Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cisza wyborcza pomaga. To czas, aby pomyśleć

Facebook.com
Dr Paweł Nieczuja-Ostrowski, politolog z Akademii Pomorskiej.
Dr Paweł Nieczuja-Ostrowski, politolog z Akademii Pomorskiej. Facebook.com
Ile ciszy jest w ciszy wyborczej? Pytamy politologa z Akademii Pomorskiej.

Rozmowa "Głosu" z doktorem Pawłem Nieczują-Ostrowskim, politologiem, wykładowcą AP

Mamy ciszę wyborczą. Je śli teraz panu powiem, na kogo zagłosuję w niedzielę i pójdzie to do druku, to co się stanie?
Takich rzeczy nie powinien pan robić. Trzeba odróżnić informację od agitacji. Tej ostatniej podczas ciszy zabrania kodeks wyborczy. Wiąże się ją z upublicznieniem poglądów. Głównie z ich głośną manifestacją, na przykład podczas pochodów czy przemówień. Jeśli ktoś uznałby publikację właśnie za agitację, to mógłby to zgłosić, a pana spotkałyby konsekwencje.

Jeśli po drodze do komisji wyborczej będę rozmawiać z sąsiadem na temat mojego wyboru?
To jeśli będzie złośliwy, powiadomi odpowiednie służby. W tym wypadku konsekwencji jednak nie powinno być, bo tak jak mówię, nawoływanie musi być publiczne. Rozmawiać można.

A internet? Co z lajkami na Facebooku? PKW informowała, że można je traktować jako naruszenie ciszy wyborczej.
Trochę przesada. Przecież jaki to może mieć wydźwięk społeczny? Chyba nie ma znaczenia, bo przecież cisza wyborcza ma chronić przed ekscesami po drodze do lokalu wyborczego.

A jak jest w innych krajach?
Jest to bardzo zróżnicowane. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemczech ciszy nie ma. Podobnie w Austrii, Finlandii i wielu innych krajach. W USA można spotkać polityków nakłaniających do głosowania i rozdających ulotki do samego końca, nawet w lokalach wyborczych. Gdzie indziej, choć prawnych zapisów nie ma, obowiązują ustne umowy mówiące, że od piątku poprzedzającego wybory nie agituje się. Oczywiście ten zwyczaj bywa niekiedy łamany. Tak było na przykład w Niemczech w 2005 roku. Z kolei we Włoszech, Hiszpanii i krajach Ameryki Środkowej cisza obowiązuje, a jej złamanie grozi grzywną. Bodajże w Hondurasie obowiązuje na pięć dni przed wyborami. Surowe kary są też standardem we Francji, która ma kłopot z francuskojęzyczną Belgią, gdzie publikowane są wyniki sondaży podczas ciszy wyborczej. W Polce ostatnio pojawiają się argumenty za zniesieniem ciszy.

Po 25 latach powrotu do demokracji dorośliśmy do takiej zmiany?
Zależy kogo pan spyta. Kampanie wyborcze opierają się głównie na grze emocjami. Idea jest taka, że dokonywanie aktu wyborczego musi być wolne, co skłania do jej utrzymania. Z drugiej strony w dobie internetu nie da się utrzymać pełnej ciszy.

A pańskim zdaniem?
W moim odczuciu cisza pomaga. To czas, aby sprawę przemyśleć. Chwila bez agitacji i informacji wałkowanych przez media i nagabywanie.

Mamy problemy z jej egzekucją?
Idąc do lokalu, widzi pan plakaty. W Armenii ten problem nie istnieje. Przed głosowaniem trzeba je usunąć.

A kary za złamanie ciszy wyborczej? Jak wygląda ta kwestia w kraju, a jak na świecie?
O ile dobrze pamiętam, to w Polsce za opublikowanie sondażu grozi nawet grzywna od pół do miliona złotych. Podobnie jest we Francji. Z kolei w krajach Ameryki Łacińskiej grozi kara pozbawienia wolności, w Meksyku nawet do trzech lat.

Rozmawiał Alek Radomski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza