- Przechodnie w centrum Gdańska widzą gąszcz pielęgniarskich czepków. Chodzimy ulicami, rozdajemy im ulotki i informujemy o naszej sytuacji - mówił wczoraj Sebastian Irzykowski, przewodniczący słupskiej Izby Pielęgniarek i Położnych, jeden z założycieli Komitetu Obrony Pielęgniarek i Położnych.
Ze Słupska do Gdańska pojechały 53 osoby - pielęgniarki i pielęgniarze. Zdaniem organizatorów w sumie protestujących było około pół tysiąca i to nie tylko z województwa pomorskiego.
Czytaj również: Słupskie pielęgniarki: to nieprawda, że zarabiamy dużo
- Są też z nami panie z Radomia, Kielc i Koszalina. Nasz protest nabiera charakteru ogólnopolskiego, bo podobny do naszego komitet protestacyjny powstał już też na Mazowszu - mówi Sebastian Irzykowski.
Pielęgniarki na głównych ulicach miasta rozdały 20 tys. ulotek informujących o swojej sytuacji zawodowej. Opowiadały przechodniom o niskich zarobkach, o tym, że by utrzymać rodziny muszą imać się też innej pracy po godzinach. - Coraz więcej pielęgniarek wyjeżdża szukać szczęścia za granicą. Tylko w tym roku prawie 50 pań odebrało już w Słupsku zaświadczenia o kwalifikacjach z zamiarem wyjazdu. Pielęgniarek na oddziałach jest coraz mniej i, niestety, są coraz starsze - twierdzą protestujący, domagając się przede wszystkim podwyżek płac, które poprawią sytuację sióstr i skłonią je do pozostania w regionie.
Już po pierwszej zapowiedzi protestu, kilkanaście dni temu, zareagował pomorski urząd marszałkowski, twierdząc, że średnia zarobków w tej grupie zawodowej wcale nie jest taka niska. Jak wyliczył urząd, np. w Słupsku średnia płaca pielęgniarek szpitalnych na etacie to 3660 złotych.
Rzecznik urzędu marszałkowskiego: gdyby zrealizować żądania pielęgniarek i dać im po 1,5 tys. podwyżki, to podniosłoby koszty we wszystkich podległych mu placówkach zdrowotnych o 81 mln zł. Oznaczałoby to katastrofę finansową dla szpitali
Przedstawiciele zawodu uważają natomiast, że podawanie takich średnich to zamazywanie rzeczywistości, bo do nich wlicza się zarobki grupy pielęgniarek, które otrzymują rzeczywiście dużo, ale gros jest tych zarabiających najniższe krajowe.
O godz. 13 protestujące pielęgniarki przekazały swoją petycję pani wicemarszałek Hannie Zych-Cisoń.
- Pan marszałek Mieczysław Struk na konferencji zwołanej wczoraj, na którą przyszli też prezesi czterech trójmiejskich szpitali, podkreślił, że gdyby zrealizować żądania pielęgniarek i dać im po 1,5 tys. podwyżki, to podniosłoby koszty we wszystkich podległych mu placówkach zdrowotnych o 81 mln zł. Oznaczałoby to katastrofę finansową dla szpitali - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. - Prezesi natomiast zdementowali informację, że nie ma w szpitalach dialogu z pielęgniarkami.
Marszałek przedstawił też wyliczenia, że w podległych mu szpitalach (czyli też w słupskim) we wrześniu tego roku 47 procent pielęgniarek zarobiło ponad 3400 zł brutto, a dwa proc mniej niż 2,2 tys. zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?