Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściciel rozbitego śmigłowca: - Lecieliśmy i nagle stanęły silniki

Zbigniew Marecki
Rozbity śmigłowiec we wsi Czysta
Rozbity śmigłowiec we wsi Czysta KP
W czasie lotu za sterami śmigłowca siedział Amerykanin, który przez 35 lat był instruktorem nauki latania na takich maszynach. Wszystkie uprawnienia miał ważne.

Tam nie było żadnej lipy - powiedział nam Jan Gralak właściciel śmigłowca, który w czwartek rozbił się we wsi Czysta w gminie Smołdzino.

Czytaj również: W miejscowości Czysta k. Smołdzina rozbił się helikopter. Na pokładzie była dwójka dzieci (zdjęcia, wideo)

Z panem Janem rozmawialiśmy telefonicznie po tym, jak w piątek wyszedł ze słupskiego szpitala.

- Nie czuję się jeszcze najlepiej. Chyba najbardziej oberwałem, gdy spadliśmy na ziemię - powiedział nam w czasie rozmowy.

Jednocześnie zdradził, że to był pierwszy lot śmigłowcem po zimie. Jego celem było przeprowadzenie maszyny z zimowego hangaru w Rosnowie na przydomowe lądowisko w Witkowie.

Przeczytaj również: Rozbity śmigłowiec należał do rolnika z Witkowa (wideo)

- Zanim wystartowaliśmy, całą maszynę sprawdziliśmy. Wszystko wydawało się sprawne. Jednak w czasie lotu nagle silniki stanęły. Nie wiem, co się stało. Będzie to sprawdzać specjalna komisja - mówi pan Gralak.

Z jego relacji wynika, że w czasie feralnego lotu w kabinie śmigłowca siedziało 5 osób: pilot, właściciel i trzech chłopców, w tym dwóch wnuków pana Jana. Personaliów trzeciego chłopca nie chciał zdradzić.

Powiedział nam także, że on jeszcze nie posiada uprawnień do pilotowania śmigłowca. Dopiero jest w trakcie kursu. Zdradził także, że maszyna była ubezpieczona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza