Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wizja lokalna na ul. Walki Młodych: albo segregacja śmieci, albo śmietnik dzielimy na pół.

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Ustecki ratusz jest na dobrej drodze do rozwiązania absurdalnej sytuacji śmietnika, gdzie trafiają śmieci z zupełnie odmiennych deklaracji.
Ustecki ratusz jest na dobrej drodze do rozwiązania absurdalnej sytuacji śmietnika, gdzie trafiają śmieci z zupełnie odmiennych deklaracji.
Wczoraj przy ulicy Walki Młodych w Ustce odbyła się wizja lokalna śmietnika. Od czasu wejścia w życie nowych przepisów problem ten wraca jak bumerang, bo ze wspólnego śmietnika korzystają mieszkańcy, którzy złożyli odmienne deklaracje dotyczące segregacji odpadów.

Wspólnoty mieszkaniowe, którymi zarządza Usteckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, nie segregują śmieci. Natomiast Spółdzielnia Stoczniowiec zadeklarowała segregację i mieszkańcy płacą dwa razy mniej.

Zobacz także Ratuszowy sąd nad osiedlowym śmietnikiem w Ustce

Mimo że do śmietnika w majestacie prawa trafia część śmieci zmieszanych i trudno też ustalić, czy mieszkańcy Stoczniowca rzeczywiście segregują śmieci, ratusz miał pretensje do spółdzielni, że nie dopełnia obowiązku, mimo zadeklarowania segregacji.
Na wczorajszej wizji prezes Stoczniowca Andrzej Piec w rozmowie z urzędnikiem z wydziału ochrony środowiska Jakubem Maślankiem doszedł do wniosku, że śmietnik trzeba podzielić na pół.

Jednak najpierw prezes porozmawia z Ewą Korzyńską, wiceprezes UTBS, która w naszym poprzednim artykule zapowiedziała, że wspólnoty z ul. Walki Młodych , którymi spółka zarządza, chcą zmienić deklaracje. Jeśli tak się stanie, ci lokatorzy doczekają się w końcu obniżki cen za wywóz sieci.

O tym, że odpadki warto sortować, świadczą liczby. Mimo że w usteckich śmietnikach trudno szukać idealnej segregacji , to pierwsze efekty już są.Według wydziału ochrony środowiska, na składowisko odpadów trafia 1000 ton zmieszanych śmieci mniej niż w czasie sprzed ustawowej segregacji.

- To kolosalna różnica - stwierdza Grzegorz Nosewicz, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej w Ustce. - Wcześniej mieszkańcy segregowali tylko plastik i szkło. Teraz doszły papier, bioodpadki i odpady wielkogabarytowe. Wwóz tony śmieci zmieszanych na składowisko kosztuje 260 złotych. Płacimy także za bioodpadki. Natomiast za plastik, szkło i makulaturę to my dostajemy pieniądze. Niewielkie, bo około 20 złotych, ale zawsze coś.

Jednak Ustka, w której zbiera się oddzielnie bioodpadki, ma problemy z dokładnym określeniem ich zawartości. Do tych samych pojemników trafiają odpadki kuchenne, czyli resztki warzyw i owoców, i jednocześnie ogrodowe odpady zielone.
- To dwie zupełnie różne rzeczy - podkreśla prezes Nosewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza