Reszta robi dokładnie odwrotnie.
W ankiecie wzięło udział 9.296 osób. 55 procent z nich zadeklarowało, że nic nie kradnie w pracy, 25 procent, że przywłaszcza drobne przedmioty, 12 procent - zabiera z firmy wszystko, co się da, pięć procent - korzysta wbrew regulaminom z upustów firmowych, a trzy procent jeździ autem na koszt firmy.
- Nie można generalizować. Ludzie są zazwyczaj uczciwi, ale zdarzają się też takie przypadki, że szkoda gadać. Ja na przykład namierzyłem kobietę, która regularnie okradała mnie z utargu - mówi nam anonimowo właściciel sklepu spożywczego w Słupsku.
Oko wielkiego brata
Opisywana powyżej kradzież została namierzona dzięki monitoringowi. W sklepach tajemnicą poliszynela jest, że kamery nie tylko wychwytują potencjalnych złodziei z zewnątrz, ale również mają służyć kontroli pracowników.
- Mamy procedury, z których jasno wynika, co wolno pracownikowi, a czego nie wolno. Wypracowaliśmy sobie system kontroli i weryfikacji przez pion rewizji - stwierdza Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik prasowy sieci handlowej Real. - Z moich informacji wynika jednak, że nie jest to największy problem, z którym się borykamy się na co dzień.
- Zgłoszenia popełnienia przestępstwa od pracodawców są raczej rzadkie - mówi Jacek Bujarski, rzecznik prasowy słupskiej policji - Dotyczą bardzo różnych spraw, najczęściej są to drobne kradzieże, a to ktoś komuś ukradł portfel albo komórkę.
Słupska policja nie notuje jednak żadnych zawiadomień o wyłudzeniu np. z tytułu fałszywie wypełnianych delegacji - te są najczęściej spotykanym sposobem naciągania pracodawcy na dodatkowe złotówki. - Jadę samochodem do jakiejś miejscowości krótszą drogą, a wpisuje oficjalną odległość, jaka wynika z internetowej mapy - mówi nam anonimowo pracownik słupskiej spółki miejskiej.
Właściciel prywatny, bardziej skrupulatny
Generalnie, większa kontrola pracowników jest jednak w firmach prywatnych. - Mamy zapotrzebowanie na jakieś materiały biurowe, to po prostu je składamy. Nie słyszałem o jakichś szczególnych formach kontroli - stwierdza Mariusz Smoliński, rzecznik prasowy prezydenta.
Prawnicy uważają, że należy ostrożnie używać słowa kradzież w stosunku do pracowników. - Jeżeli ktoś ukradnie kostkę masła, no to wiadomo, że mamy do czynienia z wykroczeniem. Wątpliwości nie ma także przy zabieraniu pieniędzy z kasy - mówi Paweł Skowroński, adwokat ze Słupska.
- Ale inna sprawa jest z skorzystaniem z ksero, spinaczy, czy wykonaniem telefonu prywatnego ze służbowej komórki. Osobiście wątpię, czy na tej podstawie można byłoby kogoś zwolnić dyscyplinarnie z pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?