Przez kilka lat bezdomne psy odławiane przez gminę trafiały do kojca miasteckiej lecznicy weterynaryjnej dla zwierząt przy ul. Szkolnej. Po społecznej akcji i kontroli powiatowego inspektora weterynarii lecznica nie przyjmuje już psów, bo nie ma do tego odpowiednich warunków. W efekcie zwierzęta są wywożone do schroniska w Słupsku. Tym samym zmniejszają się ich szanse na szybką adopcję (w 2013 roku do schroniska pojechało tylko 7 psów, a aż 23 znalazły nowy dom).
Zobacz także: Sprawa schroniska dla zwierząt. Zdaniem prokuratora weterynarz jest winny
Kilka tygodni temu burmistrz Miastka Roman Ramion mówił, że gmina szuka alternatywnych rozwiązań - nowe miejsce, rozbudowa obecnego. - Statystyka pokazuje, że jeśli bezdomny pies po odłowieniu zostanie na miejscu, wzrastają jego szanse na szybką adopcję. Do końca września zaproponuję nowe rozwiązania - obiecywał. Niestety, nowych rozwiązań nie będzie.
- Nie ma formalnych możliwości, aby stworzyć coś innego niż przytulisko czy schronisko - mówi Ramion, ale po szczegóły odsyła nas do sekretarza urzędu Jana Gajo.
- Zgodnie z przepisami gmina może urządzić tylko przytulisko albo schronisko. W stosunku do obu są duże wymagania. Muszą być odpowiednie pomieszczenia, kojce, zapewniona opieka medyczna. To są duże koszty. Gminy nie stać ani na schronisko, ani na przytulisko - mówi Gajo. - Psy od razu będą wywożone do schroniska w Słupsku, z którym gmina Miastko ma podpisaną umowę. Do lecznicy trafiają i trafiać będą tylko psy wymagające leczenia.
Za każdego wywiezionego do Słupska czworonoga samorząd płaci około 1300 złotych.
Niezależnie od tego, co mówi sekretarz, wiemy, że nie wszystkie psy od razu jadą do schroniska. Część trafia "na chwilę" do zaprzyjaźnionych miłośników psów. W tym czasie szukany jest dla nich nowy dom.
To, że miastecka lecznica dla zwierząt nie przyjmuje już zdrowych bezdomnych psów, to efekt akcji m.in. Aldony Gelmudy. Kilka miesięcy temu określiła na Facebooku kojec miasteckiej lecznicy dla zwierząt jako "Psi Auschwitz". Powody? Trzymanie większej liczby psów niż było miejsca i bud. Trzymanie jednego psa w małej metalowej klatce, spóźnianie się ze sprzątaniem. Akcja ze względu na kontrowersyjną (i niestosowną) nazwę wywołała duży odzew, spory, kłótnie i komentarze. Po jakimś czasie organizatorka akcji usunęła wszystkie treści dotyczące lecznicy, komunikując, że "event osiągnął swój cel".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?