Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ochroniarz z Biedronki i szarpanina z klientami

Zbigniew Marecki
Zniszczony telefon.
Zniszczony telefon. Łukasz Capar
Bez powodu zostaliśmy zaatakowani przez ochroniarza, który użył przeciw mnie i mojemu chłopakowi gazu - skarży się pani Marta, młoda słupszczanka.

W minioną sobotę w czasie przerwy w zajęciach w niepublicznej szkole ponadgimnazjalnej pani Marta i jej chłopak Mateusz (nazwiska do wiadomości redakcji) wybrali się na małe zakupy do Biedronki przy ul. Przemysłowej w Słupsku.

- Chodziliśmy między półkami z towarami, a starszy ochroniarz chodził za nami. Gdy zbliżaliśmy się do kasy, podszedł i zapytał, czy nie chcielibyśmy wyjść ze sklepu. Potem zamknął drzwi wyjściowe - opowiada pani Marta. Młodzi klienci byli zdziwieni jego postępowaniem. Poprosili kierowniczkę o otwarcie drzwi, bo nikt im niczego nie zarzucał.

Zobacz także: Bójka żołnierzy z ochroniarzami pod klubem nocnym w Ustce

- Gdy już wychodziliśmy, ochroniarz zaczął nas szarpać. Mój chłopak chciał go odsunąć. Wtedy ochroniarz wyciągnął gaz. Intensywnie psikał nim we mnie i mojego chłopaka. Na dodatek zdeptał moją komórkę. Przez niego zgubiłam klapkę od komórki i bateryjkę. Bardzo się zdenerwowaliśmy. Powiedzieliśmy mu parę ostrzejszych słów - dodaje pani Marta.

Młodzi ludzie na moment wrócili do szkoły, aby zabrać swoje rzeczy. Gdy z niej wyszli, czekał już na nich policyjny samochód z włączonym kogutem. Policjanci razem z nimi wrócili przed Biedronkę. Tam doszło do konfrontacji z ochroniarzem. - W nieparlamentarnych słowach usłyszałam, że ja pobiłam ochroniarza i że on tylko przypadkowo nadepnął moją komórkę - relacjonuje pani Marta. Najbardziej ją jednak zdziwiła wypowiedź ochroniarza, bo na końcu usłyszała, aby uważała na drodze, żeby ktoś kiedyś jej nóżek nie nadepnął.

Zobacz także: Ochroniarz z Biedronki znalazł pieniądze i oddał je policji

Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji, potwierdza, że w sobotę policyjny patrol został wezwany do Biedronki przez ochroniarza, który poinformował, że został znieważony przez klientów. W obecności kierowniczki sprawa została wyjaśniona.

- Podczas interwencji jedna i druga strona konfliktu używała nieparlamentarnych słów. Ostatecznie nic klientom nie zarzucono, a młodzi ludzie w obecności policjantów poszli sobie - mówi rzecznik Robert Czerwiński. Na razie nikt nie zgłosił żadnych oficjalnych skarg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza