Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Manifestacje na ulicach Słupska. 33 lata od stanu wojennego

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Manifestacja "Solidarności" na ulicach Słupska. Słupscy działacze aktywnie działali w okresie stanu wojennego.
Manifestacja "Solidarności" na ulicach Słupska. Słupscy działacze aktywnie działali w okresie stanu wojennego. Archiwum Jadwigi Stec
Komendant Wojewódzki MO w Słupsku wydał 55 nakazów aresztowania. Tak zaczęło się 586 dni stanu wojennego.

- To był łomot do drzwi mieszkania. Najpierw myślałam, że się pomylili, później, że ktoś ukradł mi "malucha". A oni mówią, że wojna. Pytam, czy Sowieci nas napadli. Oni - że stwarzam zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Zrozumiałam więc, że to wojna z narodem - wspomina Anna Bogucka-Skowrońska, adwokat, sędzia Trybunału Stanu, a w latach 80. obrońca kilkudziesięciu działaczy "Solidarności".

- Byłam internowana tylko tydzień i jeden dzień. Później została internowana Ala Grzegorczyk, która kolportowała ulotki nawołujące do mojego uwolnienia. Jednak represje stanu wojennego miały o wiele szerszy charakter. Masowo zwalniano z pracy ludzi "Solidarności". Bezwzględnie tłumiono strajki ostrzegawcze, jak ten w Sezamorze. Władza ludowa wprowadziła tryb doraźny. Procesy odbywały się błyskawicznie, a oskarżonym groziła nawet kara śmierci.Na wolność trzeba było czekać jeszcze długie lata osiemdziesiąte.

Zobacz także: 33. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce

- Gdyby ludzie mieli przekonanie, że jednak można tę władzę zwalczyć, to szybciej by się uaktywnili, ale wtedy szli na wewnętrzną emigrację. Gdy przynosiłam ulotki, koledzy brali je paznokciami, by nie zostawiać na nich odcisków palców. A inni na mój widok przechodzili na drugą stronę ulicy ze strachu, że mogę ich zagadnąć i zaraz będą przesłuchiwani przez SB - mówi pani mecenas. - Ale tak rzeczywiście było jeszcze w roku 1985. Gdy z procesu w Białogardzie wracałam taksówką. Na drodze była blokada, taksówkę przepuścili, ale później dowiedziałam się, że taksówkarz pytał, kogo wiózł, bo wezwała go SB i przesłuchiwała cały dzień na temat związków z "Solidarnością".

Zobacz także: Ludzie mają prawo wyrazić swój sprzeciw

Było ich wielu
Stanisław Łukasiak, ówczesny komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Słupsku, wydał 55 decyzji o internowaniu. Pod wskazane adresy wyruszyli funkcjonariusze w 32 pojazdach, które mieli do dyspozycji. Szyfrogramy wysłano też do komendantów w Człuchowie, Sławnie, Miastku, Lęborku i Ustce.

- Wśród internowanych w różnym czasie, bo nie wszystkich zatrzymano w pierwszych godzinach stanu wojennego, byli Andrzej Krzesiński jako pierwszy internowany z Sezamoru, a Edmund Pacyński z Alki i Stefan Korejwo z Famarolu prawie rok byli internowani. Pacyński popełnił samobójstwo jeszcze w stanie wojennym. Nikt nie mógł udowodnić, że było inaczej - wspomina Stanisław Szukała, przewodniczący słupskiego Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność".

- Wielu z nich wyjechało, wielu zmarło, wielu nie ma na życie, na leki. To smutne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza