W minionym tygodniu, po zapowiedzi członków Komitetu Obrony Pielęgniarek i Położnych Województwa Pomorskiego, że będą protestować, jeśli nie dostaną obietnicy podwyżek, wicemarszałek województwa ujawniła średnie zarobki w pomorskich szpitalach.
Wynikało z nich, że w pierwszym półroczu tego roku średnio miesięcznie siostry pracujące na etacie w słupskim szpitalu otrzymywały 3660 zł brutto. Zaś panie na umowie cywilnoprawnej, których w słupskim szpitalu jest osiem na 619 wszystkich pielęgniarek - 6051 zł brutto.
- Skąd takie kwoty?! Ja, by dostać tyle pieniędzy, pracuję w trzech różnych ośrodkach zdrowia. Biorę dyżury, dorabiam, by związać koniec z końcem - mówi jedna ze słupskich pielęgniarek, która pracuje również w szpitalu. Kwoty podane przez panią wicemarszałek Hannę Zych-Cisoń na konferencji prasowej oburzają też przewodniczącego Słupskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych.
Zobacz także: Pomorskie pielęgniarki chcą podwyżki
- To kwoty uśrednione. Wliczono w nie też pensje osób na stanowiskach kierowniczych, a takich w słupskim szpitalu jest sporo. One rzeczywiście mają dużo wyższe zarobki - uważa Sebastian Irzykowski. - Tymczasem początkujące pielęgniarki, dostają praktycznie najniższą krajową. Doliczą się do tego pieniądze za dodatkowe dyżury, pracę w weekendy i święta, ale to przecież dodatkowe obciążenie w naszym zawodzie.
Zauważa on też, że wicemarszałek podała zarobki tylko pielęgniarek szpitalnych. - A w terenie jest dramat! Pielęgniarki w psychiatrycznym czy miejskim ZOZ-ie zarabiają mniej. Nie mówiąc już o pielęgniarkach szkolnych - mówi Irzykowski.
I tak pielęgniarki szkolne dostają za jedno zdrowe, pełnosprawne dziecko w szkole 4 zł. Natomiast za dziecko głęboko upośledzone w szkole specjalnej czy ośrodku powinny dostawać 30-krotność tej kwoty. - Rzeczywiście jednak maksymalnie dostajemy jej 25-krotność - mówi pielęgniarka, z którą rozmawialiśmy.
Jeszcze w innej sytuacji są panie pracujące w Podstawowej Opiece Zdrowotnej, ale mające własną działalność i kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. - Ustawowo możemy mieć pod opieką maksymalnie 2750 pacjentów. Ja mam ich około 2400, to zmienna liczba, bo wiadomo, że ludzie się rodzą i umierają. Za każdego, w zależności od jego wieku, NFZ płaci konkretną kwotę. Za osoby do 60 lat to około 2 zł miesięcznie, za te starsze około 4 zł - mówi pielęgniarka środowiskowo-rodzinna z 40-letnim stażem, która pracuje w ośrodku w jednej z podsłupskich gmin. - Od kwoty, jaką dostaję, muszę odliczyć koszt dojazdów do pacjentów własnym autem, środki lecznicze, urząd skarbowy, ubezpieczenie, księgową. Na rękę zostaje mi około 2600-2700 zł. A proszę pamiętać, że NFZ wymaga ode mnie dyspozycyjności od poniedziałku do piątku w godz. 8--18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?