Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodziny zastępcze skarżą szefa PCPR w Bytowie

Sylwia Lis
Sprawa dyrektora PCPR trafiła do bytowskiej prokuratury
Sprawa dyrektora PCPR trafiła do bytowskiej prokuratury Archiwum
Rodziny zastępcze doniosły na szefa Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Bytowie. Zarzuty są bardzo poważne. Chodzi o mobbing, przekroczenie uprawnień, fałszowanie dokumentów.

Poważne zarzuty pod adresem szefa Powiatowego Centrum Rodziny w Bytowie wysuwają rodziny zastępcze. Sprawa trafiła do bytowskiej prokuratury. - W środę wszczęliśmy śledztwo z artykułu 231, paragraf jeden Kodeksu karnego, który mówi, że funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech - mówi Małgorzata Borek, prokurator rejonowa z Bytowa.

Kopie wniosku trafiły już do wojewody pomorskiego, Rzecznika Praw Dziecka, kuratorium oświaty, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej i wojewody.

- Nie zapadły jeszcze decyzje dotyczące ewentualnych działań, jakie w tej sprawie mógłby podjąć wojewoda - mówi Roman Nowak, rzecznik wojewody.
Nieprawidłowości miało być wiele. Chodzi m.in. o bezprawne wypisanie z rejestru rodzin zastępczych rodziny spod Bytowa, stosowanie mobbingu wobec pracowników PCPR oraz rodzin zastępczych, fałszowanie dokumentów, a nawet ukrywanie przypadku podejrzenia molestowania seksualnego wobec chłopca, który przez jakiś czas przebywał w Specjalnym Ośrod­ku Szkolno-Wychowawczym w Tursku, gdzie dyrektor PCPR był wychowawcą i któremu placówka podlega.
Udało nam się skontaktować z rodziną zastępczą, która do bytowskiej prokuratury złożyła wniosek o możliwości popełnienia przestępstwa. - Na wszystkie sposoby próbowaliśmy rozwiązać prob­lem - mówi kobieta (imię i nazwisko do wiadomości autora). - Rozmawialiśmy z dyrektorem, starostą, jednak nie przynosiło to rezultatów. Zdecydowaliśmy się zawiadomić organa ścigania. Jak twierdzi rodzina, informowali pisemnie PCPR o niepokojących, seksualnych zachowaniach chłopca w szkole, które mogły być wynikiem traumatycznych przeżyć w ośrodku.

Czytaj także: Serwis informacyjny BYTÓW

- Dyrektor nie interesował się sprawą, ale zadziałał za to wówczas, kiedy otrzymał sygnał, że państwo S. mogą nieprawidłowo zajmować się powierzonymi im dziećmi - mówi nam anonimowo pracownik socjalny. - Wówczas błyskawicznie przeprowadził procedurę, w wyniku której dzieci odebrano z tej rodziny zastępczej. Nie wróciły nawet wtedy, kiedy okazało się, że zarzuty są bezpodstawne. Moim zdaniem zabiegi dyrektora miały uniemożliwić im osobisty kontakt z jednym z wychowanków, który ujawnił opiekunom, że w internacie mogło dochodzić do nieprawidłowych zachowań seksualnych. A dyrektor jako funkcjonariusz publiczny powinien powiadomić o tym prokuraturę. Nie dopełnił swoich obo­wiąz­ków - mówi.

Zdaniem dyrektora ani do niego, ani do jego pracowników nie dotarły informacje o ewentualnym molestowaniu dzieci w ośrodku.

Dyrektor we wniosku oskarżany jest też o mobbing podległych mu pracowników. Dotarliśmy do kilku byłych pracowników PCPR. Namówienie ich na rozmowę było bardzo trud­ne.

- Ludzie zwalniali się i szli na zasiłki dla bezrobotnych - mówi jedna z pracownic socjalnych. - Presji nie wytrzymywały rodziny zastępcze, albo rezygnowały, albo przenosiły się do innych powiatów. Dyrektor czepiał się o wszystko, o kolor ścian w pokoju dla dzieci, o wygląd pościeli, podwórka, mimo że wszystko było w porządku. Groził, że jak się nie podporządkują, zerwie z nimi umo­wę. Dyrektor zastraszał nas niemalże każdego dnia mówił, że na nasze miejsce jest dziesięć innych osób, że tylko cmentarz jest pełen osób niezastąpionych, więc nikt się nie wychylał, żeby pójść na skargę do starosty, każdy chciał mieć pracę, tym bardziej w tych czasach.

Jacek Żmuda-Trzebiatow­ski, starosta bytowski, twier­dzi, że między rodziną zastępczą spod Bytowa a dyrektorem PCPR w Bytowie jest konflikt. - Rodzina nie była zadowolona z działań podjętych przez PCPR po informacjach, jakie do tej placówki wpłynęły o niewłaści­wym traktowaniu skierowanych dzieci - wyjaśnia starosta. - Wówczas to sąd rodzinny podjął decyzję o przeniesieniu dzieci. W spra­wie wypowiadały się także inne instytucje, a ich opinie nie zawsze były korzystne dla rodziny. Ja kilka miesięcy temu przeprowadziłem rozmowy w tej sprawie, wysłuchując oby-dwu stron. Nie znalazłem wówczas podstaw aby w tej sprawie nie ufać pracownikom PCPR-u. Pamiętać także trzeba, że po ostatnio nagłaśnianych przez media sprawach krzywdzenia dzieci pracownicy są z pewnością bardziej wyczuleni na tego typu kwestie. Ale to oni muszą podejmować niekiedy bardzo trudne decyzje i za nie odpowiadają. Mam przekonanie, że w działaniach pracowników PCPR-u priorytetem zawsze jest dobro dzieci. Dodaje, że o sprawie mobbingu wobec rodzin zastępczych oraz ewentualnego molestowania seksualnego w Tursku nic nie wie. - W tej chwili pierwszy raz o tym słyszę, więc nie mogę się do tego w żaden sposób ustosunkować. Trud­no mi sobie jednak wyobra­zić, aby mogło dojść do molestowania w SOSW w Tursku i nie byłoby żadnej reakcji ze strony szkoły - twierdzi. - Nie było też sygnałów ze strony pracowników, aby coś niepokojącego działo się w PCPR. W związku z tym, że sprawa została skierowana do prokuratury, z pewnością wszyst­kie jej wątki zostaną wyjaśnione.

Dyrektor PCPR sprawę komentuje krótko. Przedstawiliśmy mu wszystkie zarzuty kierowane przez rodziny zastępcze oraz byłych pracowników PCPR. - To bezpodstawne zarzuty i oszczerstwa, nie wiem, kto złożył takie doniesienie - mówi. - Nie znam treści wniosku, ale zależy mi na tym, aby prokuratura jak najszybciej wyjaśniła sprawę - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza