Na początku lutego mąż 53-letniej pani Leontyny wezwał pogotowie do żony, która nagle źle się poczuła. Mężczyzna twierdzi, że powiedział dyspozytorce przez telefon, że żona jest zlana potem, wykręca jej palce, ma problemy z oddychaniem i coraz silniejszy ból w piersi. Dyspozytorka miała mu powiedzieć, że to nerwobóle. Uspokajała i powiedziała, co żonie podać. Jednak gdy kobieta zaczęła tracić przytomność, jej mąż zadzwonił na policję i jeszcze raz na pogotowie. To było prawie 40 minut po pierwszym wezwaniu.
Zobacz także: Karetka nie przyjechała, kobieta zmarła na zawał
- Wtedy przyjechali już bardzo szybko. W zespole był lekarz. Podawano żonie leki i reanimowano ją przez 40 minut. Niestety, zmarła - opowiadał. Powiadomił prokuraturę, a dodatkowo zawiadomienie w sprawie nieumyślnego narażenia pani Leontyny na bezpośrednie niebezpieczeństwo narażenia życia skierowała policja.
- Przesłuchaliśmy świadków i zabezpieczyliśmy nagrania z pogotowia - mówi Krzysztof Młynarczyk, prokurator rejonowy w Słupsku. - Musimy poznać jeszcze opinię biegłych z zakresu ratownictwa medycznego i chorób wewnętrznych. Szukamy zakładu medycyny sądowej, który wyda takie opinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
