Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka z dwójką dzieci znalazła się pod wodą. Z pomocą przyszli ratownicy WOPR

Sylwia Lis
Znak na plaży jest, turyści go ignorują.
Znak na plaży jest, turyści go ignorują. Sylwia Lis
Kąpali się w niedozwolonym miejscu, przy falochronie, gdzie są niebezpieczne wiry. Na szczęście z pomocą przyszli ratownicy WOPR i śmigłowiec pogotowia.

Dramatyczne sceny rozegrały się na niestrzeżonej plaży A, tuż przy falochronie.

- Czteroosobowa rodzina weszła do wody - relacjonuje Marek Chadaj, szef ratowników w Łebie. W pewnym momencie pod wodą znalazła się matka i dwoje jej synów. Plażowicze widzieli dramat rozgrywający się w wodzie. Podnieśli alarm. W to miejsce pobiegli ratownicy. Najpierw ratowali mamę i jej 11-letniego syna. Ojciec już był na brzegu. Gdy byli już bezpieczni, matka krzyczała, że w wodzie został jej dziewięcioletni syn. Ratownik podpłynął skuterem - mówi pan Marek. - Chłopak walczył.

Potem stracił przytomność. Już na brzegu ratownicy podjęli reanimację.

- Okazało się, że karetka pojechała do innego zdarzenia, czas dojazdu obliczono na około trzydzieści, czterdzieści minut, dlatego zdecydowaliśmy się wezwać helikopter z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - mówi ratownik.

- Był już po trzynastu minutach. W międzyczasie poprosiliśmy strażaków ochotników z Łeby o zabezpieczenie miejsca i przygotowanie lądowiska. Dziecko przytomne zabrało pogotowie. Marek Chadaj nie zostawia suchej nitki na turystach, którzy kąpią się w miejscu niedozwolonym.

- Tu nie wolno wchodzić do wody - mówi. Stoi znak informujący o zakazie, przestrzega przed wirami, ale nikt z tego nic sobie nie robi. Na początku jest płytko, potem jest uskok, ludzie wchodzą z dziećmi. Potem w głębi tworzą się olbrzymie wiry. Ostatnio ratownicy przechodzili w tym miejscu szkolenie, tu naprawdę trudno wydostać się z wody. Gdy dochodzi do takich akcji, boję się posyłać ratowników, tak jest niebezpiecznie.

Dodaje, że ratownicy patrolują plażę, ten teren też.

- Po pierwsze na uwadze mamy kąpielisko strzeżone - mówi. - Ale i tu zaglądamy, non stop zwracamy uwagę, że nie wolno tu się kąpać, ale po pięciu minutach znów ktoś wchodzi do wody. Ludzie w ogóle nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, odpowiadają, że będą pływać, gdzie chcą. Kuriozalna wydaje się sytuacja, gdy spotkałem kobietę, która w tym miejscu zabrała do wody troje dzieci. Zapytałem się, jak zamierza całą trójkę upilnować, bo ma tylko dwie ręce. Zbagatelizowała problem i stwierdziła, że jakoś sobie poradzi.

Również byliśmy na plaży A, dokładnie w miejscu, gdzie kąpała się rodzina. W wodzie, tuż za znakiem informującym o zagrożeniu kąpało się kilkanaście osób. W większości matki z kilkuletnimi dziećmi! Zupełnie nikt nie zwrócił uwagi na zagrożenie, jedna z kobiet z trzylatkiem na rękach zanurzyła się w wodzie po samą szyję. Gdy wyszła na brzeg zapytaliśmy, czy widziała tabliczkę i czy się nie boi.
- To nie pani sprawa, przecież dobrze pływam - stwierdziła kobieta.

Czy jest szansa, aby przy łebskim falochronie było bezpieczniej? - Trzeba by było to wszystko ogrodzić siatką. To jedyne wyjście - mówi ratownik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza