MKTG SR - pasek na kartach artykułów

As z rękawa

Redakcja
Znakiem firmowym Zabłockiego są rzuty "za trzy”. We Wrocławiu trafił tak trzy razy.
Znakiem firmowym Zabłockiego są rzuty "za trzy”. We Wrocławiu trafił tak trzy razy.
Rozmowa z Tomaszem Zabłockim, skrzydłowym koszykarskiej Energi Czarnych Słupsk

- W przegranym spotkaniu Energi Czarnych Słupsk we Wrocławiu ze Śląskiem (64:72) zagrał pan aż 28 minut. Wcześniej, w całym sezonie grał tylko 5 minut. Był pan "asem z rękawa" Igora Griszczuka, który miał zdemolować obronę wrocławian?

- Na treningach przed spotkaniem ćwiczyliśmy tak jak zawsze. Była to raczej potrzeba chwili, Przemek Frasunkiewicz szybko złapał cztery przewinienia i trener pokazał, że wchodzę na boisko. A mnie się tego dnia wiele udawało. Cieszę się, że tak wyszło, chociaż moja radość byłaby większa, gdybyśmy ten mecz wygrali.

- Jest pan zawodowym koszykarzem, a spędzał całe mecze poza boiskiem. Jakie to uczucie, widzieć kolegów biegających po parkiecie, a samemu wciąż siedzieć na ławce.

- Nie dostawałem szansy od trenera, ale wiedziałem, że jak tylko będę miał taką możliwość, to natychmiast będę gotowy do gry. Temu podporządkowałem wszystkie swoje poczynania. Wiadomo, że przychodziłem do Słupska jako zmiennik Frasunkiewicza. Musiałem czekać na swoją szansę. Gdy pojawiła się - tak jak we Wrocławiu - chciałem pokazać się z jak najlepszej strony.

- Szkoleniowiec mówił, że ma zastrzeżenia do pańskiej gry obronnej. Przychodził pan do Słupska w sierpniu, czy od tego czasu stał się pan lepszym obrońcą?

- Trener ma swoją wizję i ją realizuje. Ja czekałem na swoje minuty na parkiecie i doczekałem się. Fakt, na treningach zdarzało się, że słabiej grałem w defensywie. Ze Śląskiem chyba udowodniłem, że jestem w stanie pomóc zespołowi. Szkoda, że zdarzyła mi się jedna głupia strata w końcówce. Śląsk prowadził trzema punktami, ja chciałem podać do Miaha Davisa, ale piłkę przejął Radosław Hyży i zdobył punkty. Śląsk odjechał nam na pięć "oczek".

- Co mówił szkoleniowiec po meczu?

- Wszystkim nam dziękował za walkę do końca, za to że Śląsk nie wygrał 20-30 punktami. Ta walka nas wzmocniła, czuję, że to może być dobre przed sobotnim meczem z Anwilem Włocławek.

- A koledzy? To było jednak coś nowego w życiu zespołu - pańskie 28 minut we Wrocławiu.

- Miałem gratulacje. Poszerzyłem przez to nasz skład i możliwość manewru trenera zawodnikami na parkiecie.

- Miał pan propozycję odejścia w trakcie sezonu do innych klubów. Plotkowano o Górniku Wałbrzych, była oferta z Basketu Kwidzyn. Chciał się pan na to zdecydować?

- Nie. Zżyłem się już z kolegami z zespołu i głupio byłoby nagle zostawić te nasze starania i tak po prostu sobie odejść. Zbyt szanuję kolegów.

Rozmawiał Rafał Szymański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza