Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Biedroń: zapewniam wszystkich słupszczan, że ich nie zawiodę (wywiad)

Krzysztof Nałęcz
Robert Biedroń.
Robert Biedroń. Łukasz Capar
Prezydent Robert Biedroń w rozmowie z redaktorem naczelnym "Głosu". "Jestem prezydentem z wizją zmian. Zapewniam wszystkich słupszczan, że ich nie zawiodę"

Rozmowa z Robertem Biedroniem, prezydentem Słupska. Jako kandydat niezależny wygrał wybory samorządowe w mieście. Uzyskał w II turze wyborów poparcie 57,08 procenta wyborców. Pokonał kandydata Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Konwińskiego. Jak zapowiada, zamierza rządzić w Słupsku przez dwie kadencje. Ma plan na rządzenie miastem i ogromną determinację, aby go zrealizować.

Krzysztof Nałęcz: Nareszcie zmiana.

Robert Biedroń: Słupszczanie zdecydowali. Dziękuję im za to. Nie będą żałowali. Zapewniam.

Kiedy pan uwierzył, że to będzie wygrana?

Zawsze wierzyłem.

A poważnie?

Poważnie. Choć to porozumienie trzech kandydatów PO, PiS i SPO, tuż przed drugą turą wyborów, było chyba przeważające. Wiedziałem, że ludzie w tym momencie tego nie zaakceptują. Tej próby stworzenia nowego układu.

To jak to jest? Kiedy ta trójka zawiera porozumienie, to jest to układ. A jak pan zaprasza teraz wszystkich do wspólnego działania, to już nie jest układ?

Ale to jest po wyborach. Zupełnie inna sytuacja.

To z innej strony. Panuje wcale nie odosobnione przekonanie, że startował pan z powodu reklamy i chęci wypromowania się przed wyborami parlamentarnymi. I wcale nie dopuszczał pan myśli, że wygrana wchodzi w rachubę.

Proszę uwierzyć, że w momencie decyzji o starcie miałem pełną świadomość, iż w razie wygranej podejmę to wyzwanie. I mam na tę prezydenturę plan.

Ale w którym dokładnie momencie podjął pan decyzję. Początkowo tylko wspierał pan grupę ludzi, która stworzyła komitet wyborczy. I nagle mówi: startuję.

Jestem w Słupsku aktywnym posłem od trzech lat. Bardzo często spotykałem się z Krystyną Danilecką-Wojewódzką i na wiele spraw mieliśmy zbliżone poglądy. Namawiałem ją na start i obiecałem, że ją poprę w kampanii. Kiedy nie zdecydowała się, wtedy sam wystartowałem. Później, zwłaszcza po pierwszej turze, inni kandydaci proponowali mi poparcie. Wszystkim odmówiłem. Takiego poparcia chciała mi udzielić także Krystyna. Odmówiłem. Nie chciałem w tym momencie niczyjego poparcia. Także jej.

Mimo to będzie pana zastępcą. (rozmowa odbyła się przed jej oficjalną nominacją - dop. KN?)

Tak. I ważne jest dla mnie także to, że jest kobietą, gdyż ich udział w życiu publicznym jest zdecydowanie zbyt mały. Ale muszę podkreślić, że zadania, które przed nią postawię, nie będą należeć do łatwych. Powiem więcej. Będzie miała około roku, aby się sprawdzić w tej roli.

Brzmi groźnie. A o jakież tytaniczne zadania chodzi?

O tym wolałbym nie mówić w tym momencie.

W czym pan upatruje swojego, jednak szokującego dla wielu, sukcesu? Przyznaję się. Przed pierwszą turą i ja nie dawałem panu dużych szans.

W moim programie. Ludzie go zaakceptowali. Dziękuję im za to.

Daję głowę, że większość pana wyborców nie zna szczegółów tego programu. Za to oczekuje jednego: głębokich zmian. Wyborcy pomyśleli, i chyba słusznie, ten człowiek daje nadzieję. "Nareszcie zmiana" - świetne hasło. Chyba najlepsze w tej kampanii.

Nie ukrywam. Korzystałem z fachowego wparcia w tej kampanii. Ale znajomych specjalistów, a nie drogich agencji. Moja kampania była praktycznie bezkosztowa. Wydaliśmy 14 tys. złotych. Za to wyszliśmy na ulicę, do ludzi. Pokazaliśmy, że kampanii nie robi się na drogich billboardach.

Inni też wychodzili, a kandydat Kujawski to nawet bardziej niż pan. Odbył prawdziwą pielgrzymkę po mieszkaniach słupszczan. Za to kilkuminutowa pana obecność w głównych stacjach telewizyjnych warta jest miliony złotych. Jest pan celebrytą. Na dodatek świetnie obytym w mediach. Wygrał pan i teraz rozbudzone nadzieje są ogromne. Ma pan tego świadomość?

Mam i mówię to po raz kolejny. Słupszczanie się na mnie nie zawiodą. Będę ciężko pracować na rzecz miasta. Zobaczycie. Razem dokonamy rzeczy wielkich.

Pana wygraną w Słupsku określono jako zaskakujący fenomen. Publicyści i znani politycy lewicy okrzyknęli Roberta Biedronia nadzieją tej formacji, przeżywającej teraz kryzys. Widzą pana jako idealnego, wspólnego kandydata lewicy w zbliżających się wyborach prezydenckich w Polsce. Podejmie pan to wyzwanie?

To jest absolutnie wykluczone! Podkreślam z całą mocą! Jestem teraz prezydentem Słupska! Mam plany na dwie kadencje. Chcę wygrać kolejne wybory. Pokazać, że to miasto o wielkich, niewykorzystanych możliwościach.

W tej sytuacji musimy wrócić do pana programu, bo jest on teraz ważny.

W sensie ogólnym to otwartość, przejrzystość decyzji, współdecydowanie o ważnych dla miasta kwestiach. To miasto potrzebuje zerwania z niechlubną przeszłością. Na stanowiska dobierani będą ludzie według wiedzy i kompetencji. Konkursy na różne stanowiska i inne decyzje kadrowe będą jasne, przejrzyste i uczciwe. Nie będzie tolerancji dla kombinowania, znajomości, nie mówiąc o oszustwach. Ja to obiecuję i ja to gwarantuję! Na spotkaniu z wszystkimi pracownikami ratusza powiedziałem, że uczciwość cenię sobie na równi z kompetencjami. Zapowiedziałem, że wszyscy będą traktowani równo, ale ich praca zostanie obiektywnie oceniona. Wszelkie przypadki nadużyć i nieprawidłowości zostaną opisane i przedstawione opinii publicznej.

Na początek od czego pan zacznie?

Od bilansu otwarcia. Powstanie taki maksymalnie w ciągu 100 dni. Zawrzemy w nim najważniejsze konkluzje z przeszłości, wskażemy nieprawidłowości, jeśli takie będą. Zajmiemy się też bieżącą sytuacją w najpilniejszych sprawach, jak ocena realnej sytuacji finansowej i inwestycyjnej z budową akwaparku na czele.
Musimy też pilnie poszukiwać oszczędności. To będą także trudne decyzje personalne i restrukturyzacyjne.

Czyli wkracza tu osławiony już Marcin Anaszewicz, szef pana gabinetu.

To doświadczony menadżer. Przyznaję, poczyna sobie od początku przerażająco twardo (śmiech). Pewnych rzeczy nie umiałbym przeprowadzić sam. Marcin ma ogromne doświadczenie. Uczestniczył w wielu ważnych projektach (m.in. restrukturyzacja Poczty Polskiej i Telekomunikacji - dop. red.).

Brzmi dobrze, bo z całym szacunkiem, ale dojeżdżanie do pracy rowerem czy wymiana żarówek na energooszczędne nie przyniesie realnych oszczędności. Choćby słynny gabinet polityczny byłego prezydenta. Kilkunastu próżniaków od nie wiadomo czego, obciążających budżet. Absurdalne dodatki do pensji dla "ratuszowego świecznika"; przesadzone wynagrodzenia niektórych szefów spółek miejskich i podmiotów podlegających ratuszowi. Jest tego sporo.

Oczywiście, struktura personalna i biurokracja zostaną ograniczone. Skromność i oszczędność to konieczność. I taka będzie ta prezydentura. A przy okazji. Zdziwiłby się pan, ile zarabiał kierowca ratuszowej limuzyny.

Ile?

Nieważne, ale za dużo (śmiech). Sytuację kompleksowo analizujemy w szerszym gronie już od pewnego czasu. Przyznaję, że już początek rodzi wiele problemów. W tym kadrowych, jeśli chcemy, aby były lepsze. Przychodzi wprawdzie sporo ofert, CV. Jednak dotyczy to raczej kompetencji średniego i niższego szczebla. W tej chwili mówię otwarcie. Poszukujemy np. kandydatów na skarbnika miasta i sekretarza miasta. Jestem otwarty na wszelkie propozycje. I powiedziałem to np. Robertowi Kujawskiemu. Jeśli PiS ma sensowne, kompetentne kandydatury, rozważę te osoby.

No właśnie. Rada. Realne oparcie w niej ma pan prawie żadne w tym momencie.

To prawda. Pracujemy nad koalicją. Jeśli nie uda się jej wypracować, będę współpracował ze wszystkimi i próbował uzyskać konsensus. Mam uczciwe intencje. Nikogo nie chcę oszukać. Dlaczego ktoś miałby mi więc przeszkadzać w działaniu.

Dla trudnych decyzji ma pan chyba poparcie społeczne. Przynajmniej na początku. W zleconym przez "Głos" badaniu sondażowym respondenci pytani o to, czym w pierwszej kolejności powinien zająć się nowy prezydent, jako najważniejsze wskazywali pilne zajęcie się zadłużeniem miasta. To spore poczucie świadomości.

Ważne i cenne. Sprawy duże są istotne, ale i oszczędności na żarówkach bym nie lekceważył. To pewna część mojego szerszego planu dla Słupska.

Wiemy z pana programu. Instytut Zielonej Energii.

Słupsk musi mieć swój pomysł na rozwój. Jak Rzeszów na moim rodzinnym Podkarpaciu, który postawił na rozwój technologii lotniczych. Ja będę chciał postawić na inwestycje w odnawialną energię. Będziemy tu rozwijać nowoczesne, zielone technologie, a na tej bazie pozyskiwać inwestorów, tworzyć miejsca pracy, kształcić kadry i młodzież w tym kierunku.

Jak pan chce tego dokonać? W dużym uproszczeniu: 40 proc. budżetu Słupska idzie na oświatę, 40 na opiekę społeczną, 15 na spłatę rat od ogromnych kredytów. Jak pan pchnie miasto do przodu za 5 proc. z 400-milionowego budżetu miasta? Ten na 2015 rok jest już gotowy. Jak zwykle w ostatnich latach to "pseudobudżet". Nieprzewidywalny, niejasny, z ogromnym, 26-milionowym deficytem, który miałby zostać pokryty z obligacji, czyli kolejnego kredytu.

Musimy się na tym budżecie oprzeć, ale będziemy od zaraz szukać dodatkowych środków na inwestycje. Także na wkład własny do projektów unijnych. Tych pieniędzy nie ma za dużo, a trzeba je znaleźć. Doradza mi w tych kwestiach kilka osób poza Marcinem Anaszewiczem. Widzimy pewne możliwości. To nie będzie łatwe i, jak wspomniałem, będzie wiązało się z wyrzeczeniami.

Te wyrzeczenia to np. podwyżka cen wywózki śmieci, z której poprzednie władze wycofały się przed wyborami, de facto po naszej publikacji w "Głosie"?

Nie wiem jeszcze, ale ta podwyżka jest chyba konieczna. Przekonano mnie, że w Słupsku i tak płaci się mniej niż w innych miastach.

Mamy w redakcji inny pogląd na tę sprawę.

Jestem otwarty na poważną dyskusję w tej i każdej innej sprawie.

To dalej w kwestii podwyżek. Ustępujący prezydent obiecał pracownikom miejskim podniesienie płac. Ale nie bardzo sprawiedliwe. 5 proc. dla i tak lepiej zarabiającej administracji ratusza i pracowników socjalnych, a tylko 3 proc. dla zwykle słabiej uposażonych pracowników pozostałej administracji (m.in. szkół i przedszkoli). Te podwyżki zapisano w budżecie. Co z nimi?

Będą. Nie wiem jeszcze jakie, ale na pewno wszyscy dostaną w tych samych proporcjach. Nie będzie dzielenia na lepszych i gorszych. Ile to będzie w procentach, nie mogę teraz tego powiedzieć.

We wspomnianym sondażu wysoko, bo aż na trzecim miejscu w hierarchii ważności słupszczanie wskazywali jako priorytet likwidację straży miejskiej. Co pan mówił o niej w kampanii, bo są sprzeczne informacje. Likwidacja czy reforma?

Reforma. Muszą pracować inaczej. Służyć społeczeństwu. Ta praca nie może polegać na ściganiu się na ilość mandatów za złe parkowanie. To pomieszanie priorytetów. Służyć to np. pomagać osobom starszym. Bezpośrednio. Mogę teraz, już po wyborach złożyć deklarację dalej idącą. Jeśli w ciągu roku służba ta istotnie nie zmieni swojego sposobu działania, podejmę kroki w celu jej likwidacji.

O mieście i decyzji wyborczej słupszczan mówił, bez przesady, cały światy. O dziwo, najtrafniejszy, moim zdaniem, komentarz dał odległy od Polski "New York Times", pisząc, że wyborcy z miasta pozbawionego nadziei i bez przyszłości postawili na młodego, energicznego człowieka spoza układów, nie bacząc na jego orientację seksualną. Gdzie indziej mówiło się o przemianie mentalnej konserwatywnego, katolickiego społeczeństwa itp. rzeczy.

Też uważam, że zdecydowała moja bezstronność, apolityczność kandydatury i propozycja dla Słupska.

W ogóle ma pan teraz, proszę wybaczyć określenie, ogromną wartość marketingową dla Słupska. Jak jesteśmy już przy tym. Co z promocją, wraz z agencją od tych spraw?

Nie czarujmy się. APR idzie do likwidacji. Niech pan spojrzy tu (Robert Biedroń wskazuje na duży karton i wykłada na dywan zawartość - dop. KN). Prosiłem APR, aby przynieśli mi efekty swoich działań. To jest jakieś nieporozumienie. Oto jakiś dziwny miś, jakiś obrazek, kalendarzyk, to nie wiem co to. O! Mydełko. Jakaś ohydna figurka. A co to jest? Jak pan sądzi? Ta kolorowa szmata? Żadnej spójnej myśli, przekazu, linii plastycznej, celu, adresu promocji. Wywalone w błoto pieniądze. Musimy zmienić cele i priorytety.

Na jakie?

Postawić mocno na kulturę.

Myślałem, że na kulturze będziemy raczej oszczędzać. Nie stać nas. Skąd pieniądze? Pytam już kolejny raz.

Tu nie chodzi o problem funduszy. W wielu miastach, samorządach nie ma wsparcia dla podejmowanych działań w zakresie szeroko rozumianej kultury, np. alternatywnej. "Słupsk miastem otwartym na kulturę" to mój cel i program. Podkreślam. Nikt, kto w Słupsku będzie chciał działać na jej rzecz, nie będzie w żaden sposób ograniczony. Chcę pod tym hasłem ściągać ludzi do Słupska. Ludzie nie mogą stąd tylko wyjeżdżać. , Czy pan wie, że po wyborze zadzwonili do mnie m.in. Agnieszka Holland i Zbigniew Preisner (zaczynał swoją karierę w Słupsku - dop. KN). Powiedzieli, że są całkowicie do mojej dyspozycji i możemy robić wspólne projekty. Liczę na to bardzo.

Przyznaję. Wiele drzwi się przed panem otworzy. W tym za granicą. Pana znajomość języków obcych, kontakty i co tu kryć, teraz także pewna sława, mogą spowodować, że obecność prezydenta Słupska np. w Komitecie Regionów w Brukseli nie będzie fasadowa. Chodzi mi głównie o realne kontakty gospodarcze z inwestorami.

Oczywiście. Do Brukseli lecę już za kilka dni. Zapewniam, że nie w celach turystycznych. To będzie dużo konkretnych rozmów. Mam szereg innych, myślę, że i zaskakujących pomysłów. I determinację, aby je realizować. Ale przyjdzie czas, aby o tym wszystkim mówić. Powtórzę za to po raz kolejny. Słupsk to miasto o wielkim potencjale, które musi dostać i wykorzystać swoją szansę.

Ciągle się zastanawiam, jak pewnie wielu innych. Po co to panu - ten Słupsk? Kiedy czekały parlament, polski i europejski, ministerstwa, może gdzieś w przyszłości nawet największa kancelaria w tym kraju.

Mam okazję sprawdzić się w pracy w Słupsku i jeden cel. W ciągu ośmiu lat odmienić to miasto. Zrobić je wzorowym w skali kraju. Jestem politykiem stosunkowo młodym. Jeśli mi się uda, moja kariera, o którą jestem pytany, będzie dla mnie łatwiejsza. Jeśli mi się nie uda, utonę. Będę skończony jako polityk.

Dużo w panu energii i optymizmu, ale będzie ciężko.

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

Rozmawiał Krzysztof Nałęcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza