Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarszy klucznik w Bytowie. Rozmowa z Jerzym Bielańskim (wideo)

Sylwia Lis
Jerzy Bielański dorabia klucze od ponad dwudziestu lat.
Jerzy Bielański dorabia klucze od ponad dwudziestu lat. Sylwia Lis
Rozmowa z Jerzym Bielańskim, właścicielem najstarszego zakładu w Bytowie, w którym można dorobić klucze.

- To już trochę lat siedzi pan w tym interesie.

- Ponad dwadzieścia, ale od razu nie było to dorabianie kluczy. Zaczęło się zupełnie inaczej. Były to metalowe elementy do maszyn rolniczych, potem grzejniki i te bardzo niegdyś popularne olejaki.

- To jak to było z tym dorabianiem kluczy?

- Po prostu tym zajmował się mój znajomy, ale zrezygnował, więc wszedłem na jego miejsce. I tak jest już od wielu lat. I nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że to jakiś zamierający zawód, bo ludzie gubili, gubią i będą gubić klucze zawsze. Więc nie boję się, że nie będę miał pracy. Zawsze jest tak, że potrzebne są klucze, bo w komplecie są trzy, a na przykład rodzina jest większa.

- To trudna praca?

- Dla mnie nie, codziennie oglądam klucze. Dla mnie to normalka. Czasem patrze na klucz i mówię: o to od mazdy, czy opla, gościu się na mnie patrzy i pyta: skąd pan wie? No po prostu przez tyle lat nie sposób nie zapamiętać charakterystycznych wycięć.

- Tyle lat to i dużo historii.

- A tak. Bywało różnie. Były sytuacje śmieszne, jak i tragiczne.Kiedyś przyjechała do mnie policja, poprosili o pomoc w otwarciu mieszkania. Ktoś im zgłosił, że mieszkaniec przez długi czas nie był widziany, strażacy z jakiegoś powodu nie mogli dostać się do środka. Przy drzwiach zgromadziło się sporo osób, przedstawiciel wspólnoty, policja, straż, pogotowie. Po kilku minutach pokonałem zamek. No cóż okazało się, że lokator nie żył. Przykra sytuacja. Ale był też taki przypadek, że zgłosiła się do mnie z podobnym problemem pewna pani. Po prostu córka wiedziała, że ojciec nadużywa alkoholu i martwiła się, że może coś mu się stało, bo nie odbierał telefonu. Gdy byłem już prawie w środku, zamek był przewiercony, ktoś nacisnął klamkę. I okazało się, że to ojciec zmartwionej córki. Przywitał nas zdaniem: a wy tu kur... co robicie? Na szczęście ta sytuacja zakończyła się szczęśliwie.

- W ostatnim czasie w Polsce mieliśmy dużo tragicznych zdarzeń związanych z zostawieniem w nagrzanym aucie dzieci. Wiele razy w takich sytuacjach z pomocą przychodzili tacy ludzie jak pan.

- Ale ja też miałem takie zdarzenia! Chyba z trzy razy otwierałem drzwi w aucie, w którym było dziecko. Zaznaczmy jednak, że wówczas nie było upałów. I chodziło o to, że rodzic zatrzasnął klucze w środku. Jednak za każdym razem sytuacja była poważne. Były to dzieci w różnym wieku. Szczególnie zapamiętałem pewnego trzylatka. Płakał okropnie, wpadł w panikę, był przestraszony.

- To nie trzęsły się panu ręce przy tym zamku?

- Muszę zrobić swoje. Jestem spokojny, gdy wiem, że jestem w stanie pomóc i otworzyć drzwi. Nie mogą mi się udzielać emocje.

- Każdy samochód pan otworzy?

- Tak. Jak na razie nie miałem z tym problemu. Ale technika wciąż idzie do przodu.

- A dorobi pan klucz, gdy tylko do dyspozycji ma pan stacyjkę?

- Oczywiście. Nie ma problemu. Przyszedł do mnie kiedyś klient i stwierdził, że zgubił wszystkie klucze do auta. Przywiózł stacyjkę, posiedziałem, klucze już prawie miałem gotowe i wtedy zadzwonił, że właśnie odnalazł stare. Nie ma też problemu z dorobieniem kluczy na przykład na podstawie złamanego, czy uszkodzonego. Wszystko da się zrobić. Dorabiałem też klucze do wielu kościołów z terenu powiatu bytowskiego.

- To życzę wielu zgubionych kluczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza