Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy jesteśmy gotowi na trąbę powietrzną? Urzędnicy: tak. Specjaliści: nie za bardzo

Filip Pietrusiewicz
Strażacy regularnie sprawdzają, czy pompy działają.
Strażacy regularnie sprawdzają, czy pompy działają. Kamil Nagórek
Co trzeba robić, gdy przez Słupsk przejdzie trąba powietrzna? - takie pytanie zadaliśmy urzędnikom, którzy opisują obowiązujące ich procedury.

W połowie czerwca potężna nawałnica nawiedziła Studzienice koło Bytowa. Pięć dni temu trąba powietrzna także przeszła blisko nas, przez powiaty tucholski, starogardzki i świecki. Zginęła jedna osoba.

Sprawdziliśmy, jak wyglądają procedury przewidziane na wypadek prawdziwej katastrofy meteorologicznej i kto będzie odpowiadał za nasze bezpieczeństwo, gdyby taka trąba pojawiła się w Słupsku. Za monitorowanie zagrożenia w każdym powiecie odpowiada wydział zarządzania kryzysowego. W nim znajduje się całodobowe stanowisko zarządzania kryzysowego wyposażone m.in. w radiotelefon z wojewodą oraz łączność IP.

- Otrzymujemy komunikaty pogodowe Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Gdyni. Śledzimy także portal "Łowcy burz". Jeżeli istnieje zagrożenie np. wystąpienia trąb powietrznych, taka informacja trafia do odpowiednich służb, ale także do mediów, a za ich pośrednictwem do mieszkańców miasta - mówi Leszek Szweda, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego w słupskim ratuszu.

Po zapoznaniu się z komunikatem, np. o trąbach powietrznych, należy schować się w miejsce, które nas nie naraża na bezpośredni kontakt ze szkłem, np. w łazience bez okna.

- Niestety, zazwyczaj komunikaty są przez społeczeństwo lekceważone. Często jest tak, że my informujemy o intensywnych opadach deszczu, a osoby, które mają wejście do piwnicy na poziomie jezdni, nawet nie myślą o tym, żeby rozłożyć worki z piaskiem - mówi dyrektor Szweda.

Odpowiednie organy na różnych szczeblach w sytuacji zagrożenia są zobowiązane do ogłoszenia podwyższonego stanu gotowości, który oznacza potrzebę zabezpieczenia sił i środków. W praktyce polega to na tym, że np. w straży pożarnej jest na jednej zmianie więcej strażaków. Gdyby w Słupsku wystąpiła katastrofa dużych rozmiarów, zostałoby powołane Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego z prezydentem miasta na czele, które zajęłoby się usuwaniem skutków katastrofy.

Można odnieść wrażenie, że nasze samorządy najlepiej są przygotowane na wypadek powodzi. Magazyn przy ul. Towarowej jest pełen worków z piaskiem, folii, łodzi, silników elektrycznych czy woderów.

- Podpisaliśmy umowę z zakładem karnym o udostępnieniu aresztantów w sytuacji powodziowej - mówi Krzysztof Łunkiewicz ze starostwa powiatowego.

Krzysztof Łunkiewicz poinformował nas również, że przekazanie informacji z samej góry, czyli z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, na poziom sołtysów zajmuje mniej niż godzinę.

Nie wszyscy podzielają jego optymizm. Wobec systemu zarządzania kryzysowego krytyczny jest Witold Jaworski, pracownik naukowy Katedry Bezpieczeństwa Narodowego AP.

- Wszystko wali się na poziomie powiatów. W zasadzie prawie nigdy nie dochodzi do podwyższenia gotowości.

Czy to wynika z braku pieniędzy?

- W moim przekonaniu z dążenia do zachowania świętego spokoju - stwierdza.

Podobne zdanie ma kierownik tej katedry.

- Panuje obojętność i przekonanie, że nic się nie stanie. Generalnie jest problem z informowaniem społeczeństwa o tym, co się dzieje. W jaki sposób Centrum powiadomi ludzi np. o skażeniu wody o drugiej w nocy? W tej chwili nie ma takiej możliwości. A wystarczyłoby wprowadzić sygnał dźwiękowy: jedna syrena - włączyć radio i wszystko byłoby jasne - mówi prof. Andrzej Pepłoński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza