Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napad na salon gier w Ustce. Prokuratura zmieniła zarzut

ber
Do napadu na salon gier przy ul. Marynarki Polskiej w Ustce doszło na początku listopada ubiegłego roku.
Do napadu na salon gier przy ul. Marynarki Polskiej w Ustce doszło na początku listopada ubiegłego roku. Mariusz Surowiec
Prokuratura Rejonowa w Słupsku zmieniła zarzut na próbę zabójstwa Bartoszowi M., który w listopadzie po dopalaczach zaatakował nożem pracownicę salonu gier w Ustce.

- Po zapoznaniu się z opinią biegłej, dotyczącą obrażeń i sposobu zadawania ciosów nożem, doszliśmy do przekonania, że mamy do czynienia z próbą zabójstwa w związku z rozbojem - informuje Krzysztof Młynarczyk, słupski prokurator rejonowy.

Zobacz także: Napad na salon gier w Ustce. Kobieta została ranna

Wcześniej 19-letni Bartosz M. z Ustki był podejrzany o dokonanie rozboju z użyciem noża i spowodowanie obrażeń. W listopadzie 2014 roku zadał kilkanaście ciosów nożem 24-letniej Natalii H., pracownicy salonu gier w Ustce, raniąc ją w twarz, okolice ucha i szyi, głowę oraz ręce.
Prokuratura doszła do wniosku, że Bartosz M. działał z zamiarem ewentualnym, co oznacza, że zadając ciosy w określone miejsca, mógł przewidzieć, że może nawet zabić pokrzywdzoną. Po zmianie zarzutu podejrzany nie przyznał się do próby zabójstwa. Od początku twierdził, że jest uzależniony od marihuany i dopalaczy.

Z kolei 22-letni Robert M. ze Słupska jest podejrzany o podżeganie Bartosza M. do tego czynu, udzielanie dopalaczy oraz posiadanie niewielkiej ilości meskaliny.

Zobacz także: Napadł z nożem na salon gier w Ustce, bo miał dług za dopalacze

Według śledztwa, uzależniony od kryształków Bartosz M. za pół grama płacił Robertowi M. 50 złotych. Gdy dług u dostawcy urósł, ten odmówił sprzedaży i poradził klientowi, jak zdobyć pieniądze. Bartosz M. po zażyciu dopalaczy pociął nożem Natalię H. i zabrał z salonu gier ponad 5 tys. zł. Został zatrzymany w szkole, gdzie miał spotkać się z Robertem M.

Tymczasem z opinii chemicznej wynika, że substancji, którą handlował Robert M., nie ma w wykazie załączonym do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Kryształki, które miał przy sobie Robert M., badało Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

- Okazało się, że te środki zawierają substancję, której nie ma na liście w załączniku do ustawy. Posiadanie tej substancji nie jest więc zabronione - wyjaśnia prokurator Młynarczyk. - W ten sposób producenci dopalaczy wyprzedzają ustawodawcę, który nie nadąża z uzupełnianiem wykazu. Jednak ta substancja najprawdopodobniej jest niebezpieczna dla życia. Dlatego zwróciliśmy się o opinię do toksykologów, jaki ma ona wpływ na organizm człowieka.
W kryształkach znajdował się składnik identyczny jak w trutce na szczury. Mimo to Robertowi M. nie można zarzucić naruszenia przepisów ustawy.

- Ale jeśli toksykolodzy stwierdzą, że substancja ma działanie zagrażające ludziom, to możemy mu zarzucić narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia - tłumaczy prokurator.
Jednak ten wątek trzeba będzie wyłączyć z głównej sprawy, ponieważ Bartosz M. w tym przypadku jest pokrzywdzonym jako klient Roberta M. Zażywanie kryształków mogło narazić go na takie niebezpieczeństwo.

Wszystko wskazuje na to, że pierwszy akt oskarżenia będzie dotyczył usiłowania zabójstwa Natalii H. przez Bartosza M. oraz podżegania do spowodowania obrażeń u pokrzywdzonej, do czego miał namawiać Robert M.

Drugi akt oskarżenia będzie skierowany przeciwko handlarzowi dopalaczami, ale - według planów prokuratury - może on odpowiedzieć tylko za narażenie życia i zdrowia Bartosza M., a nie za handel zabronionymi substancjami.

Prokuratura chce zakończyć śledztwo w kwietniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza