Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ćwiczenia Anakonda 2014 związane z sytuacją za wschodnią granicą

Aleksander Radomski
Jednym z celów Anakondy jest zgranie wydzielonych wojsk do prowadzenia takich działań militarnych, które umożliwią za chwilę włączenie sił paktu.
Jednym z celów Anakondy jest zgranie wydzielonych wojsk do prowadzenia takich działań militarnych, które umożliwią za chwilę włączenie sił paktu. Służby prasowe WP
Anakonda 2014 to największe ćwiczenia polskiej armii. Scenariusz odzwierciedla aktualną sytuację geopolityczną na wschód od naszych granic.

Armia pręży muskuły. W największych, międzynarodowych i sojuszniczych ćwiczeniach wojskowych bierze udział około 12,5 tysiąca żołnierzy. Na Anakondę, czyli manewry rozgrywane co dwa lata, obok Wojska Polskiego swoje jednostki wysłały armie Czech, Estonii, Holandii, Kanady, Litwy, Węgier, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Wojskowi trenują działania obronne podczas konfliktu zbrojnego. Współpracują też z innymi służbami, jak obrona cywilna i policja.

Zobacz także: Anakonda 2014. Rozpoczynają się największe ćwiczenia polskiego wojska (zdjęcia)

Na czterech poligonach (Drawsko Pomorskie, Orzysz, Ustka i Nowa Dęba) spraw­dza się ponad setkę transporterów opancerzonych, kilkanaście haubic i wyrzutni artyleryjskich. Strzela z dział i z zestawów przeciwlotniczych. Marynarkę Wojenną reprezentuje 17 okrętów, a siły powietrzne 25 samolo­tów i 17 śmigłowców.

Scenariusz? Czerwoni tracą wpływy ze sprzedaży surowców energetycznych, m.in. w Wislandii, która rozpoczyna eksploatację gazów wydobywanych z łupków. Naraża się przez to sąsiadowi, który dokonuje aneksji części jej terytorium. Dochodzi do otwartego starcia.

- Ćwiczenia mają związek z sytuacją za wschodnią granicą - przyznaje mjr Marek Pietrzak, zast. rzecznika Anakondy 2014. - Czy są rozpatrywane scenariusze z dywersantami? Nie. Będziemy to weryfikować na kolejnych ćwiczeniach w tym roku.

Generał Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, przyznał kilka dni temu w Radiu Zet, że Polska w przypadku pojawienia się takiej grupy dywersantów, jak na Krymie (żołnierzy bez dystynkcji), musiałaby radzić sobie sama i nie oglądać się na NATO. Zaznaczył jednak, że tak zwane zielone ludziki są tu demonizowane. Z kolei pytany o szpicę paktu (powołaną na niedawnym szczycie NATO w walijskim Newport brygadę zdolną do reakcji na zagrożenie w przeciągu 48 godzin) stwierdził, że nie jest ona powołana do tego, aby działać w przypadku dywersji. Jest za to sposobem demonstracji polityczno-strategicznej woli sojuszu przeciwstawiania się nadchodzącemu zagrożeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza