Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz mniej gorzelni. Polski spirytus nie ma wzięcia

Zbigniew Marecki
Budynek gorzelni w Karznicy
Budynek gorzelni w Karznicy Fot. www.powiatslupsk.info
Do 1989 roku w regionie słupskim funkcjonowało 30 gorzelni. Teraz działają już tylko dwie i nie wiadomo, jak jeszcze długo przetrwają na rynku.

Zdaniem ministra

Zdaniem ministra

- Nie mamy bezpośredniego wpływu na zakupy dokonywane przez Orlen, bo w tej spółce Skarb Państwa nie ma decydującej pozycji. O tym, na jakich zasadach Orlen współpracuje z gorzelnikami stanowi większość udziałowców - tłumaczy Kazimierz Plocke, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa.

Na tle całego kraju region słupski wcale nie jest wyjątkiem. Zgodnie z danymi Związku Gorzelni Polskich z ponad 950 gorzelni rolniczych, jakie istniały w Polsce na początku transformacji ustrojowej, teraz pozostało niecałe 200, z czego niespełna 50 procent jest jeszcze czynnych.

- Jeśli polityka państwa w stosunku do gorzelni rolniczych nie ulegnie zmianie, to nie uda się zahamować likwidacji gorzelni. Naszą problematyką zajmować się będzie wkrótce wyłącznie minister kultury i dziedzictwa narodowego, gdyż konserwatorzy zabytków będą nakazywać utrzymanie budynków gorzelni mających już w wielu przypadkach charakter zabytków - mówi Janusz Inorowicz ze Związku Gorzelni Polskich.

W regionie słupskim już wiele gorzelni stoi od dawna bezczynnie. Większość z nich nawet nie znajduje się w rejestrze wojewódzkiego konserwatora zabytków. Jednak są też wyjątki. Na przykład Gorzelnia Wilor Jacka Stranca w Dretyniu czy Gorzelnia Rolnicza Andrzeja Paszoty w Podolu Wielkim w powiecie słupskim funkcjonuje bez przerwy od 1995 roku, kiedy przejęło ją małżeństwo Paszotów.

- Po dwóch latach zmieniliśmy całkowicie sposób opalania gorzelni. Wykorzystujemy do tego celu słomę z naszych pól oraz od okolicznych rolników. Dzięki temu udało się znacznie ograniczyć koszty, a nasz spirytus, czyli produkt końcowy jest tańszy i łatwiej go sprzedać - mówi Irena Paszota, żona właściciela gorzelni.

Poza tym firma od lat współpracuje z fabryką frytek w Lęborku. Dzięki temu pozyskuje tani surowiec do produkcji spirytusu ziemniaczanego, m.in. dla Aquavity z Leszna.

- Tak naprawdę zbytem cieszy się tylko spirytus ziemniaczany, choć i jego cena jest niska. Trzeba więc dobrze kalkulować, aby utrzymać produkcję i nie popaść w zadłużenie - zdradza Irena Paszota.

W Podolu Wielkim ciągle się to jeszcze udaje, bo firma zatrudnia aż 16 osób, które na zmiany pracują przez całą dobę. Byłoby chyba gorzej, gdyby właściciel gorzelni nie wspomagał się dochodami z gospodarstwa rolnego.

Gorzelnicy liczyli, że przed nimi otwiera się lepsza przyszłość, gdy w Polsce zaczęto mówić o biopaliwach i biokomponentach, które będą dodawane do paliw samochodowych. Niestety, ani Grupa Lotos, ani Koncern Orlen nie spełniły ich oczekiwań, bo zamiast kupować spirytus od polskich gorzelników zaczęły sprowadzać tańszy etanol z Brazylii i Argentyny.

- Natomiast jeśli już doszło do przetargów na zakup spirytusu od nas, to koncerny wymuszały deklarację cen na pół roku. Tymczasem gdy cena zboża poszła w górę, to nie mieliśmy żadnego zysku. Na dodatek rząd nie zamierza w tej kwestii interweniować - skarżą się gorzelnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza