Bramka do wykrywania metali w pracy. Pracownicy: to upokarza

Krat-Met (KMT), producent stalowych drzwi, działa w Kobylnicy. Od kilku dni wyjście z pracy w tej firmie wiąże się z przejściem przez bramkę do wykrywania metali. Dotyczy to ponad 200 pracowników.

- To jest nękanie niby-rutynowymi kontrolami. Odczuwamy to jak traktowanie każdego jako potencjalnego złodzieja. Wszyscy pracownicy po kolei muszą wyciągać wszystko, co mają w kieszeniach oraz ściągać zegarki, a nawet paski do spodni. W kolejce czeka się do 30 minut. Czujemy się tak, jakbyśmy opuszczali zakład karny - czytamy w liście internetowym pracowników.
Dariusz Szymaniuk, właściciel firmy, wyjaśnia, że wprowadził to rozwiązanie, bo nie miał innego wyjścia.

- Choć jestem uczciwy wobec państwa i pracowników, bo płacę podatki i składki ZUS, gdyż zatrudniam na umowę o pracę, to jednak ciągle stykam się z sygnałami, że firma jest okradana. Dowiaduję się bowiem, że różne surowce i materiały są wynoszone poza zakład pracy i sprzedawane. Wiem. Zdecydowana większość pracowników jest uczciwa, ale nie widzę innego sposobu, aby wyeliminować tych, którzy zachowują się inaczej - wyjaśnia właściciel firmy.
Według niego pracownicy wychodziliby szybciej z zakładu, gdyby nie prowadzili swoistego strajku włoskiego.

- Teraz specjalnie zakładają na siebie różne metalowe rzeczy. To wydłuża wyjście z zakładu, choć ja i tak już zgodziłem się na skrócenie dnia pracy o 15 minut - dodaje pan Szymaniuk.
Jolanta Zedlewska, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku, wyjaśnia, że bramki zastosowanej przez pracodawcę nie można łączyć z prawem pracy.

Według niej to jest forma zabezpieczenia własnego majątku i mienia pracodawcy. Ona nie dotyczy tylko pracowników, ale wszystkich osób, które wychodzą z fabryki. Podobne rozwiązania są stosowane także w innych zakładach i instytucjach, np. w sądach. Te działania są prowadzone poza regulacjami prawa pracy. Ponadto zgodnie z prawem pracy pracownik ma obowiązek dbania o własność pracodawcy.