Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pełnosprawni niepełnosprawni. Strzelectwo, warcaby - teraz to możliwe!

Dorota Aleksandrowicz [email protected]
Osoby niewidome i niedowidzace mogą grać w warcaby dzięki specjalnym polom i pionkom zamontowanym na kołkach. Na zdjęciu Mirosław Mirynowski z żoną Izą.
Osoby niewidome i niedowidzace mogą grać w warcaby dzięki specjalnym polom i pionkom zamontowanym na kołkach. Na zdjęciu Mirosław Mirynowski z żoną Izą. Łukasz Capar
Nasza akcja Mirosław Mirynowski ze Słupska od dziecka jest osobą słabowidzącą. Pomimo sugestii lekarzy, rodzice nie wysłali go do szkoły specjalnej. Przeszedł wszystkie stopnie szkoły masowej. Skończył studia…

Mirosław Mirynowski z dysfunkcją wzroku żyje od urodzenia. Gdy ludzie pytają go o rodzaj wady, stwierdza, że jest osobą słabowidzącą. Po prostu.

- Mojej wady nie da się zmierzyć w dioptriach. Noszę okulary, ale one nie sprawiają, że widzę lepiej, tylko chronią przed światłowstrętem, na który również cierpię - stwierdza pan Mirosław. Okulary nie pomagają także w czytaniu, czy orientowaniu się w przestrzeni. W wielu sytuacjach Mirynowski musi je wręcz zdejmować, aby lepiej pewne rzeczy zobaczyć.

Gdy mężczyzna miał 7 miesięcy zachorował na wirusowe zapalenie opon mózgowych. Powikłania sprawiły, że choroba zaatakowała także oczy. Rodzice pana Mirosława nie poddali się i z całych sił walczyli o zdrowie syna.

- Dużo zawdzięczam swoim rodziców, którzy pracowali niekiedy po dwa etaty, aby zarobić na wyjazdy do specjalistów. Wyjeżdżali ze mną do Katowic i do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka. Postawili mnie na nogi - przyznaje pan Mirosław.

Dzięki rehabilitacji wzrok Mirynowskiego zatrzymał się na pewnym etapie i nie pogarszał się. Pojawiały się jednak sugestie lekarzy, aby rodzice wysłali swojego syna do szkoły specjalnej. Mama pana Mirosława nie chciała o tym słyszeć. Miała rację.

- Przeszedłem wszystkie szczeble szkoły masowej. W szkole podstawowej byłem jednym z najlepszych uczniów. Otrzymywałem świadectwa z czerwonym paskiem - stwierdza mężczyzna.

Jednak szkoła podstawowa była dla niego nie tylko czasem rozwijających się zainteresowań. Mirynowski musiał zmierzyć się z pierwszymi objawami nietolerancji i okrutnymi komentarzami ze strony kolegów. W domu pana Mirosława zawsze istniało poszanowanie dla osób niepełnosprawnych, czy starszych, dlatego styczność z takim podejściem do drugiego człowieka była dla niego czymś dziwnym. Jednak jak przyznaje mężczyzna trzeba było zagryźć zęby i robić swoje. Z czasem ludzie uspokoili się w swoich komentarzach. Poznali go od innej strony, dzięki której jego niepełnosprawność schodziła na dalszy plan. Zyskał przyjaciół.

Mirynowski jest osobą uśmiechniętą, ciepłą i życzliwą, nic więc dziwnego, że zdecydował się na studia pedagogiczne. Oprócz tych ukończył także fizjoterapię, oligofrenopedagogikę, a także trzy stopnie metody ruchu rozwijającego Weroniki Sherborne. Mężczyzna pracuje jako terapeuta z dziećmi autystycznymi. Jest przewodniczącym słupskiej Rady Organizacji Pozarządowych. Realizuje się także jako prezes i dyrektor biura Klubu Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Inwalidów Wzroku "ZRYW" w Słupsku.

- W "ZRYWIE" pojawiłem się jakieś dziesięć lat temu. Przyszedłem na jedne z zawodów, podczas których grałem z niewidomym Zygmuntem Myszką. Przegrałem. Dowiedziałem się wtedy, że osoby niewidome potrafią nie tylko grać, ale także wygrywają z widzącymi - mówi Mirynowski.

Na prezesa klubu pan Mirosław został wybrany w 2006 roku. Funkcję tę pełni już drugą kadencję. Od trzech lat jest także dyrektorem biura "ZRYWU". Jak sam przyznaje początki były trudne.

- Zostałem rzucony na głęboką wodę, ale poradziłem sobie - śmieje się Mirynowski.

Klub systematycznie się rozwija, co jakiś czas dochodzą nowe dyscypliny. Goście i członkowie klubu mają do wyboru szeroki wachlarz dziedzin sportowych. Wśród tych są między innymi warcaby, szachy, brydż, bowling, strzelectwo laserowe czy pneumatyczne. Klub organizuje także zajęcia nordic walking.

Strzelectwo rozpowszechnił w Słupsku właśnie Mirynowski. Dodajmy, że w zeszłym roku w samym strzelectwie podopieczni "ZRYWU" zdobyli 12 medali, a w obecnym roku - cztery. Ponadto, Klub Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Inwalidów Wzroku "ZRYW" był organizatorem rozegranych niedawno w Ustce II Mistrzostw Polski w strzelectwie pneumatycznym niewidomych i słabowidzących w trzech postawach (w dniach 29 maja - 1 czerwca).

Mirynowski jako dziecko uwielbiał jednak warcaby. Dzisiaj z uśmiechem przypomina sobie swoje początki jako gracz.

- Gdy chodziłem do szkoły podstawowej często grałem z dziadkiem, który nauczył mnie podstaw i zasad gry w warcaby. Kiedy dziadek przyjeżdżał do nas i grał ze mą, płakałem, a później chowałem się w kąt - zwierza się pan Mirosław.

Dlaczego? - pytam.

- Bo przegrywałem - śmieje się Mirynowski.

Dyscyplina ta tak go jednak wciągnęła, że zaczął zdobywać na tym polu liczne sukcesy. Zainteresowanie warcabami zmniejszyło się w okresie licealnym, by mogło powrócić podczas działalności w "ZRYWIE". Jak sam przyznaje pojawiły się także nowe dziedziny sportowe, które go zainteresowały. Wśród tych był brydż czy strzelectwo laserowe.

Jak to możliwe, że osoby niewidome i niedowidzące grają w warcaby, szachy czy strzelają?

Podczas rozmowy z Mirynowskim dowiedziałam się że w przypadku szachów i warcabów osoby niewidome i niedowidzące posługują się sprzętem braille' owskim. Osoby z dysfunkcją wzroku grają specjalnymi pionkami na kołkach, które umieszczane są w dziurawych polach na szachownicy czy warcabnicy. Dodatkowo pionki białe są gładkie, a czarne są lekko zaostrzone na końcówkach. Nie bez znaczenia są także wgłębienia w przypadku pól białych oraz wypukłości w przypadku pól czarnych.

Techniki i umiejętności mogą pozazdrościć niewidomym także miłośnicy strzelectwa. Niekiedy są nawet stawiani za wzór osobom widzącym. To ich bardzo buduje. Dyscyplina ta jest bardziej skomplikowana niż warcaby czy szachy.

Strzelectwo laserowe odbywa się na symulatorze. W nim znajduje się specjalna kamera odbierająca światło lasera i przetwarzające je na dźwięk, który przekazywany jest do laptopa połączonego z symulatorem. Ostatecznie to dzięki niemu osoba niewidoma dowiaduje się jaki oddała strzał. Po czesku.

- Dla osób, które słyszały symulatory po raz pierwszy, to były bardzo radosne zajęcia - śmieje się Mirynowski i przyznaje, że w tej sytuacji trzeba było nauczyć się trochę języka czeskiego.

"ZRYW" przyciąga nie tylko stałych członków, ale także nowe osoby, które chcą wyjść do ludzi, chcą wyjść z domu. Dzięki treningom i ćwiczeniom udowadniają sobie i innym, że niewidomi mogą brać czynny udział w sporcie, a także osiągać w nim sukcesy.

- Bardzo buduje nas radość i zadowolenie ludzi, którzy do nas przychodzą. Tak było między innymi z naszą koleżanką, która straciła wzrok cztery lata temu, a w zeszłym roku na jej szyi znalazł się złoty medal w strzelectwie laserowym. Takie chwile są bezcenne - przyznaje pan Mirosław.

Gdy pytam go o plany na przyszłość, Mirynowski stwierdza, że właściwie ma już wszystko, a do pełni szczęścia potrzebny mu już tylko potomek. Mówi to śmiejąc się i spoglądając na swoją żonę, siedzącą w pobliżu.

Klub Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Inwalidów Wzroku "ZRYW" przy ul. Sienkiewicza 8 w Słupsku otwarty jest od poniedziałku do piątku w godz. 9-15 na wszystkich, którzy chcieliby spróbować swoich sił w sporcie. Ponieważ jest to także klub integracyjny (klub organizuje także Integracyjne Turnieje Szachowe), nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaszły do niego osoby zdrowe, które na własnej skórze mogą sprawdzić, że niewidomy przeciwnik wcale nie jest słabszy, a niekiedy może spuścić niezły łomot osobie pełnosprawnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza