Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głośna sprawa słupskiego schroniska. Sąd uniewinnił weterynarza, skazał opiekuna zwierząt

Bogumiła Rzeczkowska
Oskarżeni odpowiadali za złamanie przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Nie przyznali się do zarzutów.
Oskarżeni odpowiadali za złamanie przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Nie przyznali się do zarzutów. Zdjęcie poglądowe
Słupski sąd rejonowy wydał wyrok w głośnej sprawie słupskiego schroniska dla zwierząt. Uniewinnił weterynarza. Skazał opiekuna zwierząt.

Po dwóch latach procesu słupski sąd rejonowy zakończył sprawę uśmiercania i znęcania się nad zwierzętami w słupskim schronisku dla zwierząt. Na sali sądowej pojawiło się wielu świadków, wypowiadali się biegli i nie zabrakło emocji.

Oskarżeni odpowiadali za złamanie przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Nie przyznali się do zarzutów. Oskarżenia dotyczyły czasu, gdy schronisko podlegało miastu.

Prowadząca rozprawę sędzia Małgorzata Myczka-Banach uznała, że oskarżony lekarz weterynarii 42-letni Patryk R. nie jest winny zarzucanych mu czynów. Nie potwierdziły się prokuratorskie zarzuty, obciążające lekarza o bezpodstawne usypianie zwierząt. Weterynarz został uniewinniony od tego, że od 2 listopada 2006 roku do 30 maja 2009 roku uśmiercił z naruszeniem przepisów ustawy aż 68 psów.

Śledztwo jednak wykazało, że w schronisku doszło do przypadków eutanazji zwierząt bez próby ich leczenia czy przeciwdziałania agresji. Niektóre zwierzęta były usypiane w dniu lub po kilku dniach od przyjęcia do schroniska. Psy uznawano za agresywne, schorowane i zniedołężniałe ze starości, choć nie wynikało to z dokumentacji. W karcie ewidencyjnej nie odnotowano wcześniej takich zagrożeń. Usypiano je niezależnie od wieku - 14-latki i małe roczne psiaki. "Po pogryzieniu agresywny", "grzybica", "uszkodzenie gałki ocznej". Jeden ze słynnych już wpisów brzmiał: "Zagryzuje każdego psa, który jest do niego dołożony", co raczej nie wskazywało na autorstwo lekarza weterynarii. W wielu innych przypadkach w ogóle nie odnotowano przyczyn eutanazji.

- W tej sprawie nie zgromadzono żadnych dowodów, które wskazywałyby na sprawstwo doktora R. - mówi Krystian Kasperski, obrońca lekarza. - Nie ma dowodów, że uśpienie było bezpodstawne, ani nie ma dowodów, że zrobił to Patryk R.

Taki wyrok wskazuje na to, że ława oskarżonych była za krótka, bo w schronisku w tamtym czasie pracowały osoby, które miały dostęp do leków.

Proces jednak odsłonił gorzką prawdę o tego rodzaju placówkach.
- Sprawa, która wyszła z prokuratury z aktem oskarżenia, nie objęła specyfiki schroniska - warunków tam panujących, przepełnienia, a w szczególności finansów - mówi obrońca Patryka R.

- Przy ponadpółmilionowym budżecie na leczenie zwierząt przeznaczano około szesnastu tysięcy złotych rocznie.

Sąd jednak znalazł dowody znęcania się nad zwierzętami. Uznał, że 60-letni Jan K., opiekun-pielęgniarz od grudnia 2007 roku do marca 2009 roku zadawał im ból i cierpienie. Kopał je, polewał zimną wodą pod ciśnieniem z węża do sprzątania boksów, złośliwie straszył głośnymi krzykami. Za to oskarżony dostał dwanaście miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem pracy na cele społecznie użyteczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Jan K. ma też zapłacić tysiąc złotych nawiązki na rzecz Fundacji dla Zwierząt Animalia w Poznaniu.

Słupska prokuratura rejonowa wszczęła śledztwo z urzędu po artykułach prasowych, dotyczących zagryzania się psów.

Później zawiadomienia wpłynęły od Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Fundacji dla Ratowania Zwierząt Bezdomnych Emir i Renaty Cieślik, wówczas pracownika schroniska, dzisiaj szefowej Straży Ochrony Zwierząt, a także posłanki Jolanty Szczypińskiej i prezydenta Słupska.
Jednak wiele wątków umorzono.

Zdaniem śledczych, nie można było oskarżyć o niedopełnienie obowiązków Jerzego Sz., który dwa i pół roku kierował placówką, ponieważ w rozumieniu kodeksu karnego nie był funkcjonariuszem publicznym. Został w sprawie świadkiem.

Tymczasem oskarżycielka posiłkowa Krystyna Sroczyńska, szefowa fundacji Emir, wielokrotnie zwracała uwagę na fakt, że kierownik o wszystkim wiedział.

- Nasza fundacja złożyła zawiadomienie, które dotyczyło także Jerzego Sz., który przede wszystkim powinien się znaleźć na ławie oskarżonych, ponieważ zrobił ze schroniska miejsce kaźni - powiedziała na jednej z rozpraw szefowa fundacji.

- Jednak uprzedzał mnie, że ma wejścia na mieście. Pozostanie więc bezkarny i będzie go obciążać jego własne sumienie.

W zeznaniach Krystyna Sroczyńska opisała gehennę zwierząt. Mówiła o tym, że psy chorują, zagryzają się z głodu, o sposobach uśmiercania zwierząt z powodu rzekomych chorób.

Wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza