Tam nie było żadnej lipy - powiedział nam Jan Gralak właściciel śmigłowca, który w czwartek rozbił się we wsi Czysta w gminie Smołdzino.
Czytaj również: W miejscowości Czysta k. Smołdzina rozbił się helikopter. Na pokładzie była dwójka dzieci (zdjęcia, wideo)
Z panem Janem rozmawialiśmy telefonicznie po tym, jak w piątek wyszedł ze słupskiego szpitala.
- Nie czuję się jeszcze najlepiej. Chyba najbardziej oberwałem, gdy spadliśmy na ziemię - powiedział nam w czasie rozmowy.
Jednocześnie zdradził, że to był pierwszy lot śmigłowcem po zimie. Jego celem było przeprowadzenie maszyny z zimowego hangaru w Rosnowie na przydomowe lądowisko w Witkowie.
Przeczytaj również: Rozbity śmigłowiec należał do rolnika z Witkowa (wideo)
- Zanim wystartowaliśmy, całą maszynę sprawdziliśmy. Wszystko wydawało się sprawne. Jednak w czasie lotu nagle silniki stanęły. Nie wiem, co się stało. Będzie to sprawdzać specjalna komisja - mówi pan Gralak.
Z jego relacji wynika, że w czasie feralnego lotu w kabinie śmigłowca siedziało 5 osób: pilot, właściciel i trzech chłopców, w tym dwóch wnuków pana Jana. Personaliów trzeciego chłopca nie chciał zdradzić.
Powiedział nam także, że on jeszcze nie posiada uprawnień do pilotowania śmigłowca. Dopiero jest w trakcie kursu. Zdradził także, że maszyna była ubezpieczona.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?