Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia za tragedią. Uważaj: Bałtyk bywa niebezpieczny!

Anna Piwowarska [email protected]
Ratownicy nie są w stanie być w każdym miejscu i przyjść wszystkim z pomocą.
Ratownicy nie są w stanie być w każdym miejscu i przyjść wszystkim z pomocą. Łukasz Capar
W Mielnie utonął słupszczanin, w Łebie zaginął turysta, a w Orzechowie WOPRz trudem uratował dwie osoby. W ostatnich dniach morze było wyjątkowo niebezpieczne.

- W ubiegłym tygodniu na morzu był sztorm, pojawiła się wysoka fala i zrobiło się wyjątkowo niebezpiecznie. My interweniowaliśmy m.in. w Orzechowie. Tonąć zaczęły tam dwie osoby, które silny prąd spychał na pełne morze. Plażowicze, mimo dużych starań, nie byli w stanie samodzielnie dopłynąć do brzegu - mówi Piotr Dąbrowski, szef ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Słupsku. - Byliśmy zmuszeni wypłynąć po nich na skuterach wodnych i na szczęście w ten sposób pomogliśmy im bezpiecznie wrócić na plażę.

Czytaj również: Morze wyrzuciło na brzeg ciało bydgoszczanina

Niestety, pobyt nad polskim morzem nie skończył się równie szczęśliwie dla rodziny z Bydgoszczy, która wypoczywała w Łebie.

- W niedzielę około godziny 15 zaginięcie męża zgłosiła mieszkanka Bydgoszczy. Para poszła się kąpać. Mężczyzna, mimo że nie umiał pływać, wszedł do wody po szyję. Cały czas była przy nim żona, jednak kobieta na chwilę odwróciła się, żeby skontrolować ich dzieci, które bawiły się na plaży. Kiedy odwróciła się z powrotem w stronę męża, jego już nie było - relacjonuje asp. sztab. Daniel Pańczyszyn, rzecznik prasowy lęborskiej policji.

Tragedia w Jarosławcu: Utonął 30-letni słupszczanin

Kobieta szybko zawiadomiła policję i ratowników, którzy rozpoczęli poszukiwania zarówno w wodzie, jak i na lądzie. Do poniedziałkowego popołudnia akcja poszukiwawcza nadal nie przyniosła rezultatów. Policja w Lęborku przyjęła oficjalne zgłoszenie o zaginięciu i pod tym kątem prowadzi teraz sprawę.

Tragedią skończyła się również kąpiel w Bałtyku 30-letniego słupszczanina, który wypoczywał w Mielnie. W niedzielę, około 6 rano pływał on w pobliżu głównego wejścia na plażę w nadbałtyckim kurorcie. Zaczął tonąć. Na pomoc zostali wezwani ratownicy, jednak nie zdołali oni pomóc mężczyźnie, którego ciało na brzeg wyciągnęli dopiero nurkowie. Pomimo prób reanimacji, mężczyzna zmarł. Policja wraz z prokuraturą będą ustalać okoliczności zdarzenia.
To nie jedyne interwencje, których podejmowali się ratownicy w ubiegłym tygodniu. Na pełnym morzu pomocy potrzebował nurek, który za szybko wynurzył się z głębokości 35 metrów i zasłabł, a w Gdyni Orłowie ratownicy WOPR bezskutecznie szukali paralotniarza, który wpadł do morza. Ratownikom zdarzało się również ściąganie do brzegu plażowiczów, którzy przysnęli na dmuchanym materacu i odpłynęli za daleko od brzegu, oraz pomaganie dzieciom, które zgubiły się w tłumie turystów.

Jednak to nie wszystko. Jak zapewniają ratownicy, chociaż o ich pracy przypominamy sobie tylko w świetle nieszczęśliwych wypadków na morzu, oni na nasze bezpieczeństwo pracują cały czas.

- Mamy bardzo dużo pracy o charakterze prewencyjnym. Chodzimy, upominamy i uświadamiamy zagrożenie. Są to działania niewidoczne dla szerszego grona, ale bardzo ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa, bo często zapobiegamy w ten sposób nieszczęściu - mówi Piotr Dąbrowski.

A o nieszczęście nad morzem nietrudno, szczególnie kiedy na urlopie turyści, poza pracą, zapominają również o zdrowym rozsądku. Ratownicy od lat apelują o racjonalne ocenianie swoich umiejętności pływackich, panowanie nad zapędami do niepotrzebnej brawury i pamiętanie o tym, że morze potrafi być bardzo niebezpieczne.

Nadal nagminne wśród plażowiczów jest również spożywanie alkoholu, zgubny nawyk, którego, jak z rezygnacją stwierdzają ratownicy, nie da się wyplenić. Większość turystów nadal nie potrafi odmówić sobie kilku puszek piwa na plaży, co przy wysokich temperaturach i pełnym słońcu często źle się kończy.

Jednocześnie jednak pracownicy WOPR-u przyznają, że ten rok i tak nie jest tak bardzo absorbujący, jak rok ubiegły.

- Niebezpiecznych sytuacji jest mniej, ale niestety w pracy przeszkadza nam pogoda. Chociaż upalne lato rozpieszcza turystów, dla nas oznacza wielogodzinną pracę w pełnym słońcu, która ratowników męczy tak samo, jak każdą inną osobę- mówi Piotr Dąbrowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza