Mężczyzna w sile wieku pojawił się w przychodni POZ przy ul. Szafranka w Słupsku po raz pierwszy we wtorkowy poranek. Wtedy jeszcze lekarki, której szukał, nie było. Zaczynała dyżur po południu. Wtedy wrócił.
- Z naszych ustaleń wynika, że około 12.30, gdy lekarka weszła do gabinetu, około 40-letni mężczyzna wyszedł zza parawanu i uderzył ją pięścią w twarz - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji.
Zobacz także: Mieszkaniec gminy Kobylnica chciał wyrzucić teściową z domu, a trafił do izby wytrzeźwień
W trakcie napaści w sąsiednim gabinecie był drugi lekarz, który przyjmował pacjentów. - Nagle usłyszałem krzyk. Potem kolejny. Wyszedłem z gabinetu, zobaczyłem krew na posadzce i mężczyznę, który szybko opuszczał przychodnię - opowiada Mariusz Król, lekarz rodzinny z przychodni przy ul. Szafranka. - To był taki duży bysior w czerwonych spodenkach i koszulce. Poszedłem za nim, dzwoniąc od razu na policję. Miałem go na odległość wzroku. Radiowozy przyjechały szybko. Wskazałem policjantom tego faceta i wróciłem do pracy. Ranna lekarka natomiast trafiła do szpitala ze złamaniem nosa.
- O co dokładnie chodziło temu facetowi, nie wiem - mówi doktor Król. - Wcześniej wykrzykiwał "ja tej k... pokażę". Chodziło chyba o jakieś leki, które pani doktor wypisała jego matce. Na recepcie było jedno opakowanie, a miały być dwa.
Policjanci twierdzą, że już prowadzą postępowanie w tej sprawie, choć mężczyzny nie zatrzymali. - Przyjęliśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Ustaliliśmy, kim jest napastnik i prawdopodobnie w czwartek będzie przesłuchiwany - mówi Robert Czerwiński.
- Mężczyźnie może grozić do pięciu lat więzienia. To nie był pierwszy przypadek ataku na lekarza w Słupsku. Trzy lata temu mąż pacjentki napadł i dotkliwie okaleczył ginekologa Rafała I. Lekarz był w stanie krytycznym. Przeszedł dwie ratujące życie operacje. Na szczęście wrócił do zdrowia i do zawodu. Jego napastnikowi postawiono zarzut usiłowania zabójstwa, sąd skazał go na12 lat więzienia.
- Mnie też nie raz zdarzały się niebezpieczne sytuacje - dodaje Mariusz Król.
- Ostatnio do gabinetu wszedł naćpany facet ze śrubokrętem w ręku i powiedział, że albo mu wypiszę relanium, albo mnie zakatrupi. Na szczęście miał spowolnione reakcje, wybiegłem na korytarz, zamknąłem na klucz drzwi do gabinetu i zadzwoniłem po policję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?