Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina pacjentki: - Lekarka była arogancka i krzyczała na nas

Zbigniew Marecki [email protected]
Według pracowników pogotowia, karetka została tam niepotrzebnie wezwana.
Według pracowników pogotowia, karetka została tam niepotrzebnie wezwana. Archiwum
- Lekarka była arogancka i krzyczała na nas - skarży się rodzina pacjentki z bloku socjalnego przy ul. Lelewela w Słupsku. Według pracowników pogotowia, karetka została tam niepotrzebnie wezwana.

Kilkanaście dni temu późnym wieczorem pogotowie ratunkowe zostało wezwane do pani Ireny, 68-letniej pacjentki z bloku socjalnego w Słupsku. Po ratowników zadzwoniła jej córka, gdy schorowana kobieta zemdlała w przedpokoju. Kilka dni później rodzina chorej pożaliła się w naszej redakcji na pracowników pogotowia.
Według wnuka pani Ireny i jego partnerki, ratownicy byli aroganccy i krzyczeli na rodzinę. Poza zmierzeniem ciśnienia nie zbadali pacjentki i początkowo nie chcieli jej zabrać na Szpitalny Oddział Ratunkowy.

- Usłyszeliśmy nawet, że karetka nie jest darmową taksówką - skarży się rodzina. Według niej lekarka i ratownicy proponowali babci, aby zeszła na własnych nogach na dół, choć wcześniej zemdlała i czuła się źle.

Zobacz także: Przez zły stan drogi Lębork-Łeba karetka jechała za długo

- Jeszcze nikt tak się nie zachowywał. To jest instytucja, która ma pomagać. Lekarz powinien być z powołania, a nie traktować ludzi z góry - mówią nasi rozmówcy.
O wyjaśnienia poprosiliśmy przedstawicieli słupskie­go pogotowia ratunkowego. Włodzimierz Rutkowski, kierownik Działu Usług Medycznych Stacji Pogotowia Ratunkowego w Słupsku, zbadał sprawę wyjazdu pogotowia do pacjentki i poprosił o napisanie wyjaśnień ratowników oraz lekarkę. Mogliśmy je przeczytać. Przedstawiony w nich opis sytuacji zastanej w mieszkaniu pacjentki w budynku przy ulicy Lelewela nie jest korzystny dla rodziny pani Ireny. Wynika z niego, że była ona nastawiona negatywnie do ratowników. Nie chciała z nimi współpracować i zachowywała się roszczeniowo. Doszło nawet do oskarżenia o próbę kradzieży telefonu komórkowego jednego z członków rodziny.

- To nie był przypadek dla pogotowia, ale dla lekarza pierwszego kontaktu - tłumaczy Włodzimierz Rutkow­ski. - Tam nie powinniśmy jechać, ale przyjmujemy takie zgłoszenia, bo zwykle nie do końca wiadomo, czy przypadek nie jest rzeczywiście groźny. Rzecz jednak w tym, że ryzykujemy, bo gdy do pacjenta wyjeżdża ostat­nia wolna karetka, to przecież akurat wtedy może się zdarzyć, że pomocy będzie potrzebował na przykład ktoś mocno poturbowany w wypadku. Według niego coraz częściej zdarzają się tego typu sytuacje, gdy spokojni ratownicy stykają się z agresywnymi rodzinami pacjentów. Dlatego nie jest zdziwiony, że w niektórych przypadkach ratownicy wzywają na po­moc lub świadków policjantów.

- Praca w pogotowiu staje się coraz trudniejsza także z tego względu, że przybywa pacjentów po spożyciu alkoholu. Ci ludzie często są agresywni. Choć ratownicy ograniczają swoje komentarze w kontaktach z nimi, to nie zawsze udaje się uniknąć konfliktów - dodaje kierownik słupskiego pogotowia ratunkowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza