Nie przepadam za Jarmuschem, ale urokowi jego najnowszego obrazu trudno się oprzeć. Nostalgiczna, śmieszno-gorzka opowieść o straconej na zawsze młodości porusza do głębi. Co ciekawe, Jarmusch tym razem - jak nigdy dotąd - jest do bólu romantyczny. Nie pokazuje tego wprost. Prawdziwe, trudne i skomplikowane uczucia są przykryte grubą warstwą gorzkiego cynizmu, czarnego humoru i błyskotliwych dialogów. Przeszłość bohatera poznajemy przez kobiety, które zaistniały w jego życiu. Przy każdej z nich zostawił część siebie, o której kompletnie zapomniał. Jest to opowieść smutna, ale ogląda się ją z uśmiechem. "Broken Flowers", jak rzadko który obraz, umiejętnie i pasjonująco opowiada o przemijaniu i o ulotności ludzkiego życia. Fantastycznie w ten niezwykły klimat wpisał się odtwórca głównej roli Bill Murray. Widać, że ten świetny aktor - niekoniecznie komediowy - znalazł wreszcie swoje miejsce (niedawno zagrał podobną postać w podobnym filmie "Między słowami"). Jest refleksyjny, mądry i przegrany. Mistrzostwo świata.
Dona porzuciła właśnie dziewczyna, Sherry. Mężczyzna ponownie musi pogodzić się z samotnością. Kiedy dostaje anonimowy list od jednej z dawnych kochanek, czuje potrzebę zastanowienia się nad własną przeszłością. Kobieta informuje go, że ma on dziewiętnastoletniego syna. Don pragnie rozwiązać zagadkę i decyduje się na podróż przez kraj, by szukać podpowiedzi u swych dawnych kobietek...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?