Zginęły w nim cztery osoby, wśród których było maleńkie dziecko.
Do tragedii doszło w lipcu 2009 roku na drodze z Dębiny do Bałamątka. 52-letnia dzisiaj mieszkanka Zielonej Góry Jolanta S. kierowała kabrioletem peugeot 307. Auto spadło na pobocze. Kierująca, wracając na jezdnię, nagle wjechała na lewy pas i samochód zderzył się z prawidłowo jadącym oplem corsą.
W tym aucie nie prze żył nikt - 63-letni kierowca Kazimierz O., jego 30-letnia córka Magdalena i roczna wnuczka Onell. Także 45-letni Waldemar S., znajomy rodziny.
Czytaj również: Wciąż nie ma prawomocnego wyroku w sprawie wypadku w Dębinie
Jolanta S. odpowiada za nieumyślne spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego. Proces przed słupskim sądem rejonowym wykazał, że oskarżona popełniła błąd, wracając z pobocza na jezdnię. Gdyby jechała nim dalej, nie doszłoby do tragedii.
W marcu ubiegłego roku sąd skazał ją nieprawomocnym wyrokiem na cztery lata bezwzględnego więzienia, sześć lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz 100 tysięcy nawiązki dla osieroconej dziewczynki, która w wypadku straciła mamę.
Pierwsza rozprawa apelacyjna odbyła się w październiku ubiegłego roku. Jednak słupski sąd okręgowy wznowił proces i postanowił przeprowadzić jeszcze jeden dowód z opinii biegłej Doroty Pieśniak z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Chodziło o to, by zbadać, za jaki rozmiar skutku odpowiada oskarżona. Sąd zapytał biegłą o to, czy obrażenia pasażerów opla byłyby inne, a jeśli tak, to jakie, w przypadku, gdyby wszyscy mieli zapięte pasy bezpieczeństwa. Czy wówczas byłaby szansa na przeżycie ofiar, które zginęły. Zdaniem sądu okręgowego należało to wnikliwie zbadać, tym bardziej że oskarżonej zarzucono nieumyślne naruszenie zasad ruchu drogowego
Na pytanie o pasy bezpieczeństwa, dzisiaj już jest odpowiedź. Kilka dni temu odbyła się kolejna rozprawa apelacyjna. Sędzia Dariusz Dumanowski przedstawił wnioski z opinii. Kierowca nie miał zapiętych pasów. Pasażer - mimo zapiętych pasów, doznał takich obrażeń, że zmarł. Stąd można wysnuć wniosek, że kierowca w pasach też by nie przeżył.
Jadąca z tyłu matka nie miała zapiętych pasów. Dziecko było przypięte, ale nie wiadomo, czy fotelik był przymocowany do siedzenia. Ta opinia nie zadowoliła obrońców oskarżonej, którzy domagali się uchylenia wyroku i cofnięcia sprawy do ponownego rozpoznania.
- Biegła z zakresu medycyny sądowej powinna posiłkować się opinią biegłego z zakresu wypadków drogowych - mówiła adwokat Aleksandra Kwietniowska, wskazując, że nie obliczono siły działającej na ciało.
- Biegły nie może policzyć sił bez przeprowadzenia rekonstrukcji wypadku - dodał adwokat Jakub Wende.
Z kolei pełnomocnik rodziny ofiar twierdził, że opinia jest wystarczająca i przydatna dla sprawy.
- Należy ją czytać łącznie z uszkodzeniami samochodów - dowodził mecenas Krzysztof Szymański. - Sąd zapytał biegłą, jakie byłyby skutki, gdyby pasy były zapięte. W tym zakresie biegła udzieliła absolutnie kategorycznej odpowiedzi w odniesieniu do dwóch osób.
Prokurator Anna Janas stwierdziła, że opinia pozwala na ocenę winy oskarżonej. Na to mecenas Wende replikował:
- Pani doktor opiniowała nie w swojej dziedzinie! Wyszła poza ramy swojej wiedzy - zarzucał obrońca. - Nie możemy opierać wyroku na hipotezach, bo nasza klientka musi z tym żyć. Zginęło dziecko!
Na środę (23 kwietnia) sąd wyznaczył ogłoszenie wyroku. Dowiemy się, czy będzie drugi proces przed sądem rejonowym, jak chcą obrońcy oskarżonej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?