Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba to głośno powiedzieć: nie będzie akwaparku (analiza)

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Z akwaparkiem w Słupsku zapomnijmy o rozwoju.
Z akwaparkiem w Słupsku zapomnijmy o rozwoju. Łukasz Capar/archiwum
Głównie z powodu akwaparku miastu grozi narzucony przez RIO program naprawczy. Dotychczasowe cięcie wydatków rozpoczęte przez Roberta Biedronia jest w tej sytuacji za małe

Prawdziwe cięcia trzeba zacząć już i kontynuować w kolejnych latach. W marcu pisaliśmy, że specjaliści z Poznania wyliczyli, iż miasto musi ściąć wydatki o 20 mln, w to wliczali niekorzystny wyrok w sprawie akwaparku, ale kilka razy mniejszy, niż się on okazał! W sumie trzeba zacząć wydawać o co najmniej 35 milionów mniej. Dlaczego? Bo budżet przytłaczają ogromne długi - przez wyrok w arbitrażu przekroczymy 300 mln!

Autorzy analizy uważają, że tych długów nie ma z czego spłacać, bo miasto wszystko, co zarabia, wydaje. Co gorsza, przez lata brano nowe kredyty, które szły na spłatę starych.

Jeśli przekroczymy wskaźnik zadłużenia (co jest teraz niemal pewne), będzie potrzebny plan naprawczy finansów. Regionalna Izba Obrachunkowa (ta, która zatwierdzała budżety Słupska, choć jakie były, teraz widać) będzie to musiała nakazać.

To wiąże się z wieloma ograniczeniami. Miasto straci swoją samorządność. Nie będzie mogło podejmować nowych inwestycji finansowanych kredytem; nie będzie wydatków na promocję jednostki (to oznacza kłopoty choćby klubu koszykarskiego Energa Czarni i brak pieniędzy na inicjatywy typu nowe logo, przebudowa placu Zwycięstwa, czyli pomysły nowej władzy); nie będzie też inwestycji z nowego unijnego rozdania, nie będzie podwyżek płac w jednostkach miejskich, nie będzie na remonty ulic.

Choć to zakrawa na żart, bo w praktyce będzie trzeba zwalniać setki osób z jednostek miasta i maksymalnie podwyższać podatki lokalne. W tym kontekście dobrze rozumiem rozgoryczenie Roberta Biedronia, bo miastu w tej sytuacji nie będzie potrzebny prezydent z wizją, lecz dobry księgowy, a realnie w ratuszu prezydenta Biedronia może zmienić komisarz.

Zapomnijmy o dokończeniu Trzech Fal

W październiku 2011 roku napisaliśmy, że budowa akwaparku jest opóźniona o trzy miesiące i już wtedy opisaliśmy, że miastu grozi czarny scenariusz: wyrzucenie wykonawcy, procesy, straty finansowe.

W 2013/2014 (termin oddania Trzech Fal upłynął w czerwcu 2012) poprzedni prezydent Maciej Kobyliński, radni SLD i różne organizacje próbowali wymusić na radnych dokończenie tej inwestycji, jak wskazywaliśmy, mamiąc słupszczan nieprawdziwymi danymi finansowymi. Ostrzegaliśmy, że nie można im ufać, bo mają polityczny interes w dokończeniu za wszelką cenę budowy. W 2014 roku w "Głosie" pisaliśmy, by poczekać na wynik arbitrażu, bo miastu grozi przegrana na... 24 miliony.

Teraz w sumie z tymi milionami dla Termochemu na akwapark pójdzie 88,2 mln zł (w tym już jest ponad 4 mln odsetek, 500 tys. wydane na prawników, a są jeszcze procesy, które mogą obciążyć miasto). Na dokończenie trzeba też jakieś 20 dodatkowych mln. Akwapark więc będzie dwa razy droższy, niż miał być, a ponad trzy razy droższy dla Słupska, niż zapewniano (po odliczeniu VAT i dotacji unijnej Słupsk miał wydać tylko 27 mln z budżetu na budowę). W obecnej sytuacji budżetowej dokończenie Trzech Fal przez Słupsk jest niemożliwe. A przez lata będziemy płacić odsetki od obligacji na niedokończony akwapark. Do takiego stanu inwestycję i miasto doprowadził Maciej Kobyliński i jego ludzie.

Nie wierzę też w bajki o dobrym wujku Cofely. Po prostu nie mamy na akwapark pieniędzy. Tylko politycy, bo każdy z nich gra w swoją grę, nie chcą się do tego przyznać.

Z akwaparkiem zapomnijmy o rozwoju

Po oddaniu akwaparku doszłyby roczne koszty utrzymania. Gdyby obiekt zaczął działać w terminie, według podanych w styczniu w ratuszu wyliczeń przez trzy lata wyszłoby już 18 mln dodatkowych kosztów. A dodając to do tego, co już musi oszczędzić Biedroń, perspektywy na najbliższe 15 lat Słupsk ma już bardzo niewesołe. A priorytetem obecnych władz Słupska dzisiaj nie może być akwapark, lecz musi być... ring. To kolejna bomba finansowa, która może zaraz w mieście wybuchnąć.

Najważniejszy jest ring

25 grudnia tego roku to termin zakończenia budowy ringu, czyli nowego przebiegu drogi krajowej nr 21 w Słupsku.

Słupsk dostał na inwestycję dofinansowanie unijne. W sumie ring ma kosztować 124 miliony złotych. Ale dotacja jest wyższa i pieniędzy wystarczy.
Problem jednak może być z terminowym rozliczeniem inwestycji. A tu przekroczenie terminu będzie skutkowało większym udziałem finansowym miasta. W tak złej sytuacji finansowej trzeba stanąć na głowie, by na ringu wszystko było na czas.

Jest to możliwe, ale walka o to będzie do końca. Tymczasem nowe władze podniosły problem trzech pracowników ZIM, którzy za zajmowanie się ringiem dostaną 200 tys. zł. Dzieląc to na trzech na 1,5 roku, nie wychodzi dużo. A gdy zwolnił się zdenerwowany wyciąganiem tego księgowy, był problem z fakturami. Oby nie miało to milionowych konsekwencji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza