Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się tworzył akwakłopot

Bogumiła Rzeczkowska
Przed sądem zeznawał m.in. Henryk Jarosiewicz, dyrektor SOSiR-u.
Przed sądem zeznawał m.in. Henryk Jarosiewicz, dyrektor SOSiR-u. Łukasz Capar
Na piątkowej rozprawie w sprawie akwaparku sąd ustalał, dlaczego wymieniono część ekipy projektantów dopiero po wydaniu pozwolenia na budowę. Wśród inżynierów byli figuranci wystawieni do przetargu.

Kolejna rozprawa w sprawie nieprawidłowości przy projektowaniu i wydaniu pozwolenia na budowę parku wodnego pokazała, że proces rzuci światło na wiele spraw związanych z realizacją tej inwestycji.

Na sali zabrakło architekta Sławomira G. spod Warszawy, oskarżonego o posłużenie się sfałszowanym i wadliwym projektem budowlanym do uzyskania pozwolenia na budowę. Na ławie oskarżonych zasiadły trzy urzędniczki z wydziału administracji budowlanej słupskiego ratusza, które odpowiadają za niedopełnienie obowiązków służbowych przy wydawaniu tej decyzji. Dodajmy, że prokuratura okręgowa nie ustaliła, kto podrobił podpisy dziewięciu projektantów. Ich nazwiska, sfałszowane podpisy i oświadczenia o dorobku zawodowym wykonawca zamieścił w ofercie.

Inżynierów wystawiono do przetargu, bo mieli oni uprawnienia i wymagane doświadczenie w projektowaniu basenów.

Grażyna K., wówczas szefowa wydziału budownictwa, złożyła w piątek szczegółowe wyjaśnienia, analizując projekt budowlany. Odniosła się w nich do wszystkich zarzutów aktu oskarżenia na temat wydania pozwolenia na budowę 21 kwietnia 2011 roku na podstawie wadliwego projektu.

Wyjaśniła, że wydział wszystkie uwagi przekazywał Michałowi W., wówczas pełnomocnikowi prezydenta ds. inwestycji strategicznych, w tym parku wodnego. Na dowód tego przekazała sądowi wydruki z poczty elektronicznej. Informacje o uchybieniach w projekcie budowlanym wysyłano z wydziału do pełnomocnika przed wydaniem pozwolenia na budowę. Sędzia Jarosław Turczyn zdecydował się dołączyć do akt także protokół z narady u prezydenta, która odbyła na trzy dni przed wydaniem pozwolenia. Zobowiązano na niej przedstawiciela wykonawcy do uzupełnienia braków. Wtedy nikt w wydziale nie wiedział, że także podpisy są podrobione.

Jednak już na początku marca 2011 roku doszło do dziwnej sytuacji, o której powiedział świadek Henryk Jarosiewicz, dyrektor SOSiR-u, odpowiedzialny za inwestycję. Chodziło o zmianę ekipy projektantów na wniosek wykonawcy.

- Nad inwestycją miał czuwać inżynier kontraktu, bo taka była jego rola, a ze strony ratusza pełnomocnik prezydenta Michał W. - zeznawał dyrektor. - W marcu 2011 roku przed wydaniem pozwolenia na budowę wykonawca przedstawił nowy skład projektantów. Zmiana polegała na zastąpieniu części zespołu, a nie poszerzeniu składu. Jednak nie zatwierdził go inżynier kontraktu. Na jednej z narad Michał W. zabrał głos, twierdząc, że na tym etapie trudno wprowadzać nowych projektantów, więc w pozwoleniu na budowę występuje pierwotny zespół (część z tych osób nie brała udziału w projektowaniu - red.).

Tymczasem tuż po wydaniu pozwolenia nastąpiły zmiany.

- Wniosek o zmianę projektantów na pewno został zatwierdzony dzień po wydaniu pozwolenia na budowę - przypominał sobie dyrektor. Na pytanie, co by było, gdyby nie było zgody na zmianę projektantów, dyrektor nie odpowiedział. - Te osoby wymienione w umowie miasta z wykonawcą musiały występować w roli projektantów. Gdyby nazwiska nie zgadzały się z tymi w projekcie budowlanym, to wykonawca nie miałby prawa złożyć wniosku o pozwolenie na budowę. Najprawdopodobniej żądalibyśmy wtedy zwrotu dokumentacji - wyjaśnił dyrektor Jarosiewicz i dodał: - Pani dyrektor Grażyna K. dostała polecenie od prezydenta Macieja Kobyliń­skiego, aby tę inwestycję traktować jako priorytetową w mieście.

Zaznaczył, że inżynier kontraktu miał obowiązek sprawdzenia projektantów pod względem uprawnień. Na sprawie zeznawał też Grzegorz J., który w SOSiR-ze zajmował się inwestycjami.

- Inżynier kontraktu powinien dokonać sprawdzenia personaliów projektantów z umowy i projektu - zeznał. Na pytanie, czy przed 11 kwietnia, czyli dniem złożenia wniosku o pozwolenie na budowę, projekt był fizycznie u inżyniera kontraktu, oznajmił: - Był dwa tygodnie wcześniej, ale został zwrócony z uwagami. Przywieziono go 11 kwietnia.

- Czy ktoś sprawdził, czy zalecenia zostały wykonane? - pytał obrońca Grażyny K.

- 11 kwietnia Zdzisław W., przedstawiciel inżyniera kontraktu, ogólnikowo obejrzał projekt na sali w ratuszu - zeznał świadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza