Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bożena Batycka: Sukces to pomysł na siebie

Monika Zacharzewska
Na zdjęciu Bożena Batycka, która była gościem słupskich Dni Funduszy Unijnych.
Na zdjęciu Bożena Batycka, która była gościem słupskich Dni Funduszy Unijnych. Łukasz Capar
Bożena Batycka - ikona stylu i sukcesu. Była gościem słupskich Dni Funduszy Unijnych. Opowiadała o entuzjazmie do pracy, polach rzepaku po drodze do fabryki i jodze. I że na wszystko jest czas.

- W biznesie nie ma granicy wieku. Ja zaczęłam pracować gdy miałam prawie 40 lat - zdradza Bożena Batycka, właścicielka marki Batycki, najstarszej w Polsce firmy produkującej galanterię skórzaną.

Po studiach - ekonomia ze specjalizacją handel zagraniczny - pani Bożena szybko wyszła za mąż i urodziła dzieci. - Byłam radosną mamą, prowadziłam dom, piekłam, gotowałam i każdą sekundą tego czasu bardzo się cieszyłam.

Jednak po 15-16 latach takiego życia zaczęła odczuwać, że to, co zrobiła w domu już wystarczy. Dzieci już nie potrzebowały mamy, która trzyma je za rączkę, przyszedł czas żeby pozwolić im samym rozwinąć skrzydła. - Był rok 1989. Nasza krajowa gospodarka się uwolniła i system polityczny się zmienił. Zmieniało się także coś we mnie - wspomina. - Postanowiłam określić swoją wartość, zobaczyć kim jestem, na co mnie stać. Zaczęłam marzyć o biznesie, szukać kontaktów, kręcić się, by znaleźć pomysł na siebie. Pamiętam do dziś, że posiadałam ogromny entuzjazm i siłę. Byłam potwornie zdeterminowana, by zmienić swoje życie - opowiada kobieta.
Zdradziła skąd w niej taka wola działania: - I mój tata, i mój teść pochodzą z Kresów. Uosabiali ludzi z ogromną siłą twórczą, którzy mówili: ja potrafię, ja to zrobię. Tata w PRL-u prowadził prężne interesy - mówiła. - Zaś od teś­ciów, którzy w latach 40. zaczęli firmę Batycki nauczyłam się pracowitości, sumienności i przykładnego życia.

Co zrobiła najpierw? - Zmieniłam strój ze swobodnego na biznesowy i uznałam, że chcę się przyłączyć do biznesu mojego męża. Jednak nie chciałam pracować razem z nim. Otworzyłam więc sklep z torebkami skórzanymi, w którym były wyroby mojego męża. To był taki mój sposób na niezależność - opowiada.

Wspomina, że jej mąż z teściami prowadził wtedy zakład rzemieślniczy z wyrobami skórzanymi, ale nie był to łatwy dla nich czas. Gro takich firm znikało z rynku przez zalew różnorakich,
tańszych towarów z importu.

- Szczęśliwie się złożyło, że ja się w tym miejscu i czasie znalazłam z moimi marzeniami bez granic - wspomina kobieta. - Weszłam w nowy etap życia, z zachwytem i ogromnym pokładałem sił. I udało się osiągnąć jakiś sukces. Praca tak mnie pochłonęła, że nie dostrzegłam ani jej ciężaru, ani własnego wysiłku.

Bursztynowy pomysł

- ­Zawsze nosiłam bursztyn w sposób niekonwencjonalny - mówi o symbolu swojej firmy Bożena Batycka. - On często kojarzy się z biżuterią dla babci, starszej cioci. Niekoniecznie dla nowoczesnej kobiety. Ja go jednak uwielbiam i doszłam do wniosku, że jest zbyt piękny, aby go przerabiać, osaczać nawet srebrem czy złotem. Trzeba mu pozwalać istnieć takiemu, jakim jest.
Bursztyn nieobrobiony jest jej zdaniem otoczony tajemnicą, tym bardziej, że często kryje niesamowite inkluzje. - To było już po 10 latach mojej pracy jako rzemieślnika, pracy z materią jaką jest skórą. Po latach jeżdżenia do Włoch na targi, które to wyjazdy notabene były podwójną frajdą, bo wiązały się z chodzeniem po ekskluzywnych sklepach. A cóż może być dla kobiety fajniejszego, niż bywanie w domach mody w Mediolanie - wspomina.

Właśnie wtedy bursztyn stał się autografem, który sygnuje każdy produkt marki Batycki. - Szukałam swojej tożsamości, czegoś co wyróżni markę, będzie subtelnym znakiem pełnym przekazu. I pomyślałam o cieple bursztynu, o pomyślności jaką niesie - opowiada. - Gdy to do mnie nie dotarło, zorientowałam się, że przecież dodatkowo mieszkam w Gdyni, a na jednym z biznesowych spotkań usłyszałam, że tożsamość należy budować sięgając do korzeni swojego miejsca. I tak niechcący, siłą marzeń udało mi się zrobić.

Gdzie spełniają się marzenia

Torebki kolekcji bursztynowej są unikatowe, każda powstaje przez kilka dni, w fabryce na starym mieście w Gdańsku. Pracownia, w której są szyte, powstała po przeniesieniu jej z Nowego Dworu, gdzie firma rozkiwała i skąd wyjeżdżały pierwsze torebki Batycki do luksusowych warszawskich salonów.

- Do Nowego Dworu dojeżdżałam z domu po półtorej godziny. I to był czas tylko dla mnie, gdy nie narzekałam na dziurawe drogi, a zachwycałam się np. polami kwitnącego rzepaku - mówi kobieta przedsiębiorcza.

W 2005 roku firma została jednak przeniesiona do starych młynów olejowych nad Motławą, które zostały zaaranżowane na unikatowe studio pracy. - Gdy po raz pierwszy do nich weszłam pomyślałam - to tutaj będą spełniały się nasze marzenia - wspomina. Miejsce pracy było nowe, ale ludzie pozostali.

- Panie w fabryce z Nowego Dworu rozwijały się wraz z nami, stanowią siłę fachową, więc postanowiliśmy się z nimi nie rozstawać i codziennie przywozimy je do Gdańska i po pracy odwozimy autokarami do domu - opowiada. - Bo nasi fachowcy to jeden z więk­szych kapitałów firmy. To ludzie, którzy potrafią szyć piękne rzeczy.

Dzisiaj motto Bożeny Batyckiej brzmi "błyskawiczny sukces, to lata ciężkiej pracy". - Gdy lata temu zaczynałam planować swoją biznesową przyszłość myślałam, że to marzenie spełni się natychmiast. Czas mija, a ja nadal jestem w tym marzeniu. To, że go nie porzuciłam było sukcesem, choć po drodze bywało bardzo trudno.

Czas zmiany

Jej biznesowi towarzyszyła radość tworzenia, pasja i zmiany. - Teraz jestem już kobietą dojrzałą i chcę znów inaczej żyć. Po czasie rodzinnym i firmowym, dzisiaj zaczynam doświadczać nowego czasu. Pomaleńku odsuwam się od firmy. Mam odwagę do zmiany, umiem zaufać komuś innemu i uwierzyć, że osoby które teraz zarządzają moją firmą, jej nie zniszczą.

Podkreśla, że dzięki tym umiejętnościom nie stała się ofiarą własnych marzeń. - Zaczynam podróżować, dużo czytam, a 12 lat temu zakochałam się w jodze. I to do tego stopnia, że zrobiłam trzyletni warsztat nauczycielski jogi. I z tego jestem najbardziej dumna - podkreśla pani Batycka. - To joga zaczęła mnie zmieniać. Ona dała mi możliwość odbycia innej podróży. Z podróży do zdarzeń i ludzi, zaczęłam podróżować do siebie. To spotkanie ze sobą bywa czasami ciekawe, a czasami przerażające. Kiedyś sukcesem było według mnie być osobą zamożną. Dziś sukces dla mnie to mieć święty spokój, wolność wyboru i czas dla siebie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza