Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświadczenia przed sądem

Zbigniew Marecki
Rozprawa przed słupskim sądem, zeznaje jako świadek Jolanta Lewand-Paprocka.
Rozprawa przed słupskim sądem, zeznaje jako świadek Jolanta Lewand-Paprocka. Krzysztof Piotrkowski
Lekarka i były kierownik budowy jej domu w Poddąbiu walczą na oświadczenia podczas procesu, który trwa w Sądzie Rejonowym w Słupsku.

Jak już informowaliśmy, Krzysztof P., były prezes słupskiej spółki NAOS, w Sądzie Rejonowym w Słupsku odpowiada w sprawie karnej. Wniosła ją Prokuratura Rejonowa w Słupsku. Obejmuje 27 zarzutów. Wszystkie są związane z oszustwami, których oskarżony miał się dopuścić w latach 2004-2010 wobec przedsiębiorców i osób prywatnych. Przestępstwa miały charakter jednorazowy lub trwały dłużej, a dotyczyły poszkodowanych nie tylko ze Słupska, ale także z kilku innych regionów kraju. Oskarżony miał od nich kupować materiały budowlane i usługi, a potem nie regulować faktur. W ten sposób firmy utraciły nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Oszukana czuje się także Jolanta Lewand-Paprocka, słupska lekarka, która Krzysztofowi P. powierzyła kierowanie budową jej domu w Poddąbiu. Na kolejnych rozprawach udowadnia, że została przez niego oszukana w rozliczeniach. Z podobnymi zarzutami wystąpiła Bożena Ganczewska, dla której pan P. budował dom w Siemianiach. Na razie jednak nie została jeszcze wysłuchana przez sędziego Ryszarda Błęckiego.

W poniedziałek sędzia Błęcki chciał przesłuchać Annę P., żonę oskarżonego. Ta jednak nie pojawiła się na sali rozpraw, bo ze względu na bliskie związki rodzinne z oskarżonym odmówiła składania zeznań. Za to pojawił się przedstawiciel firmy Baltic Gaz, która dostarczała urządzenia do domku pani Lewand-Paprockiej. Przed sądem mówił o okolicznościach montażu na tej nieruchomości zbiornika i instalacji gazowej. Według niego wszystkie obowiązki prawne spoczywały na kierowniku budowy, którym był pan P. Według niego serwisant firmy dostarczającej piec, zgodnie z ogólnymi zasadami, powinien go odpalić. Tymczasem Lewand-Paprocka oświadczyła, że to pan P. odpalił piec, choć nie miał uprawnień. W rezultacie w ciągu miesiąca wypalił cały zbiornik gazu, aby osuszyć ściany w domku. Swoje straty, na podstawie faktury Buderusa, lekarka oszacowała na przeszło 2800 zł.

- Nigdy nie miałem nic wspólnego z uruchomieniem pieca gazowego, bo pani Lewand sama załatwiała wszystkie sprawy związane z jego instalacją - oświadczył w odpowiedzi pan Krzysztof P. Poza salą rozpraw powiedział nam, że lekarka chce od niego wydobyć pieniądze, których nie wydał.

Tak samo skomentował informację lekarki, która zestawiła wszystkie pieniądze przekazane poprzez pana P. na rzecz głównego wykonawcy budowy domu. Wyszło, że przekazała 48,5 tys. zł, choć umówiony koszt pracy wynosił 45 tys. zł. - To pani Lewand umawiała się z wykonawcą. 45 tysięcy złotych miała kosztować budowa zgodna z projektem. Tymczasem w trakcie budowy przeprowadzono szereg zmian, za które trzeba było osobno zapłacić. Podejrzewam, że w sumie budowa kosztowała 60 tysięcy zł - mówi pan P. Pani Lewand-Paprocka poinformowała także sąd, że pan P. ukrył przed nią swoją nieruchomość w Szymanowie.

- Nic nie ukrywam. Ta nieruchomość tylko formalnie należy do mnie, bo kupiłem ją na kredyt, a ona jest obciążona wieloma hipotekami. Kupiłem ją, gdy chciałem się przenieść na drugi koniec Polski. Gdybym to zrobił, to może bym nie spotkał się na budowie z panią Lewand - mówi pan P.

W listopadzie sąd będzie słuchał kolejnych świadków, w tym właściciela firmy, która wykonywała większość instalacji w domku pani Lewand-Paprockiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza