych baniakach z plastiku, aby nie zamarzła. Latem cały czas mają wodę z beczki. Gdy jest gorąca, prawie się w niej gotuje i przypomina szlam.

- Nawet po zagotowaniu jest wtedy nieprzyjemna. Wielu ludzi by takiej herbaty nie wypiło - uważa pani Ewelina. Jej najstarsza córka nie chciała tak żyć, więc już kilka lat temu wyniosła się do Warszawy.

Młodsze dzieci

- syn i córka - pewnie pójdą w jej ślady. U pana Szematowicza już tylko zostało dwóch synów. Inni też znaleźli przyjemniejsze miejsce do życia. - Nawet wnuczka, dla której przygotowałem plac zabaw, nie lubi naszej wody - zdradza.

Klincz trwa od lat

O problemach mieszkańców Karłowa rozmawiałem z Markiem Sobockim, zastępcą dyrektora SPN.Według niego sprawa wody i ścieków to przede wszystkim zadanie gminy.

- Jeśli gmina doprowadzi do tej miejscowości wodociąg, to my wykonamy przyłącze. Niestety, na razie taka inwestycja nie jest planowana - wyjaśnia.

Pytam więc o wykopanie nowej studni głębinowej. Tego przedsięwzięcia SPN nie zrealizuje, bo woda w okolicy Karłowa nie nadaje się do użytku.

Tak więc wszystko wskazuje na to, że nadal woda z beczki będzie dostarczana do osady Karłowo.

- Nie jest nam z tym wygodnie, ale innego rozwią-zania nie ma - mówi dyrektor Sobocki.
Złudzeń też nie pozosta­wia Małgorzata Żebrowska, wicewójt gminy Smołdzino. Przypomina, że sytuacja finansowa gminy nie jest łatwa.

- Nie stać nas teraz na zrobienie wodociągu za własne pieniądze - tłumaczy.

Nawet nie liczyła, ile trze­ba by wydać na ten cel. Samorząd jednak całkowicie nie przekreśla pomysłu budowy wodociągu do Karło­wa, ale tylko wtedy, jeśli pozyska pieniądze na ten cel ze środków nowej perspektywy unijnej. A to będzie możliwe dopiero raczej w nowej kadencji, czyli najwcześniej w 2015 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza