Wątpliwości co do istoty propozycji ratusza wobec działaczy PO nie ma mecenas Anna Bogucka-Skowrońska, radna Platformy. W piątek powiedziała nam:
- Moim zdaniem to typowa korupcja. Czyli wywieranie wpływu na działanie funkcjonariusza publicznego, jakimi są radni, poprzez obietnice konkretnych korzyści materialnych, ale i osobistych.
Zobacz także: Stanowiska w urzędzie za poparcie dla akwaparku (wideo)
Przypomnijmy, władze miasta w zamian za poparcie uchwały o wydaniu dodatkowych 17 milionów złotych z budżetu na akwapark zaoferowały słupskiej Platformie Obywatelskiej stanowiska w urzędzie.
Chodziło o pełnomocników ds. ringu i akwaparku, które działacze PO mogliby objąć bezkonkursowo. W grę wchodził też wakat wicedyrektora wydziału oświaty, kultury i sportu, na który właśnie trwa nabór, choć, jak zaznacza w rozmowie z nami po wydaniu się sprawy wiceprezydent słupska Andrzej Kaczmarczyk, w tym wypadku wskazywano jedynie na możliwości objęcia stanowiska, bo trwa na nie konkurs. Propozycja padła na zamkniętym spotkaniu w poniedziałek, 24 marca, ale o fakcie działacze PO poinformowali dopiero po dziesięciu dniach. W międzyczasie doszło do kilku ważnych dla miasta wydarzeń. Mowa tu nie tylko o sesji rady, na której po raz siódmy radni nie zgodzili się na dodatkowe
pieniądze na akwapark, ale i o serię oświadczeń tak po stronie PO, jak i prezydenta Macieja Kobylińskiego. Platforma postulowała, aby pieniądze z unijnej dotacji przeznaczyć na inne projekty, a prezydent ripostował, że park wodny nie został dokończony, a dotacja nie została jeszcze wykorzystana.
Dlaczego w tak gorącym okresie o propozycji stanowisk za poparcie PO poinformowała tak późno? Nie zrobiono tego na specjalnej konferencji, jak ma to zwyczajowo miejsce, ale niejako przypadkiem. Z taką informacją do mediów wyszedł Marcin Dadel, młody szef miejskich struktur PO, a nie poseł Zbigniew Konwiński.
- Trudno to uzasadnić - przyznaje w rozmowie z nami Beata Chrzanowska, przewodnicząca klubu rad-
nych PO w radzie miejskiej. - Propozycje analizowaliśmy od strony prawnej. Sprawdzaliśmy, czy miała
charakter korupcyjny - mówi poseł Zbigniew Konwiński. Niektórzy działacze nie ukrywają, że klub informację o propozycji z ratusza ogłosił za późno, że powinien był to zrobić od razu. Najlepiej
jeszcze przed marcową sesją. Inni wskazują, że zwłoka w podejmowaniu decyzji nie wynikała z prawnych dociekań, bo sondowano, kto mógłby objąć zaproponowane przez urząd stanowiska.
Kandydata na zastępcę dyrektora wydziału szukać miała radna Beata Chrzanowska. - Nie szukałam, ale rozpowszechniałam informację, że jest taki konkurs - precyzuje Chrzanowska. - Jak ja mogłam szukać, kiedy na obsadę tego stanowiska PO nie ma wpływu. Byłam zainteresowana, kto będzie
startował na wiceszefa wydziału, który mnie interesuje zawodowo, bo pracuję w oświacie.
- Przecież na samym spotkaniu z urzędnikami powiedziałem wyraźnie, że nie jesteśmy zainteresowani
wikłaniem się w takie sprawy - odcina się Zbigniew Konwiński. - W ten sam dzień poinformowałem o tym jeszcze kilkadziesiąt osób na zebraniu koła PO. Jednoznacznie ten wariant został wykluczony. Absolutnie nie było tak, że zastanawialiśmy się, czy te stanowiska przyjąć - zapewnia.
Jak się dowiedzieliśmy, CBA o sprawie propozycji prezydenta wobec działaczy Platformy, miało informację wcześniej niż publicznie ogłoszono. Zrobił to jeden z działaczy słupskiej PO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?