Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk znalazł się na progu bankructwa. Analiza finansowa

Grzegorz Hilarecki
Miasto musi zaoszczędzić 20 milionów i nie ma z czego spłacać długów. Analiza słupskich finansów zrobiona przez specjalistów.
Miasto musi zaoszczędzić 20 milionów i nie ma z czego spłacać długów. Analiza słupskich finansów zrobiona przez specjalistów. Łukasz Capar
Miasto musi zaoszczędzić 20 milionów i nie ma z czego spłacać długów. Analiza słupskich finansów zrobiona przez specjalistów.

ProPOLIS Consulting z Poznania przygotował na zlecenie ratusza dwie analizy. Krótszą poświęcił WPF, czyli Wieloletniej Prognozie Finansowej miasta. Dłuższą - prawdziwej kondycji finansów Słupska. Skupmy się na tej drugiej, bo pokazuje ona, w jakiej kondycji znajduje się miasto po rządach Macieja Kobylińskiego. Można ją podsumować, posługując się terminologią lekarską, pacjent jeszcze nie umarł, ale by się tak nie stało, potrzebna jest szybka, bardzo skomplikowana i droga operacja. Pacjent, jak przeżyje, będzie musiał zmienić swoje życie.

Cięcie wydatków trzeba zacząć już i kontynuować w przyszłym roku. Specjaliści z Poznania wyliczyli, że miasto musi ściąć wydatki o 5 mln zł w tym roku, pięć w przyszłym i jeszcze znaleźć sposób na niewydawanie kolejnych 10 mln zł. W sumie trzeba zacząć wydawać o 20 milionów mniej. Dlaczego? Bo budżet przytłaczają ogromne długi - 275 mln zł z hakiem. Autorzy analizy uważają, że tych długów nie ma z czego spłacać, bo miasto wszystko ,co zarabia, wydaje. Co gorsza, przez lata brano nowe kredyty, które szły na spłatę starych.

Zobacz także: Prezydent Biedroń ograniczy rady nadzorcze (wideo)

Doszło do tego, że Słupsk pożyczał pieniądze z marżą 1,7-1,9 proc., czyli daleką od rynkowej, która wahała się w przedziale 0,5-1,0 proc. Teraz wystarczy, że stopa procentowa w kraju pójdzie w górę o 1 proc., a władze Słupska będą musiały znaleźć w budżecie dodatkowe 2,75 mln zł.

Nawet przeprowadzona dwa lata temu operacja rolowania długu (zamiany jednych kredytów drugimi rozłożonymi w czasie) wcale się miastu nie przysłużyła. "Spowodowało odciążenie od spłat lat 2014-2016, ale skutkuje to przeniesieniem ciężaru na lata kolejne, gdzie wysoki poziom spłat będzie trudny do sfinansowania" - piszą autorzy i oceniają, że miastu grozi utrata płynności finansowej. Ich zdaniem kolejne rolowanie długu w grę nie wchodzi, bo część zapisów w umowach kredytowych na to nie pozwala, a zresztą trzeba by zapłacić marże, a w końcu długi spłacić, i też by nie było z czego.

Grozi miastu przekroczenie wskaźnika zadłużenia. Co jest konsekwencją kreatywnej księgowości w zapisach Wieloletniej Prognozy Finansowej miasta. W analizie sytuacji finansowej miasta autorzy piszą, że od 2014 roku obowiązują nowe wskaźniki obsługi zadłużenia, które na nowo definiują ograniczenia zadłużenia samorządów. "Można stwierdzić, iż wysokość całkowitych spłat zobowiązań z tytułu pożyczek, kredytów, obligacji i potencjalnych spłat z tytułu udzielonych poręczeń w stosunku do przewidywanego wskaźnika miasta, zostanie istotnie przekroczona w latach 2016-2021".

Skutek może być taki, że Regionalna Izba Obrachunkowa (ta, która zatwierdzała budżety Słupska, choć jakie były, teraz widać) będzie musiała nakazać opracowanie i realizację programu naprawczego, który wiąże się z wieloma ograniczeniami. Wtedy miasto straci swoją samorządność. Nie będzie mogło podejmować nowych inwestycji finansowanych kredytem, pożyczką lub emisją papierów wartościowych; nie będzie wydatków na promocję jednostki (to oznacza kłopoty choćby klubu koszykarskiego Energa Czarni, już prezydent chce mu zabrać w tym roku 250 tys. zł); będzie problem z planowanymi inwestycjami z unijnego rozdania.

Zobacz także: Prezydent Robert Biedroń zwalnia urzędników (wideo)

Nie zmieni się to, że długi trzeba będzie spłacić. W latach 2010-2014 zaciągnięto łącznie 120,77 mln zł nowych zobowiązań. Dług miasta powiększył się niemal o połowę, a zdolność do jego spłaty, mierzona nadwyżką operacyjną, jest na bardzo niskim poziomie. Dodatkowo już podpisane umowy opiewają na emisję kolejnych 25,8 mln zł długu w tym roku. Łącznie długi miasta to 275 milionów złotych.
Dużo, bo jak piszą autorzy: "Z tabeli wynika konieczność spłaty długu na poziomie 10-30 mln zł w najbliższych latach. Tymczasem miasto generuje zaledwie 2,4 mln rocznie nadwyżki operacyjnej. Brakuje zatem środków na te spłaty".

Brakuje też na akwapark, a trzeba mieć rezerwę na skutki procesu w wykonawcą (miasto sądzi się z Termochemem, a stawką są ponad 24 mln zł). Realnie więc nie ma pieniędzy na akwapark.
Wracając do terminologii lekarskiej, doktorem, który musi przeprowadzić operację ratowania miasta, jest prezydent Biedroń. Po tej analizie wiadomo, co zrobić, ale nie wiadomo jak, bo tego specjaliści z Poznania nie napisali. Wiadomo, że będzie bolało mieszkańców. Jak bardzo, może się dziś dowiemy na specjalnej sesji rady miejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza