Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kairys: trener, który wprowadził Energę Czarnych do strefy euro

Rafał Szymański
Donaldas Kairys pokazał umiejętność czytania gry i prowadzenia zespołu w trakcie meczu. Dzięki temu wygrał z MKS Dąbrowa Górnicza, Śląskiem Wrocław i AZS Koszalin.
Donaldas Kairys pokazał umiejętność czytania gry i prowadzenia zespołu w trakcie meczu. Dzięki temu wygrał z MKS Dąbrowa Górnicza, Śląskiem Wrocław i AZS Koszalin. Łukasz Capar
Litwin Donaldas Kairys prowadzi Energę Czarnych od czterech meczów. Trzy wygrane pokazały, że to nie jest przypadkowy trener.

Trudno po czterech tylko spotkaniach analizować wszystko, co zrobił litewski trener w Słupsku. Ale i te cztery gry udowadniają, jak długą drogę przeszedł ten zespół od porażki w Lublinie ze Startem Wikaną, gdzie Kairys zadebiutował, po ostatnią wygraną z AZS Koszalin, gdzie jego umiejętności decydowały o zwycięstwie.

Przede wszystkim Litwin tuż po przyjściu nie narzekał na to co zastał. Elegancko, jak z salonów europejskiej polityki, zachował się po porażce w Lublinie (73:82). Nie zrzucał winny na słaby skład. Przypomnijmy sobie jak Andrej Urlep, prowadząc EC, wielokrotnie w różnych momentach wskazywał, że ma drużynę ze średnim składem. Popatrzmy jak fałszywie brzmiał Dejan Mijatović, twierdząc że będzie stawiał na Polaków. Potem tego nie robił. Litwin zaczął pracę z tym, co ma, i ułożył po swojemu. Nie narzekał, za dużo nie obiecywał. Ale poprzestawiał klocki w defensywie. Na treningach dosłownie pokazywał centymetr po centymetrze, jak mają się poruszać gracze. Wrócił do abecadła, według starej litewskiej szkoły, aby wykorzystać na maksa to, co każdy zawodnik ma w sobie cennego. Teraz gracze wiele razy przekazują sobie rywali pod swoim koszem.

To dopiero podstawy, bo prawdziwą szkołą dla każdego trenera są zachowania podczas meczu i umiejętność reakcji. Nie potrafił tego Mijatović. Litwin zaś świetnie przeczytał słabości MKS Dąbrowa (80:71), gdy na kontuzjowanego Browna wystawił w drugiej części meczu Tomasza Śniega. Jeszcze lepiej pokazał, że rozumie basket, gdy w nerwowej końcówce we Wrocławiu (74:69) wpuścił aż trzech graczy potrafiących grać na koźle - Śniega, Blessingame'a i Shiloh'a.

A także z AZS Koszalin (84:76), gdy mimo czterech przewinień zatrzymał JB na parkiecie. Zresztą błyskawiczne wyciąganie wniosków razem z wiarą w zespół, a także skłonnością do ryzyka pokazał i wtedy, gdy długo trzymał JB na rezerwie, utrzymając skład ze Śniegiem, Sewerynem i Nowakowskim, a więc graczami drugiego planu. Brawura? A może umiejętności? - Fajnie grać z trenerem, który pomaga ci się rozwijać - mówił niedawno Blassingame. Trafił w punkt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza