Przypomnijmy, że to "Głos" w 2012 roku ujawnił sprawę nierzetelnych referencji kadry Bud-Inventu (fima była inżynierem kontraktu).
Do przetargu wystawiono inne osoby, a później dwukrotnie - za zgodą miasta - zmieniano jej skład. Okazało się, że pięcioro inżynierów z ostatniego zespołu pracowało przy budowaniu basenów, które w rzeczywistości nie istnieją lub zbudował je ktoś inny. Po naszym artykule dyrektor SOSiR-u Henryk Jarosiewicz, który prowadzi inwestycję na rzecz miasta, powiadomił prokuraturę.
To była druga (pierwsza jest już w sądzie) z najważniejszych części śledztwa, bo dotycząca wątków przetargowych. Zarówno przy wyborze firmy Bud-Invent na inżyniera kontraktu, jak i później wykonawcy - konsorcjum Tiwwal, Holma i Termochem. W lutym zakończyła się umorzeniem. Słupska prokuratura okręgowa nie dopatrzyła się przestępstw zmowy przetargowej, czy dwukrotnego poświadczenia nieprawdy w dokumentach o doświadczeniu zawodowym personelu inżyniera kontraktu.
Czytaj również: Najwyższa Izba Kontroli zajęła się słupskim akwaparkiem
Bud-Invent wystartował do przetargu, przedstawiając kadrę z dorobkiem wymaganym przez specyfikację przetargową - zaprojektowanie lub budowa krytego basenu o powierzchni lustra wody co najmniej 300 metrów kwadratowych. Ta grupa warunki spełniała. Nowy pięcioosobowy personel - już nie. Jego liderem był słupski architekt Zdzisław W., prywatnie teść pełnomocnika prezydenta Słupska do spraw inwestycji strategicznych.
W śledztwie inżynierowie przyznali, że takich basenów nie budowali. Jednak prokuratura uznała, że prezes Bud-Inventu nie może odpowiadać za poświadczenie nieprawdy, bo ten przepis dotyczy tylko funkcjonariuszy publicznych lub osób uprawnionych do wystawiania dokumentów, a on nią nie jest.
Na umorzenie przez prokuraturę Okręgową w Słupsku tej części śledztwa zażalił się ratusz.
- Zostaliśmy zaskoczeni - mówił na pierwszym posiedzeniu w sądzie mecenas Józef Dudra, radca prawny prezydenta Słupska. - Cała sytuacja wyszła dzięki prasie, bo to nie my wykryliśmy brak basenów w Nowym Mieście nad Pilicą czy Lidzbarku Warmińskim. Prezes Bud-Inventu Cezary W. wytłumaczył to omyłką pisarską i podtrzymał tezę, że personel posiada doświadczenie. Później zaproponował ugodę, byśmy zrezygnowali z doświadczenia zawodowego kadry.
Bud-Invent zespołu nie zmienił. Miasto naliczyło mu prawie 300 tys. zł kar za brak wykazania dorobku (z karami umownymi to 720 tysięcy - red.). To było przyczyną rozwiązania kontraktu.
W sądzie miasto domagało się, by prokuratura zbadała sprawę pod kątem oszustwa przetargowego i przedstawienia nierzetelnych oświadczeń w dokumentach, które zdecydowały o wygraniu przetargu. Sędzia Joanna Hetnarowicz-Sikora przyznała miastu rację. Poza jednym wątkiem uchyliła postanowienie o umorzeniu i cofnęła śledztwo prokuraturze do dalszego prowadzenia.
- Prokuratura zupełnie pominęła kwestię, czy nie doszło do oszustwa przetargowego - uzasadniała sędzia. - Na początku oświadczeń o dorobku zawodowym w ogóle nie przedstawiono. Zostały złożone po wezwaniu. Nie można więc mówić o "oczywistej omyłce", bo to był dokument przedłożony z całą świadomością.
Sędzia podkreśliła, że gdyby Bud-Invent z tą ekipą stawał do przetargu, jego oferta zostałaby odrzucona
- Oświadczenia miały istotne znaczenie, bo nie mówimy o przetargu na dostawę mydła do urzędu, lecz o ogromnych pieniądzach publicznych.
Sąd cofnął prokuraturze także umorzony wątek zmowy przetargowej - zdublowania się kadry inżyniera kontraktu i wykonawcy. W tym przypadku chodzi o pięcioro innych inżynierów. Bud-Invent w swojej ofercie przetargowej przedstawił ich jako własną kadrę nadzorującą etap projektowania. Pół roku później z niewytłumaczonych przyczyn te same nazwiska znalazły się w ofercie wykonawcy - konsorcjum Tiwwal, Holma i Termochem. Ta jednak nie została odrzucona. To właśnie wtedy zdecydowano, żeby Bud-Invent zmienił swój skład. A wtedy pojawił się ten z fikcyjnymi basenami.
W kadrze i inżyniera kontraktu, i wykonawcy była inżynier Beata Lipowska. Bez zgody i wiedzy wystawiona do dwóch przetargów.
Sprawę podrobienia jej podpisów na projekcie wykonawcy akwaparku ujawniła sama. O tym, że była w kadrze Bud-Inventu dowiedziała się rok później od nas.
- Nie znam prezesa Bud-Inventu i nie wyraziłam zgody na udział w tym przetargu. Dowiedziałam się o tym od pani - powiedziała wczoraj Beata Lipowska. - Byłam przesłuchiwana na policji w Słupsku w 2011 roku na początku śledztwa w sprawie sfałszowania moich podpisów. I w tym roku, w czerwcu w sądzie. Jednak nikt nigdy mnie nie zapytał, czy wyraziłam zgodę lub cokolwiek podpisałam w przetargu na inżyniera kontraktu. Jestem tym zbulwersowana. Mam nadzieję, że teraz zostanę przesłuchana w prokuraturze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?