Śledztwo trafiło do Chojnic, ponieważ słupska prokuratura rejonowa nie chciała go prowadzić. Tłumaczono, że prokurator rejonowy jest jednocześnie członkiem Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Miasta Słupska, działającej przy prezydencie. Dlatego Słupsk wyłącza się ze spraw dotyczących wyższej władzy urzędniczej, w których ma być prowadzone śledztwo. Chyba że zanosi się na odmowę wszczęcia. A tak najpierw było w tej sprawie.
Chodzi o zdarzenie z marca tego roku, gdy po raz któryś z rzędu słupscy radni konsekwentnie odmawiali dołożenia do pierwotnej kwoty 17 milionów złotych na dokończenie akwaparku. Wówczas wiceprezydent Słupska Andrzej Kaczmarczyk przed jedną z sesji zaoferował zatrudnienie w ratuszu, jeśli radni klubu PO poprą prezydencką uchwałę. W zamian za korzystne dla ratusza głosowanie PO miała dostać trzy stanowiska w urzędzie miejskim - wicedyrektora wydziału oświaty i kultury, na które trwał nabór, a także w nadzorze nad budową akwaparku i ringu.
Wyjścia nie było. Śledztwo należało wszcząć. I tak też słupska prokuratura zrobiła, wyłączając się jednak z jego prowadzenia. - Dostaliśmy akta niedawno - mówi Mirosław Orłowski, chojnicki prokurator rejonowy.
- Będziemy je prowadzić z artykułu dotyczącego obietnicy udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcje publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji. A dokładnie: w sprawie udzielenia przez zastępcę prezydenta Słupska korzyści osobistej w postaci obietnicy zatrudnienia na trzech stanowiskach urzędniczych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?