Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywy alarm

(woj, krab) [email protected]
Pracownicy Sądu Okręgowego w Słupsku musieli wczoraj przerwać pracę i wynieść się z budynku, bo ktoś zadzwonił z informacją o podłożeniu bomby. Ten głupi żart kosztował podatników kilkanaście tysięcy złotych.
Pracownicy Sądu Okręgowego w Słupsku musieli wczoraj przerwać pracę i wynieść się z budynku, bo ktoś zadzwonił z informacją o podłożeniu bomby. Ten głupi żart kosztował podatników kilkanaście tysięcy złotych. Fot. Sławomir Żabicki
Przerwane rozprawy, ewakuowani ludzie, chaos na ulicach, wściekli mieszkańcy i straty sięgające tysięcy złotych - to skutek głupiego żartu o podłożeniu bomby w Sądzie Okręgowym w Słupsku. - Jego autor może mieć pewność, że drogo za to zapłaci - ostrzega policja.

O godz. 9.30 dyżurny policji otrzymał anonimowy telefon o podłożeniu bomby. Prezes sądu zarządził ewakuację. Na miejsce przyjechały ekipy strażackie, pogotowie ratunkowe, wodociągowe oraz energetyczne. Okoliczne ulice zostały zamknięte dla ruchu. Chociaż policjanci kierowali ruchem, natychmiast utworzyły się korki, trasy autobusów zostały zmienione. Ponadto ewakuowano pobliski Urząd Morski i przychodnię dziecięcą. - Mieszkańcom pozwoliliśmy zostać w domach, więc akcja nie była dla nich uciążliwa - mówi Emilia Adamiec, rzecznik słupskiej policji.
Jednak ci, którzy byli poza domem, nie mogli do niego wrócić.
- Niech mnie zabije! - krzyczał Piotr Kołek, mieszkaniec ul. Zamenhofa. - Nie będę stał dwie godziny na zimnie. Takie atrakcje mamy tu co miesiąc. To jest już nie do zniesienia.
Marian Wierzba, który też mieszka w pobliżu, uważa, że sąd nie powinien mieścić się w centrum miasta. - Takie żarty zdarzają się tu bardzo często. Mają związek ze sprawami toczącymi się w sądzie. Powinni więc przenieść większość postępowań do budynku sądu przy ulicy Szarych Szeregów - uważa. Jednak najbardziej oburzony jest kosztami, które pochłania taka akcja. - To niepotrzebne wydawanie pieniędzy podatników, czyli również moich. W budynku sądu jest przecież ochrona, wykrywacze metalu.
- Odpowiedzialność jest zbyt wielka - odpowiada Janusz Blicharski, wiceprezes sądu. - Nie mogliśmy zbagatelizować tej groźby i zostawić ludzi w środku. Mamy co prawda bramki i wejścia sterowane pilotem, lecz w dniu akcji były wykonywane roboty budowlane, kręcili się różni ludzie, podjeżdżały samochody dostawcze, ryzyko było większe. Nie możemy przenieść się na przedmieścia. To jest sąd okręgowy, toczą się tu sprawy nie tylko ze Słupska. Musi być dogodny dojazd z dworca PKP czy PKS.
Około godziny 13 zarządzono koniec akcji poszukiwania bomby. Na szczęście okazała się jedynie wytworem czyjejś chorej wyobraźni. To już drugi taki alarm w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. - Z tego co wiem, telefon w sprawie podłożenia bomby wykonano z tej samej budki telefonicznej co poprzednio - mówi prezes Blicharski.
Policjanci nie obliczają strat. Twierdzą, że zapewnienie nam bezpieczeństwa, to ich obowiązek. Jednak podczas akcji część miasta była pozbawiona policyjnych patroli. Koszty udziału w akcji wszystkich służb szacuje się na kilkanaście tysięcy złotych.
- Zrobiłem to dla hecy - zeznał podczas przesłuchania 19-letni Piotr S., autor fałszywego alarmu bombowego w Bytowie z 13 listopada. Jego telefon spowodował nocną ewakuację ponad 60 wychowanków Domu Dziecka. - Kara, jaką poniesie, powinna sprawić, że już nigdy nikomu takiego głupiego żartu nie zrobi -mówi Andrzej Borzyszkowski z Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. - Sąd Grodzki prawdopodobnie ukarze go wysoką grzywną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza