Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horror w słupskim schronisku dla zwierząt. Psy zagryzają się z głodu

Zbigniew Marecki
Pogryziony pies ze schroniska wraca do zdrowia w klinice Andrzeja Baczyńskiego. Jej pracownicy szukają dla niego domu.
Pogryziony pies ze schroniska wraca do zdrowia w klinice Andrzeja Baczyńskiego. Jej pracownicy szukają dla niego domu. Fot. Archiwum TOnZ
W Schronisku dla Zwierząt w Słupsku wygłodniałe psy wzajemnie się rozszarpują - alarmuje szefowa słupskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wczoraj przyniosła do naszej redakcji makabryczne zdjęcia.

Nasz komentarz - znajomość kompetencji

Nasz komentarz - znajomość kompetencji

Michał Kowalski
[email protected]

Jerzy Szyszko nie jest weterynarzem. Jest ekonomistą. Mimo to został zatrudniony na stanowisku kierownika Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. Być może o jego wyborze zdecydowały nie kompetencje - których nie miał, a znajomości - które miał.

W konkursie na to stanowisko pokonał innych kandydatów. Ci akurat kompetencje posiadali. Ale to do objęcia funkcji publicznej w Słupsku jest czasem za mało.
Szyszko mimo oczywistego skandalu w Schronisku będzie dalej pełnił swoją funkcję. Odpowiedź, czy ze względu na kompetencje, czy znajomości jest chyba jasna.

Alarmujące sygnały docierają do naszej redakcji nie tylko ze słupskiego oddziału Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Podobnie wypowiada się lekarz weterynarii i sponsorka schroniska, która odkryła machlojki finansowe i była świadkiem bestialskiego traktowania zwierząt przez opiekuna.

Skargi dotarły już do słupskiego ratusza. Zapoznał się z nimi prezydent Maciej Kobyliński, ale na razie nie spowodowało to radykalnych zmian personalnych.

Posypały się skargi na działalność schroniska dla zwierząt. Winnych maltretowania psów nie ma.
Zamiast ratunku cierpienie i śmierć

Wygłodniałe psy wzajemnie się rozszarpują. - Pracownicy schroniska sadystycznie wyżywają się na zwierzętach - mówią świadkowie.

Zdjęcia, jakie do nas wczoraj dotarły są przerażające. Wygłodniałe psy w boksach wzajemnie się rozszarpują.

- Dostałem je od zaufanej osoby. Według niej podobnych przypadków w słupskim schronisku było więcej. Na razie nie chce się ona ujawnić, ale jeśli będzie trzeba, to złoży zeznanie - mówi Barbara Aziukiewicz, szefowa słupskiego oddziału TOnZ.

Lecznica pogryzionych psów

Psy atakują siebie. Leje się krew. Ranne czworonogi trafiają do kliniki weterynaryjnej Andrzeja Baczyńskiego przy ul. Armii Krajowej w Słupsku.

- Rzeczywiście. Leczyłem wiele pogryzionych psów ze schroniska. Tak było za poprzedniego kierownictwa i tak jest za obecnego. Teraz jest nawet gorzej. Ratuję kilkadziesiąt psów rocznie - podkreśla Baczyński.

Właśnie leczy on małego kundla, którego ktoś wrzucił za ogrodzenie schroniska. Wtedy zaatakowały go psy, które nocą biegają luzem po obiekcie.
Przeżył, bo jedna z pracownic zauważyła go i przywiozła do kliniki.

To nie wszystko. Jest świadek, który widział jak jeden z pracowników przytuliska brutalnie bił i polewał psa zimną wodą.
- Myślał, że nikt go nie widzi - opowiada Małgorzata Płoskonka ze Słupska, długoletnia sponsorka schroniska.

UWAGA! PREZENTOWANE PONIŻEJ ZDJĘCIA SĄ BARDZO DRASTYCZNE!

Tragedia zwierząt w słupskim schronisku.
Tragedia zwierząt w słupskim schronisku. Fot. Archiwum TOnZ

Tragedia zwierząt w słupskim schronisku.

Co miesiąc przekazywała ona na bezdomne zwierzęta spore pieniądze. Niedawno zaczęła podejrzewać, ze mogą one trafiać do kieszeni zatrudnionego w ośrodku małżeństwa.

- Pewnie niczego bym się nie domyśliła. Jednak jakiś czas temu jedna z pracownic wystawiła mi potwierdzenie wpłaty. Wcześniej pani, która odbierała ode mnie wpłaty nawet o tym nie wspomniała. Podejrzewam też, że trwa tu handel karmą. Uważam, że pan kierownik o wszystkim wie, ale nie reaguje - uważa pani Małgorzata.

Ratusz został powiadomiony

Małgorzata Płoskonka o swoich podejrzeniach poinformowała ratusz. Wczoraj w tej sprawie spotkała się z wiceprezydentem Andrzejem Kaczmarczykiem.

- Dowiedziałam się, że w ciągu pół roku kierownik ma wymienić wszystkich pracowników, ale on zostanie. Wyraźnie ktoś go chroni - ocenia. Swoje zarzuty 17 kwietnia zamierza jeszcze przedstawić Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Słupsku.

O skargach na funkcjonowanie schroniska rozmawialiśmy z prezydentem Maciejem Kobylińskim.

- Wiem, że psy przeskakują z boksu do boksu i gryzą się - mówi prezydent Słupska. Jednak według niego nie ponosi za to winy Jerzy Szyszko, kierownik przytuliska. - Sporo zrobił dla schroniska. Trwa na niego nagonka - przekonuje.

Tragedia zwierząt w słupskim schronisku.
(fot. Fot. Archiwum TOnZ)

Co wydarzyło się w schronisku

Szyszko wyjaśnia, że afera wzięła się stąd, że ktoś zrobił zdjęcie, gdy w schronisku w marcu ubiegłego roku doszło do jedynego przypadku zagryzienia psa.

Przyznaje, że w wyniku skarg zwolnił pracownika, a drugiemu dał naganę.
- Bezpośrednich dowodów winy nie było, ale musiałem rozwiązać sprawę - mówi i dodaje, że zamontował monitoring. Teraz kamery zarejestrują wszystko, co się dzieje w kojcach i na placu.

A co na to wszystko pracownicy schroniska?
- Można by wiele powiedzieć, ale my chcemy pracować - powiedziało nam dwóch z nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza