Kilka dni temu opisywaliśmy skargę pani Anety ze Słupska, która po pobycie w szpitalu miała stawić się na konsultacji w przychodni. Twierdzi, że sprawa była pilna, zaś w przychodni SP ZOZ MSW przy ul. Lelewela kazano jej czekać na wizytę miesiąc, a nawet miano sugerować, by, jeśli zależy jej na czasie, skorzystała z wizyty prywatnej. Zdecydowanie zdementowała to kierownik przychodni, podkreślając, że w przychodni nie ma prywatnego gabinetu ginekologicznego, a położne są świadome, że nie mają prawa nakłaniać do wizyt płatnych. Grozi za to m.in. utrata kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Zobacz także: Ginekolog z Polikliniki przeprasza pacjentki
Jednak kierownik Ewa Ilnicka po przeprowadzeniu rozeznania w tej sprawie wśród pracowników przyznała też, że pacjentka trafiła do położnej akurat w momencie dużego zamieszania, w dniu, gdy aż pięć pacjentek twierdziło, że muszą być przyjęte w trybie pilnym.
- Położna, którą wypytałam o sprawę, przyznała, że była zabiegana. I rzeczywiście zabrakło tego, żeby wyraźnie powiedziała pacjentce, aby ta poczekała na zrobienie wywiadu zdrowotnego - nie ukrywała Ewa Ilnicka.
Po naszym artykule sprawą trybu przyjęć pacjentek w tej poradni zainteresował się pomorski oddział NFZ. - Zasady przyjmowania pacjentek są ściśle określone w kontrakcie ze świadczeniodawcą. Sprawdzimy, czy poradnia się z nich wywiązuje. W tym celu już zlecono kontrolę w słupskiej przychodni MSWiA - mówi Mariusz Szymański, rzecznik prasowy POW NFZ.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?