Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urząd skarbowy uderza w małe sklepiki. Sypią się mandaty

Aleksander Radomski
Słupscy kioskarze już mają odruch, najpierw paragon, a potem reszta i bilet, nawet gdy klientowi odjeżdża autobus.
Słupscy kioskarze już mają odruch, najpierw paragon, a potem reszta i bilet, nawet gdy klientowi odjeżdża autobus. Łukasz Capar
Słupscy sklepikarze, właściciele kawiarni i kioskarze odczuli srogość miejscowej skarbówki. To druga strona akcji "Weź paragon", która z założenia ma wspierać uczciwą konkurencję.

Kioskarze i przedsiębiorcy prowadzący niewielkie punkty handlowe zaalarmowali nas, że za niewydanie paragonu dostają kilkusetzłotowe mandaty. Choć akcja "Weź paragon" koordynowana przez Ministerstwo Finansów prowadzona jest głównie podczas wakacji, to słupski urząd skarbowy realizuje ją również poza sezonem. W Słupsku mandat - co zrozumiałe - można dostać nie tylko za brak zapisanej na kasie fiskalnej transakcji. Urząd karze też za zbyt późne wręczenie paragonu klientowi i wtedy, kiedy na kontuarze leży ich więcej niż dwa. Każe się nie tylko sprzedawcę, ale i właściciela punktu. Formalnie za brak nadzoru nad pracownikiem.

Zobacz także: Zmiany na stanowiskach w Urzędzie Skarbowym w Słupsku

- Ja otrzymałem 300 zł, a pracownik sto złotych mniej. Tylko niech pan nie pisze, jak się nazywam. Nawet imienia. Nie chcę mieć kiosku wystawionego do odstrzału - mówi przedsiębiorca ze Słupska. - Na nic się zdały tłumaczenia, że przecież najpierw daliśmy bilet klientowi, bo autobus mu odjeżdżał. Że jak nabiję transakcję za chwilę, to nie oszukam państwa na te kilka groszy. Przecież bilety i tak kupuję na fakturę, więc wiadomo, ile ich sprzedałem. Ale to nikogo nie interesuje, a kiosk to nie sklep z garniturami, gdzie jest na wszystko czas. Zresztą sami nas prowokują. Podchodzą do okienka, mówią, że się spieszą. Ja na te kilkaset złotych mandatu muszę pracować nieraz i pół miesiąca.

Kontrolerzy sprawdzają bazary i hale targowe. W niektórych są już rozpoznawani przez ochronę, która dyskretnie informuje o tajemniczym kliencie z przygotowanym blankietem za pazuchą. Na liście do paragonowej weryfikacji są również lokale gastronomiczne.

- Przyznaję, faktycznie nie wydałam paragonu - mówi pani Małgorzata, która kawiarnię w centrum Słupska prowadzi od pięciu miesięcy i ma już na koncie 400-złotowy mandat. - Tego dnia był ruch, dużo klientów, anonimowe panie z urzędu i ja sama. Zapomniałam się i teraz muszę płacić. Mandat dostałam pod koniec miesiąca, kiedy trzeba płacić rachunki. Popłakałam się na to wszystko. Mam 23 lata i to mój pierwszy biznes. Wszystkiego się uczę i mam chyba prawo popełniać błędy? - pyta rozgoryczona słupszczanka.

Zobacz także: Długie kolejki w Urzędzie Skarbowym

Przepisy są nieugięte, a słupscy urzędnicy nieubłagani, bo w takich przypadkach o pouczeniach nie ma mowy. Opcją są raty, ale trzeba pisać podanie do naczelnika urzędu. Ostatecznie rejestrowanie obrotu na kasie fiskalnej to obowiązek. Oto argumenty urzędników.

- W praktyce część podatników nie ewidencjonuje całości obrotów, nie wydając paragonu klientowi i zaniża obroty - informuje Beata Szalińska, rzecznik Izby Skarbowej w Gdańsku. - Prowadzi to do zaniżenia należnych wpływów do budżetu państwa z tytułu podatków, a klient pozbawiony jest możliwości skorzystania z przysługujących mu praw konsumenckich, jak prawo do reklamacji. Takie działania prowadzą do powstania nieuczciwej konkurencji.

Rzecznik zaznacza, że każda sprawa traktowana jest indywidualnie i brane są pod uwagę wszystkie okoliczności.

Jak nas zapewniono, urzędy skarbowe nie czepiają się przedsiębiorców, tylko realizują nałożone na nie obowiązki i nie mają narzuconej liczby kontroli do zrealizowania lub liczby mandatów do wystawienia.

- Ale we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek - przyznaje Przemysław Pruszyński z Konfederacji Lewiatan. - Znam przypadki, kiedy przedsiębiorca został ukarany za to, że paragonu nie wręczył kontrolerowi do ręki. Tak nie powinna działać administracja, a kontroler nie powinien stosować sztuczek. Rzuca przykład urzędniczki, która skorzystała z płatnej toalety w jednej z nadmorskich restauracji. Dwa złote za usługę, ale bez paragonu skończyło się mandatem skarbowym.

Dla Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adam Smitha sprawa jest oczywista.
- Mali i średni przedsiębiorcy to zwierzyna łowna dla polskiego aparatu skarbowego. Rząd nie daje sobie rady z dużymi wyłudzeniami VAT-u, więc organizowane są nagonki na małe firmy - mówi Sadowski. - Te same pieniądze rząd mógłby otrzymać, opodatkowując małe firmy ryczałtowojak ma to miejsce na Zachodzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza