Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanie uratowali dwójkę dzieci w Holandii (szczegóły)

Aleksander Radomski
Martine Boerkamp/Omrrop Wast
Holenderskie media nazywają ich bohaterami. Marcin i Michał Tarnogrodzcy ze Słupska uratowali w Hadze w wielkanocny poniedziałek dwójkę dzieci skaczących z płonącego mieszkania.

Jedenaście osób zostało rannych w pożarze kamienicy w Morgenstond - dzielnicy holenderskiej Hagi. Sześć z nich z obrażeniami wciąż przebywa w szpitalu. Ofiar mogłoby być więcej, gdyby nie Polacy, który rzucili się na ratunek do płonącego budynku. Chodzi o dwójkę słupszczan, braci Michała i Marcina Tarnogrodzkich, których holenderskie media okrzyknęły bohaterami.

- Usłyszeliśmy krzyki - relacjonuje w rozmowie z "Głosem" Marcin Tarnogrodzki, który do pracy do Holandii wyjeżdża od kilku lat. - Podbiegliśmy do okna i zobaczyliśmy, jak w kamienicy naprzeciwko płonie. Na parapecie okna jednego z mieszkań na trzecim, ostatnim piętrze stała dziewczynka i chłopczyk.
Bracia pobiegli pomóc. Michał wspiął się na drzewo, które rosło obok płonącej kamienicy.

- Udało mu się wdrapać na wysokość drugiego piętra i zaczął krzyczeć do dzieci, żeby skakały. Najpierw skoczyła 12-letnia dziewczynka. Zahaczyła o drzewo, odbiła się i poleciała na dół. Przeleciała mi przez ręce. Chwilę po niej zeskoczył młodszy, kilkuletni brat. Michał chwycił go w ostatnim momencie za spodnie - mówi Marcin.

- Michał złapał w powietrzu chłopczyka jakby był Spidermenem - tak o tym, co widział, mówił świadek całego zdarzenia, na którego powołała się holenderska gazeta "AD". To jednocześnie tytuł dużego tekstu poświę-conego dokonaniom dwójki słupszczan.

Zobacz materiał video z holenderskiego portalu www.omroepwest.nl: Słupszczanie uratowali dwójkę dzieci

O Michale i Marcinie napisał też holenderski portal www.ad.nl: Michał złapał to dziecko jak jakiś spiderman

Marcin i Michał są skromni. Nie czują się bohaterami. Podkreślają, że to, co się stało, to był zwyczajnie cud. W końcu pięć sekund po tym jak chłopczyk skoczył nastąpił wybuch i wszystko mogło się bardzo źle skończyć. Na dodatek pomagali przecież przed przyjazdem straży pożarnej i służb ratunkowych. Dzień później zwyczajnie poszli do pracy przy zbiorze ogórków. Kiedy ich szef z gazet dowiedział się, czego dokonali kilka godzin wcześniej, i że noc spędzili w szpitalu, bo nawdychali się dymu, wysłał ich do domu. Choć to już pięć dni od pożaru Marcin i Michał wciąż myślą o tym, co się stało.

- Może gdyby więcej osób zaangażowało się w pomoc, zamiast stać i się przyglądać, to udałoby się złapać tę dziewczynkę. Może odniosłaby mniej obrażeń - zastanawia się Marcin i dodaje, że dopiero później dowiedzieli się, że ratowali dzieci kolumbijskich emigrantów, których druga córka wcześniej uciekła z płonącego mieszkania przez balkon. Dzieci po pożarze są w dobrym stanie, ale rodzice ucierpieli i są utrzymywani przez lekarzy w stanie śpiączki farmakologicznej.

Jak podaje polski portal w Holandii niedziela.nl, w akcji brał też udział jeszcze jeden Polak. Tamtejsze media nie piszą jednak, jak się nazywa, i skąd dokładnie pochodzi. Informują za to, że gołymi pięściami wybił szybę w drzwiach wejściowych do klatki schodowej, aby umożliwić ucieczkę pozostałym mieszkańcom kamienicy. Później wbiegł do środka, a za nim ruszyli bracia ze Słupska, którzy uratowane chwilę wcześniej dzieci pozostawili pod opieką innych osób. Na klatce schodowej trafili m.in. na poparzonych rodziców.

Początkowo o tym, co zrobili, nie chcieli rozmawiać z holenderskimi mediami. Ucinali, że zrobili, co trzeba. Zgodzili się dopiero, kiedy jedna z dziennikarek telewizyjnych powiedziała, że to może zmienić wśród Holendrów zdanie o Polakach. Niewykluczone, że dzięki ich odwadze obraz polskiego emigranta zmieni się na lepsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza