Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelny wypadek na ul. Hubalczyków. Pierwsi na miejscu byli policjanci i lekarz po dyżurze (wideo)

Monika Zacharzewska
Pierwsi przy wypadku na ul. Hubalczyków zjawili się policjanci ze Szkoły Policji (na zdjęciu jeden z nich). Wczoraj zeznali, że akurat przywieźli na SOR pracownicę szkoły, która zasłabła.
Pierwsi przy wypadku na ul. Hubalczyków zjawili się policjanci ze Szkoły Policji (na zdjęciu jeden z nich). Wczoraj zeznali, że akurat przywieźli na SOR pracownicę szkoły, która zasłabła. Krzysztof Piotrkowski
Policjanci i lekarz ratujący chłopców jadących motorem oraz biegli, którzy wydali opinię o stanie motocykla i przedstawili rekonstrukcję wypadku, zeznawali wczoraj przed sądem w sprawie tragicznej śmierci 17-latka.

Mowa o wypadku z sierp­nia ubiegłego roku koło słupskiego szpitala, w którym zginął 17-letni Mateusz S. jadący na motorze razem z rówieśnikiem Patrykiem K. Chłopcy nie mieli prawa jazdy na motocykl, a pojazd nie był żadnego z nich.
Oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym jest Radosław W., nauczyciel jednej ze słupskich szkół. Według prokuratury jako kierowca peugeota 307, wyjeżdżając z ulicy Bukowej w Hubalczyków, nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi. Zmusił kierowcę suzuki do gwałtownego hamowania. Doszło do zderzenia, w którym zginął Mateusz S. Radosławowi W. grozi do ośmiu lat więzienia.

Zobacz także: Wypadek na ulicy Hubalczyków. 16-letni motocyklista nie żyje (zdjęcia, wideo)

Wczoraj sąd usłyszał, że po wypadku pierwszy przy Mateuszu S. zjawił się 31-letni policjant, który razem z kolegą wiózł na SOR pracownicę Szkoły Policji.
- Samego zdarzenia nie widziałem, usłyszałem o nim od kogoś na podjeździe dla karetek. Wziąłem z samochodu zestaw do resuscytacji i pobiegłem - mówił wczoraj w sądzie policjant, z wykształcenia ratownik medyczny.

Chwilę później miał do niego dobiec lekarz, który właśnie wyjeżdżał swoim motocyklem z parkingu szpitalnego po zakończeniu dyżuru. - Podjąłem czynności reanimacyjne, choć widziałem, że nie ma szans. Chłopak miał potężny uraz czaszkowo-mózgowy - mó­wił lekarz.

Obaj przyznali, że kilka-naście metrów od reanimowanego leżał motocykl, a obok był też drugi, przytomny chłopak. Miał on krzyczeć, żeby ratować kolegę. Wkrótce akcję ratunkową podjęła też obsługa karetki pogotowia.

O uczestniku wypadku, który siedział lub próbował wstać, mówił też drugi policjant, kierowca samochodu, którym przewieziono na SOR pracownicę Szkoły Policji.
- Wcześniej pracowałem w ruchu drogowym, więc gdy zorientowałem się, co się stało, zabezpieczyłem dojazd do wypadku od strony miasta. Wziąłem też dokumenty od kierowcy peugeota. Ten był bardzo zdenerwowany, w szoku. Był tłum gapiów, byłem po cywilnemu, ktoś zapytał, kim jestem. Kiedy przyjechali policjanci z ruchu drogowego, oddałem im dokumenty.

Świadkowie stwierdzili, że nie dopytywali, kto kierował motocyklem. Na wczorajszej sprawie swoją opinię w tej kwestii przedstawił biegły Rafał Szczypiński, ekspert z laboratorium kryminalistycznego KWP w Gdańsku.

- Z mojego punku widzenia kategorycznie ustalić się tego nie da, ale istnieją przesłanki wskazujące na większe prawdopodobieństwo, że za kierownicą siedział Patryk P. - mówił.

Świadczyć o tym mają m.in. odległość od motocykla, w jakiej znajdowali się chłopcy (pasażer zwykle wyrzucany jest dalej), czy opinia z zakresu badań biologicznych, według której na kluczyku suzuki są ślady biologiczne Patryka P. - Nie ma jednak śladów żadnego z chłopców na rączkach kierownicy, dlatego ta opinia nie daje podstaw do zaostrzenia mojego stanowiska - mówił biegły.
Przedstawił też badania prawdopodobnej prędkości i ustawienia obu pojazdów. Jego zdaniem peugeot znajdował się bliżej osi jezdni niż jej prawej krawędzi.

- Wyjeżdżając z ul. Bukowej, mógł się poruszać z prędkością minimalną lub wręcz stać. Prędkość motocykla przed wypadkiem można szaco­wać na sześćdziesiąt kilka do 70 km na godz. - mówił biegły. Stwierdził, że Radosław W. miał możliwość upewnienia się przed wjaz­dem w ul. Hubalczyków i dostrzeżenia motocykla z wystarczającej odległości, żeby prawidłowo ocenić, czy zdąży wykonać manewr.

- Natomiast motocykl przekroczył dozwoloną prędkość, co można traktować w kategoriach przyczynienia się do wypadku - dodał.

Na temat sprawności motocykla wypowiedział się kolejny biegły Arkadiusz Czechowski. Choć zauważył on brak kloców hamulcowych w przednim kole, które mogły wypaść przy uderzeniu, i bardzo duże zużycie czoła bieżnika tylnej opony, nie stwierdził uszkodzeń lub nieprawidłowości o charakterze przedwypadkowym, które miałyby wpływ na zaistnienie wypadku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza