Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie zgadza się z wyrokiem za akwapark

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Z wnioskami o uzasadnienie wyroku w sprawie sfałszowania projektu, co zapowiada odwołania, zwróciły się wszystkie strony procesu.
Z wnioskami o uzasadnienie wyroku w sprawie sfałszowania projektu, co zapowiada odwołania, zwróciły się wszystkie strony procesu. Łukasz Capar
Z wnioskami o uzasadnienie wyroku w sprawie sfałszowania projektu, co zapowiada odwołania, zwróciły się wszystkie strony procesu.

Czym kierował się sąd, wydając wyrok, chcą wiedzieć i prokuratura, i obrońcy oskarżonych. Wszyscy złożyli wnioski o uzasadnienie wyroku w sprawie posłużenia się sfałszowanym projektem budowlanym Trzech Fal. Takie wnioski najczęściej zapowiadają, że strony złożą apelację. - Jednak decyzję podejmiemy po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku - mówi Jacek Korycki, rzecznik słupskiej prokuratury okręgowej, która oskarżała w tej sprawie.

Tymczasem obrońcy już mają wyrobione zdanie.- Oczywiście, że będzie apelacja - zapowiada adwokat Zbigniew Kowalski. W czerwcu słupski sąd rejonowy nieprawomocnie rozstrzygnął sprawę sfałszowanego projektu budowlanego oraz wydania na jego podstawie pozwolenia na budowę akwaparku.

Zobacz także: Wyrok ws. sfałszowanych projektów akwaparku

Sławomir G., właściciel biura projektowego Pas Projekt Archi Studio z Nadarzyna, z którego wyszły projekty z podrobionymi podpisami inżynierów, został skazany na 10 tysięcy złotych grzywny. Urzędniczki z wydziału administracji budowlanej słupskiego ratusza Grażyna K., Marlena W. i Anna R.-Sz. - na kary od 4 do 5 tysięcy złotych.

Sędzia Jarosław Turczyn uniewinnił urzędniczki z wielu zarzutów, dotyczących sprawdzania projektu budowlanego. Jednak uznał, że nie dopełniły obowiązków, bo naraziły tę decyzję na unieważnienie. Nie wezwały inwestora do usunięcia nieprawidłowości. Nie wiedziały, że w projekcie sfałszowano podpisy dziewięciu projektantów, w tym jednego nieżyjącego. Jednak sąd stwierdził, że powinny sprawdzić, jaką rolę odgrywały w tworzeniu projektu osoby, których nazwiska się w nim pojawiają, ale w dokumentacji nie ma ich oświadczeń i zaświadczeń o przynależności do izby. Z tym właśnie nie zgadza się obrona.

- Przecież świadkowie w tej sprawie zeznali o powszechnej praktyce w Polsce, że do projektu wpisuje się różnych projektantów, by wzbogacić ich dorobek zawodowy. Natomiast przepisy mówią o projektancie w liczbie pojedynczej, który musi spełniać wymagania - argumentuje Zbigniew Kowalski. - Gdyby urzędniczki nie wydały pozwolenia, a sprawa trafiła do sądu administracyjnego, spotkałby je zarzut narażenia na utratę dotacji i groziłaby im odpowiedzialność cywilna. Poza tym przy niedopełnieniu obowiązków trzeba udowodnić winę umyślną, a panie były przekonane, że działały prawidłowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza