Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problem z oddaniem zdjęcia rentgenowskiego

Zbigniew Marecki
Mirosław Chinalski ze zdjęciem, które chciał oddać dyrekcji SPMZOZ w Słupsku.
Mirosław Chinalski ze zdjęciem, które chciał oddać dyrekcji SPMZOZ w Słupsku. Marcin Kamiński
Mirosław Chinalski ze Słupska chciał oddać do przychodni zdjęcie rentgenowskie pacjentki, które jego żona otrzymała ze swoimi wynikami, ale miał z tym problem.

14 lipca Lucyna Chinalska w przychodni miejskiej przy ulicy Tuwima w Słupsku zgłosiła się, aby wykonać zdjęcie rentgenowskie. Dwa dni później odebrała wyniki.

- W domu odkryliśmy, że w kopercie były dwa zdjęcia. Jedno mojej żony, a drugie innej pani. Lekarz nie zainteresował się tym drugim zdjęciem. W miniony wtorek (22 lipca - dop. red.) postanowiłem je odnieść do Samodzielnego Publicznego Miejskiego ZOZ-u - opowiada Mirosław Chinalski.

Zdjęcia chciał oddać dyrektorce placówki, ale go do niej nie dopuszczono. Zdenerwowany przyszedł do naszej redakcji, bo według niego, wspomniana pacjentka pod innym pretekstem zostanie wezwana, aby ponownie stanęła przed aparatem rentgenowskim.

Mirosława Chinalskiego ze zdjęciem odesłaliśmy do słupskiej delegatury NFZ, a dyrekcję SPMZOZ poprosiliśmy o wyjaśnienia.

- Rzeczywiście, zgłosił się do naszego do sekretariatu pan, który chciał się ze mną spotkać - wyjaśniła Maria Mazur, dyrektor SPMZOZ w Słupsku. Według niej, pan Chinalski nie chciał sekretarce powiedzieć, w jakiej sprawie przyszedł.

- Ze spotkania, które się u mnie odbywało, wyszła do tego pana moja zastępczyni. Zapraszała go do swojego gabinetu, oferując pomoc w rozwiązaniu problemu, który go do nas sprowadził - kontynuuje wyjaśnienia Maria Mazur. - Zaproponowałam też ewentualnie umówienie terminu na spotkanie ze mną, ale pan poczuł się urażony tymi propozycjami. Kategorycznie nie chciał również mojej zastępczyni wyjawić sprawy, z którą przyszedł. O tym, że chodzi o omyłkowo wydane zdjęcie dowiedziałam się od pracownicy słupskiej delegatury NFZ, do której ten pan także się zgłosił. Niezwłocznie wysłałam po to zdjęcie naszego kierowcę.

Po wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji okazało się, że omyłkowo wydano zdjęcie, które w przychodni jeszcze oczekiwało na opis.

- Prawdopodobnie podczepiło się pod spinacz z opisanym już zdjęciem i rejestratorka nieuważnie włożyła obydwa zdjęcia RTG do jednej koperty. Omyłkowo wydane zdjęcie zostało opisane przez lekarza radiologa, nie ma tam żadnych istotnych zmian wymagających pilnego kontaktu z lekarzem, a pacjent po to zdjęcie jeszcze się nie zgłosił.

Dołożymy starań aby podobna sytuacja już się nie zdarzyła - zapewnia dyrektor Mazur.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza