Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Pacek z Getbetter. Słupszczanin, który pomaga koszykarzom w rozwoju

Rafał Szymański
Artur Pacek niedawno przeprowadził pokazowy trening w Gimnazjum nr 6 przy ul. Zaborowskiej. Brali w nim udział młodzi koszykarze STK Czarnych Słupsk,
Artur Pacek niedawno przeprowadził pokazowy trening w Gimnazjum nr 6 przy ul. Zaborowskiej. Brali w nim udział młodzi koszykarze STK Czarnych Słupsk, Krzysztof Piotrkowski
Mówi Artur Pacek, słupszczanin, z firmy Getbetter, pomagający koszykarzom w rozwoju.

Pochodzisz ze Słupska, jesteś związany z tym regionem? Jak przebiegała twoja droga od fascynacji koszykówką, po profesjonalnego trenera?

Jestem rodowitym słupszczaninem. Od czasów studiów nie mieszkam tutaj. Droga od fascynacji tym sportem do bycia trenerem była długa, czasami bardzo kręta, ale to dzięki m.in. tym zakrętom jestem, kim jestem. Zaczynałem od grania w piłkę nożną, chyba jak większość, później przyszedł czas na koszykówkę w 6 klasie podstawówki. Zacząłem chodzić na mecze Czarnych, gdy w składzie grali m.in. Audys Vaskys, Oleg Kozeniec, Ruslan Baidakov. Później przyszedł czas na NBA. Zacząłem się nią interesować dzięki swojemu koledze, który nagrywał mi mecze na kasety, które później oglądałem w domu. Każdy dzień wyglądał podobnie: szkoła, do domu na obiad i na dwór na boisko, żeby pograć z kolegami albo na trening do szkoły, po powrocie mecz z kasety albo z TV i tak w kółko. Kiedy przyszedł czas na studia, zdecydowałem się wyjechać do Gorzowa Wlkp, gdzie trenowałem z tamtejszą drużyną, wtedy III-ligową. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że jednak z tego nic nie będzie. Moje marzenia o byciu kolejnym Jordanem legły w gruzach. Nie chciałem odchodzić od sportu, w szczególności od mojej ukochanej koszykówki, dlatego zdecydowałem, że chciałbym zostać w tym i móc pomagać takim osobom, jaką ja byłem, ambitną, chcącą coś osiągnąć, ale zagubioną i nie do końca wiedzącą, którą drogą podążać, by dobrze i efektywnie trenować. Dlatego zostałem trenerem przygotowania motorycznego.

Skąd pomysł, by powstała taka firma jak Getbetter?

Któregoś wieczoru przeglądałem materiały treningowe, szukałem jakiejś inspiracji. Natrafiłem na YouTube na filmik, w którym jeden z trenerów prowadził zajęcia z Dwaynem Wadem w swojej własnej placówce o wielkości 4 boisk do koszykówki. Ten trener nazywał się Tim Grover. Marzyłem, że chciałbym, tak jak on, mieć swoją placówkę i być tak dobry. Napisałem maila i zapytałem, jak to wygląda, co robi, jak prowadzi treningi, na czym się skupia. Nie myślałem, że mi odpisze. A jednak. Zaprosił mnie do siebie do pracy. Poleciałem do Chicago. Pracowałem od rana do nocy, zaczynałem o 6 rano a kończyłem 19--20. Tak przez kilka tygodni. Niesamowity czas. Pewnego dnia na popołudniowym graniu brakowało jednej osoby do grania, Grover powiedział: "Dawaj, przebieraj się, zagrasz". Biegam po boisku, biegam, rozglądam się dookoła, a na parkiecie jest 9 koszykarzy z NBA i... ja! Wtedy uświadomiłem sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych, że to, o czym kiedyś tak głęboko marzyłem, spełniło się! Wróciłem do Polski i postanowiłem, że chcę robić to samo. Z przyjacielem założyliśmy Get Better.

Getbetter wniosła wiele nowości w polską koszykówkę. To także efekt postępującej profesjonalizacji środowiska?

Wydaje mi się, że jest wiele osób, zawodników, którzy chcą się rozwijać tak samo jak ja kiedyś. Ale nie wiedzą, jak to robić, jaką drogą podążać, co jest dobre, a co nie. Potrzebują czasami wsparcia, pomocy, to normalne. Nasza praca pokazuje, że zawodnicy chcą, potrzebują tego. Mamy naprawdę bardzo dużo zawodników, którzy świetnie się rozwijają z meczu na mecz, z treningu na trening. Historii, czasami niesamowitych, jak z filmu, z ich udziałem jest mnóstwo!

Jak ty oceniasz polskich koszykarzy - czy rozwijają się i pracują sami nad sobą, czy to pozostawia wiele do życzenia i wciąż liczą tylko na swoje kluby?

Ci, którzy pracują z nami, to wiem, że tak, chcą pracować, chcą się rozwijać. Inni nie wiem... (śmiech). Wiem natomiast, że kluby powinny inwestować w dodatkowe osoby, trenerów, którzy będą pomagać zawodnikom, będą ich rozwijać, wspierać, inspirować, motywować!

Dla basketu w Polsce wzorem jest NBA. Czy obserwujesz jednak profesjonalne ligi w Europie? Gdzie lokuje się na tej mapie Polska? Czy gracze, przyjeżdżając z innych lig tutaj, podlegają takiemu samemu reżimowi treningowemu jak w innych krajach?

Obserwuję bardzo dużo koszykówki, chodzę także na mecze młodych koszykarzy czy amatorów. Lubię obserwować i analizować. Uważam, że nie jesteśmy w tym aspekcie na najwyższym poziomie. U nas nie ma takiej kultury pracy, samorozwoju jak w krajach zachodnich, nie mówiąc o USA. Ale to jest jeden z czynników, dlaczego nasza koszykówka nie jest na tym najwyższym europejskim poziomie. Często zawodnicy, którzy przyjeżdżają z USA prosto po koledżu, umięśnieni, wytrenowani, szybcy, po kilku miesiącach tutaj stają się grubsi, wolniejsi, mniej sprawni... to powinno dawać do myślenia.

Na ile zawodnik profesjonalnie się prowadzący jest w stanie przedłużyć swoją karierę albo unikać kontuzji?

Ma to ogromny wpływ. Właściwy trening pomaga sportowcowi, sprawia, że jest zdrowy, jego ciało nie jest narażone na kontuzje. Odpowiednie odżywianie z kolei odpowiada za wiele procesów w naszym organizmie. To, w jaki sposób się czujemy, jak szybko się regenerujemy, zależy od tego, co jemy. Dobrym przykładem jest mój zawodnik Jakub Dłoniak. Pracujemy ze sobą blisko 4 lata. Przez ten czas ani razu żadnej poważnej kontuzji. I tak jest z innymi zawodnikami, z którymi współpracujemy. Jeśli jesteś sportowcem i nie jesteś zdrowy, nawet jeśli wysoko skaczesz, szybko biegasz, dobrze rzucasz, to jesteś nic nie warty, nie liczysz się. Dlatego warto inwestować w siebie. Tak jak lekarz musi wciąż zdobywać wiedzę, jeździć na szkolenia, czytać, inwestować w siebie, by być dobrym lekarzem, tak samo jest ze sportowcem.

Czy wszystkie pomysły z USA da się przenieść tutaj? Chodzi mi o żywienie, liczbę personelu zajmującego się przygotowaniem zawodników itp.

Byłbym głupi, gdybym powiedział tak. Niestety, w USA jest inny nakład finansowy. Można śmiało powiedzieć, że w klubach NBA budżety są nieograniczone. Ale dla mnie to nie jest wytłumaczenie, uważam, że jeśli się bardzo mocno chce, to można coś zmienić. Bardzo często rozmawiam ze swoim przyjacielem na ten temat. Doszliśmy do kilku wniosków. Po pierwsze, dlaczego kluby w Polsce nie inwestują w trenerów, którzy właśnie zostawaliby po treningu czy przychodzili by wcześniej i trenowali z 10, 11, 12 zawodnikiem indywidualnie? Przecież po roku, ten zawodnik na pewno zrobiłby postęp i byłby w stanie pomóc drużynie. Ostatnio o tym, jak wygląda to w NBA, opowiadał trener Mike Taylor. Danny Green, Kwami Leonard z San Antonio Spurs to właśnie dzieci takich poczynań. Po drugie, często niektórzy trenerzy siedzą na ławkach trenerskich jako asystenci za duże pieniądze... bo? Właśnie nie wiemy czemu. Często ich wiedza jest archaiczna, nie chcą się rozwijać, uważają, że wiedzą wszystko, tu naszym zdaniem sami siebie przekreślają. Po trzecie, nie szukamy zawodników, w których można by zainwestować i dać im szansę. W 1 lidze jest naprawdę dużo fajnych zawodników, którzy mogliby z powodzeniem grać w TBL, a gdyby ktoś w nich zainwestował swój czas, mogliby być jeszcze lepsi. Przykład? Dłoniak bardzo późno debiutował w TBL. Był przez kilka lat gwiazdą 1 ligi i nikt się nim nie interesował...

Jakie błędy popełniają najczęściej rodzice, którzy chcą, by ich dziecko grało w koszykówkę?

Moim zdaniem za szybko chcą, by dziecko było ,,koszykarzem". Co to znaczy? Za szybka specjalizacja. Dziecko powinno się ruszać i rozwijać w różnych kierunkach ruchowych. Ostatnio właśnie rozmawiałem na ten temat ze swoim trenerem/guru Timem Groverem. Mówił mi, że problemem jest, kiedy dziecko od najmłodszych lat jest poddane specjalizacji. Ciągłe treningi, obciążenia, ciągle pracujące te same mięśnie, więzadła, stawy, te same kąty w stawach, te same ruchy przez lata. To powoduje, że ciało nie rozwija się tak, jak powinno w 100 procentach. Jest bardziej narażone na kontuzje, urazy, przeciążenia etc. Czasami ambicja rodziców jest większa niż samych dzieci.

Dlaczego tak niewielu polskich zawodników potrafi się odnaleźć na zachodzie? To efekt mentalny, prowadzenia się, pracy, talentu, złych nawyków polskich trenerów itp?

Myślę, że jest to połączenie tych wszystkich rzeczy. Dla mnie jednak najważniejsza jest mentalność. Jesteśmy chyba takim narodem zakompleksionym, nie do końca wierzącym w siebie. Rodzimy się wszyscy tacy sami. Mimo to jedni są lepsi od drugich. Z czegoś to wynika. Michael Jordan też był tylko jeden. To, co wyróżniało go, to jego charakter, ambicja. Tim Grover opowiadał mi historię, kiedy z nim pracował, że podczas finałów NBA w 1997 roku Michael po każdym meczu pytał: ,,Tim, co jutro będziemy robić? Chcę wygrać kolejny mecz!" Kiedy Bullsi zdobyli mistrzostwo Michael podszedł do niego i zapytał się: ,,Tim 6 czy 7 ( to oznaczało, o której godzinie rozpocznie się trening), bo chcę wygrać kolejne mistrzostwo!" To jest to, co różni zwycięzcę od przegranego...

Motto Getbetter.
Getbetter to coś więcej niż tylko trening . To pasja, poświęcenie, efektywność, miłość życia. To wstawanie każdego dnia, by inspirować innych do działania. Tu doświadczenie i wiedza łączą się z profesjonalizmem i chęcią stawania się każdego dnia lepszym, stawania się ZWYCIĘZCĄ! Tylko CIĘŻKA, SYSTEMATYCZNA PRACA przynosi efekty, takie motto zaczyna stronę internetową www.getbetter.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza