Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicą zupy rybnej jest połączenie kilku rodzajów ryb

Daniel Klusek
- Wspólnie z Magdą Gessler jeździmy po Polsce i robimy wspólne projekty - mówi Adam Wasylew
- Wspólnie z Magdą Gessler jeździmy po Polsce i robimy wspólne projekty - mówi Adam Wasylew Mateusz Tomasik
Z Adamem Wasylewem, właścicielem usteckiej restauracji Syrenka, rozmawiamy o potrawach z ryb i wakacyjnych smakach turystów.

Goście restauracji rozpoznają w panu uczestnika Kuchennych rewolucji Magdy Gessler?
Często tak się zdarza. Jestem z Magdą na zdjęciu przy wejściu do restauracji i gdy stoję przy wędzarce, to sporo osób mnie rozpoznaje.

Magdę Gessler można w Syrence zobaczyć regularnie.
Gdy Magda znajduje się na Pomorzu, stara się mnie odwiedzić. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, razem robimy w Polsce wiele projektów. Mam przewoźną wędzarnię i gdy Magda robi pokazy w różnych miastach kraju, a ja mam wolny termin, to robimy to wspólnie. Wędzę rybę na przyjęciach, które obsługuje Magda dla ludzi z pierwszych stron gazet.

Magda Gessler odmieniła pański lokal, ale również pańskie życie zawodowe.
Rozwinęły się nowe horyzonty, są nowe znajomości i przyjaźnie. Mam teraz trochę inne spojrzenie na gastronomię.

W Syrence cały czas ma pan "rewolucyjne" menu?
Jak najbardziej. Większość naszych stałych gości zna już tę kartę na pamięć. Mamy też pełną gamę innych dań, dodajemy te sezonowe. Chcemy być postrzegani jako rybna restauracja. Wiele osób naciska na nas, byśmy powiększyli kartę o dania mięsne, ale mi zależy na tym, aby to była restauracja rybna. Oczywiście mamy również dania dla tych, którzy nie jedzą ryb. Ale większość potraw przygotowaliśmy dla gości, którzy znają się na rybach i lubią je smażone, pieczone, gotowane i grillo- wane. Cały czas działa też wędzarnia. To też jest duża atrakcja dla klientów.

Co mówi o "rewolucyjnych" potrawach Magda Gessler, gdy u pana bywa?
Nieraz powie, że użyłem innego sera do kremu. Magda zna te smaki na pamięć i potrafi je wyczuć. Generalnie jest zadowolona. Jeśli mam nowe rzeczy w karcie, chętnie je próbuje, dużo mi też podpowiada. Bardzo jej smakowało nasze flagowe danie, czyli dorsz z borowikiem z pieca. Smakowała jej też zupa rybna, tatar z łososia, uwielbia świeżo wędzone ryby, przepada za węgorzem wędzonym moim sposobem.

A co jest ulubionym daniem turystów odwiedzających Ustkę?
Najchętniej wybierają zupę rybną. Robimy ją na czterech gatunkach ryb: trzech morskich i jednej słodkowodnej. Tajemnica dobrej zupy rybnej jest taka, że musi być jedna ryba słodkowodna. Zupa musi być na bogato, ryba musi z niej wystawać. To mają być konkretne, duże kawałki. Bardzo dużo sprzedajemy też tatara z łososia. Przyjęły się też gołąbki z dorsza. Staramy się też mieć turbota smażonego na maśle, podajemy sandacza prażonego na migdałach. Pierogi z łososiem też cieszą się popularnością. Czasem w połowie dnia już ich nam brakuje i nie jesteśmy w stanie ich dorabiać. W porze obiadowej większość palników jest zajęta pod smażenie ryby. Dlatego pierogi robimy wcześnie rano albo późnym wieczorem.

Czuje pan, że nauczył mieszkańców Ustki i turystów jedzenia ryb zamiast mięsa?
Myślę, że tak. Mamy bardzo wielu stałych klientów. Część z nich wpada na przekąskę, na zupę rybną czy krem z dyni. Robią to po kilka razy w tygodniu, w weekendy. Mamy też wielu gości ze Słupska, którzy przez cały rok przyjeżdżają na spacer nad morze, a później przychodzą do nas na obiad. Cieszymy się zaufaniem naszych gości. Ja codziennie rano jestem w porcie po ryby. A ponieważ biorę jej dużo, to mam pierwszeństwo. Mogę pogrzebać w skrzynkach i wybrać najlepsze sztuki. Bardziej się martwię tym, czy wystarczy towaru, a nie martwię się, że go zostanie.

Od Kuchennych rewolucji minęły już niemal cztery lata, ale pana w telewizji jeszcze zobaczymy...
Miałem ostatnio przyjemność uczestniczyć w nowym projekcie TVN, czyli w programie Kuchenne rewolucje - powrót prowadzonym przez Charlesa Daigneaulta (finalistę II edycji programu MasterChef - dop. redakcji). Charles odwiedził nas z ekipą.

To była wizyta zapowiedziana?
Nie, dlatego byliśmy zaskoczeni. Dziewczyny nie poznały Charlesa, gdy podszedł do baru, i dziewczyny kazały mu zaczekać, bo nie było wolnych miejsc.

Jak jego wrażenia po wizycie w Syrence?
Był zachwycony. Pogratulował chłopakom na kuchni i dziewczynom z obsługi. W zupie rybnej znalazł dwie ości. Kucharze wytłumaczyli mu, że to w prezencie od nich. Pojadł świeżej ryby jak mało kiedy. Program będzie można zobaczyć jesienią.

ROZMAWIAŁ: DANIEL KLUSEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza